Czy wolicie obserwować w mediach społecznościowych celebrytów, czy raczej niszowych twórców treści, które Wam się po prostu podobają? Okazuje się, iż większość z nas większym zainteresowaniem – i zaufaniem – obdarza profile mikroinfluencerów i niszowych ekspertów, a nie celebrytów. Tak wynika z najnowszego badania EY Future Consumer Index.
Autorzy badania zebrali dane z całego świata, przepytali ok. 23 tys. konsumentów. Wyszło im, iż rola influencerów rośnie. To często z ich sugestii korzystamy, gdy podejmujemy decyzje zakupowe w internecie. Jednak influencer to nie znaczy celebryta. Chętniej przyglądamy się ciekawym treściom tworzonym przez mikroinfluencerów.
„Aż 74% konsumentów uważa, iż treściom przekazywanym przez influencerów można zaufać” – piszą autorzy opracowania.
Mocno zmienia się też sposób, w jaki robimy zakupy. Konsumenci coraz mniej zwracają uwagę na tradycyjne reklamy, a więcej na kanały komunikacji w świecie cyfrowym. To tam mogą dowiedzieć się, co oferuje jakaś firma, ale też przeczytać opinię, wyrazić własne zdanie, zadać pytanie. Przy czym cenią sobie to, iż mają do czynienia nie z przedstawicielami firm, tylko z podobnymi im konsumentami, którym mogą bardziej zaufać. Podstawą jest zaufanie do bezstronności opinii i do osobistych wrażeń zakupowych, z czym stykamy się np. w mediach społecznościowych.
O roli opinii przy zakupach online pisałem tu, trzeba uważać, żeby trafić na te autentyczne: Udane zakupy online? To możliwe, ale ryzykiem są fałszywe recenzje produktów. Mogą nas zmylić
Nie reklama, tylko wrażenia kogoś podobnego do nas, twórców treści
Z badania EY wynika, iż prawie trzy piąte respondentów (57%) poszukuje porad w społecznościach internetowych podczas podejmowania decyzji o zakupie, a 61% przyznało, iż kupiło produkt na podstawie rekomendacji lub promocji influencera. Co więcej, aż 74% konsumentów uważa, iż treściom przekazywanym przez twórców internetowych można zaufać.
Jeśli zestawimy to z tradycyjną reklamą, działającą tylko w jedną stronę i przygotowaną przez firmę, to tylko 21% kliknęło w taką informację w mediach społecznościowych.
Intuicja podpowiada nam, co odróżnia typową reklamę od jednostkowych wrażeń konsumenckich. Głównie autentyczność. A gdzie ją znajdziemy? Badanie EY pokazuje najważniejsze w tej chwili źródło. Są to profile mikroinfluencerów i niszowych ekspertów, a nie rekomendacje ze strony celebrytów. „Tylko co czwarta osoba (25%) obserwuje danego twórcę dlatego, iż jest sławny. Znacznie bardziej liczy się to, czy jego treści są wartościowe (49%) lub zabawne (43%)”.
Jednym z wniosków z badania jest też to, iż im młodszy konsument, tym bardziej polega właśnie na treściach mikroinfluencerów. Młodsi użytkownicy social mediów cenią też bardziej takie formy przekazu treści jak humor i żart. Starsi – zwracają głównie uwagę na konkretną informację o produkcie czy usłudze. Młodsi konsumenci, np. ci z pokolenia Z i milenialsi chętniej angażują się w społeczności internetowe i aktywnie uczestniczą w wyrażaniu opinii.
Czy te trendy oznaczają ostateczny zmierzch reklamy, jaką znamy? Gdy za kilka, kilkanaście lat młodsze w tej chwili pokolenia przesuną się na drabinie wiekowej, mogą wprowadzić do mainstreamowej reklamy swoje – społecznościowe – zwyczaje. Wtedy ostatecznie okaże się, co przeważy w świecie e-commerce.
Czytaj też: Brak opinii w e-commerce – źle, za dużo opinii – jeszcze gorzej. AI rozwiąże problem?
Źródło zdjęcia: Sebastian Herrmann/Unsplash