Nie chcą masztu pod oknami. Burmistrz zachęca do składania „bzdurnych wniosków”

konto.spidersweb.pl 4 godzin temu

Maszt ma być jedną z najwyższych konstrukcji w mieście, ale nie tylko wysokość martwi mieszkańców i władze Sandomierza.

46 m maszt stanąć ma blisko domów i bloków. To niepokoi sąsiadów prywatnej działki, której właściciel udostępnił teren operatorowi. Protestujący mieszkańcy mogą liczyć na wsparcie burmistrza, który spotkał się z nimi w sandomierskiej szkole. To nie pierwszy raz, kiedy lokalna władza jest po stronie protestujących.

– Spotykamy się z mieszkańcami, wiemy czego oczekują, chcemy im powiedzieć, iż jesteśmy z nimi – potwierdził burmistrz Paweł Niedźwiedź, cytowany przez sandomierz.naszemiasto.pl.

Włodarz zasugerował, iż na sześciu zamontowanych na maszcie antenach może się nie skończyć.

– Docelowo ile powstanie tego nie wiemy, ale wiemy doskonale, iż w tego typu inwestycjach ten maszt jest podnajmowany. Dziś jest sześć, jutro może być 12. Jako miasto jesteśmy stroną i też nam nie pasuje, aby w centrum osiedla jednorodzinnego taka inwestycja powstała – zapowiedział.

Miasto chce doprowadzić do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. W przyszłości maszty musiałyby znajdować się co najmniej 300 m od domów. Z kolei ich wysokość nie będzie mogła przekraczać 12 m. Ten sporny ma znajdować się 25 m od najbliższego domu i przychodni zdrowia oraz 150 m od bloków. Czy to coś złego? Zdaniem protestujących i władz miasta tak.

To skutecznie wypchnie inwestora z tego terenu. Chcemy pokazać inwestorowi, iż w tym kierunku będziemy szli, iż ta inwestycja ma sprzeciw mieszkańców Sandomierza i żeby się wycofał póki jeszcze ma czas – deklaruje Paweł Niedźwiedź.

Miasto proponuje inwestorowi inne miejsca na maszt, z daleka „od siedlisk ludzkich”

Wypowiedział się również dyrektor szkoły podstawowej, która od 1 września na czas remontu ma przyjąć dodatkowo 100 przedszkolaków. Mieczysław Dygas uważa, iż nie można pozwolić na „niszczenie zdrowia dzieci, które są naszą przyszłością”. Budynki szkoły są oddalone od planowanej spornej inwestycji o 300 m.

Burmistrz w ocenie wpływu na zdrowie tak jednoznaczny nie jest. „Nie jestem w stanie powiedzieć, jaki dokładnie wpływ na zdrowie ma taka instalacja” – przyznał. Ale masztowe bingo, które można wypełniać przy okazji takich protestów, i tak się sprawdziło.

Kupiliście działki w jednej z najdroższych lokalizacji w mieście. jeżeli to dziadostwo powstanie, wasze działki będą warte tylko część tego, co dziś – przytacza jego słowa portal tyna.info.pl.

Warto przytoczyć badania, z których wynika, iż maszty komórkowe nie mają żadnego wpływu na rzekomy spadek wartości okolicznych działek.

Miasto czeka na decyzję wojewody świętokrzyskiego. Burmistrz ma już jednak plan na wypadek, gdyby urzędnicy dali zielone światło. Najpierw Sandomierz zwróci się Sądu Administracyjnego, a jeżeli to nie pomoże, w planach jest pismo do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

– A do tego czasu zrobimy wszystko, żeby inwestorowi skutecznie obrzydzić życie – dodawał burmistrz.

Zachęcił mieszkańców do składania w wydziale budownictwa choćby „najbardziej bzdurnych wniosków dowodowych” i nieodbierania listów poleconych. Wszystko po to, by „przedłużać procedurę” i „kupić sporo czasu” potrzebnego na uchwalenie planu, który zablokuje inwestycje.

Idź do oryginalnego materiału