Nasza Klasa powróciła. Wszedłem, rozejrzałem się i… świeci pustkami

5 godzin temu

Pamiętasz jeszcze, jak dodawałeś znajomych z liceum, a każdy nowy komentarz pod zdjęciem z wycieczki był małym świętem? Gdy ktoś śledził cię na Śledziku, czułeś się ważny, a „eurogąbki” brzmiały jak waluta przyszłości? Cóż, te czasy minęły. Ale nie całkiem. Nasza Klasa – nie, nie żart – wróciła. Tym razem nie jako portal, tylko jako aplikacja mobilna. Czy to działa? Owszem. Czy działa dobrze? To już zupełnie inna historia.

Powrót legendy, czyli jak się robi come-back po kilku latach

Trzeba przyznać, iż reaktywacja Naszej Klasy (a adekwatnie aplikacji naszaklasa.app) to coś, czego nikt się nie spodziewał. Serwis, który został definitywnie zamknięty w 2021 roku, wrócił we wrześniu 2025 w formie aplikacji na Androida i iOS. Za projektem stoi nie Ringier Axel Springer, tylko inżynier Marian Knop, człowiek z misją i wspomnieniami z dawnych zjazdów absolwentów. Motywacja szlachetna: odnowić kontakty, które przepadły w czeluściach Facebooka.

foto: NaszaKlasa

Jest tylko aplikacja, nie skorzystamy z wersji desktopowej. Ikona przypomina stare logo, co już na starcie wywołuje uśmiech. Interfejs jest lekki, prosty i aż zaskakująco czysty. Bez dużej ilości reklam, gąbek i mikrotransakcji wciskanych na siłę. Trochę jak stary portal z 2007 roku, zanim nadeszły czasy, gdy można było kupić wirtualne prezenty za prawdziwe pieniądze. Na głównym ekranie znajdziesz tablicę wpisów. Coś między dawnym Śledzikiem a Facebookowym feedem sprzed dekady. Można wrzucać zdjęcia, krótkie filmy, komentować i polubić. I to naprawdę działa. W dodatku pojawił się czat, grupy, wyszukiwarka szkół i klas oraz możliwość tworzenia nowych. Brzmi dobrze, prawda?

Problem w tym, iż jak na razie… w środku jest pusto.

Pusta klasa, czyli dlaczego nikt jeszcze nie przyszedł na lekcję

Aplikacja działa poprawnie. Nic się nie zacina, nie wysypuje, nie woła o restart. Przynajmniej po kilku godzinach testów. Ale co z tego, skoro nie ma z kim rozmawiać. Nie udało mi się znaleźć ani swojej szkoły, ani jednego znajomego, który by się zalogował. Wyszukiwarka niby działa, można wpisać nazwisko, miasto, a choćby nazwisko panieńskie, żeby odnaleźć dawne koleżanki. Świetny pomysł, tylko że… brak sensownych wyników.

Aplikacja ma w Google Play ocenę 2,1 gwiazdki, więc nie tylko ja mam wrażenie, iż to jeszcze wersja beta z ambicjami. Użytkownicy narzekają głównie na brak aktywnych kont, trudności z usunięciem profilu i błędy przy logowaniu. Zdarzają się też zabawne opinie w stylu „Zalogowałem się i nie znalazłem siebie sprzed 15 lat, proszę o zwrot wspomnień”.

Sama funkcjonalność to miks tego, co znaliśmy z dawnej NK: szkoły, klasy, znajomi, galeria zdjęć i możliwość komentowania. Jednak nie znajdziemy tu już rozbudowanych profili z dawnych czasów. Teraz wszystko jest bardziej minimalistyczne. Coś jak Facebook w trybie „dla seniora”. Nie ma miliona zakładek i reklam, ale też nie ma tej energii, którą kiedyś miała NK, gdy każdy post był wydarzeniem towarzyskim.

Zabrakło też odrobiny nowoczesności. Nie ma integracji z innymi mediami społecznościowymi, nie można wysłać zaproszenia przez SMS ani dodać znajomego z kontaktów. Krótko mówiąc, to miejsce, które czeka, aż ktoś znowu przypomni sobie hasło z 2008 roku i wróci. Ale nie wróci, bo serwis tylko nazwą nawiązuje do swojego dawnego poprzednika. Wszystko to, co było na nk.pl, bezpowrotnie przepadło.

foto. NaszaKlasa

Premium, nostalgia i trochę chaosu

Oczywiście, nie byłoby współczesnej aplikacji bez opcji… premium. Za 19,99 zł miesięcznie można ponoć pozbyć się reklam, dodawać dłuższe filmy (do 60 sekund) i odblokować filtry wyszukiwania. Roczny plan to 99,99 zł. Tyle że… nigdzie tego nie widać. Funkcja ukryta jest głęboko w ustawieniach i subskrypcjach, jakby sam twórca nie był pewien, czy już działa.

Wersja darmowa wystarcza do wszystkiego, co najważniejsze: przeglądania wpisów, dodawania zdjęć, komentowania. Co ciekawe, przy filmach pojawia się informacja o limicie 20 sekund, ale przy dłuższych materiałach system po prostu milczy. Ani błędu, ani komunikatu. Tylko cisza, jak w klasie po wejściu dyrektora.

Na plus trzeba zaliczyć samą estetykę aplikacji. Jest schludna, czytelna i przypomina dawne czasy. Kolory są znajome, układ logiczny, a obsługa dość prosta. Działa szybko, nie zużywa dużo baterii i nie krzyczy o dostęp do kontaktów czy mikrofonu. To coś, czego nie można powiedzieć o większości współczesnych aplikacji społecznościowych.

Niestety, lista minusów jest dłuższa niż szkolny apel. Największym problemem jest kompletny brak użytkowników. Wchodzisz, logujesz się, a tam pusto jak na boisku po dzwonku. Trudno więc mówić o jakimkolwiek życiu społecznym w aplikacji, skoro nie ma z kim rozmawiać. Technicznie też bywa różnie – użytkownicy zgłaszają błędy, problemy z logowaniem i kłopot z usuwaniem konta. Funkcja premium istnieje, ale jej lokalizacja w ustawieniach sprawia wrażenie, jakby ktoś schował ją tam przez pomyłkę. Innym tematem jest sens jej zakupu. Brakuje też wielu dawnych szkół i klas w bazie danych, więc choćby jeżeli chcesz odnaleźć znajomych z liceum, możesz po prostu nie mieć gdzie się dopisać. Całość sprawia wrażenie projektu niedokończonego, w którym pomysł wyprzedził wykonanie. A może to jedynie kwestia czasu i użytkownicy znudzeni zaśmieconym Facebookiem, będą chcieli przenieść się na coś lżejszego. Zobaczymy za kilka miesięcy.

Nasza Klasa powraca. Aplikacja mobilna już dostępna
aplikacjaMedia społecznościowesocial media
Idź do oryginalnego materiału