Samsung Galaxy Watch 5 Pro to najlepsza alternatywa dla Apple Watcha, jaką ma świat Androida. Kropka. Jednak mimo tego, iż Samsungowi udało się stworzyć znakomity smartwatch, to pisząc tę recenzję przez cały czas nie jestem pewien, czy polubiłem go na tyle, by wybaczyć mu niektóre wady.
Tak się składa, iż miałem przyjemność sprawdzić niemal każdy inteligentny zegarek, jaki wyszedł ze stajni Samsunga, począwszy jeszcze od dziwacznego, wyprzedzającego swoje czasy Galaxy Gear S (ominął mnie tylko oryginalny Galaxy Gear), a odkąd zająłem się zawodowo testowaniem sprzętów, przez moje ręce przewinęły się wszystkie Galaxy Watche.
Mogłem z bliska obserwować, jak z generacji na generację inteligentnym zegarkom Samsunga coraz bliżej do Apple Watcha.
Ubiegłoroczna, czwarta odsłona tej serii była bodajże największą rewolucją, wprowadzając nowy system operacyjny – wearOS. W tym roku zmian nie ma wiele, a na pewno żadna nie jest rewolucyjna. Galaxy Watch 5 Pro ma dokładnie te same parametry, co ubiegłoroczny Galaxy Watch 4 Classic. Zmieniła się jednak jego konstrukcja, ale czy zmienił się sposób, w jaki korzystamy z tego zegarka?
Samsung Galaxy Watch 5 Pro – klasa premium jak się patrzy.
Każdy poprzedni Galaxy Watch, choćby mimo mniej smukłej obudowy, sprawiał wrażenie dość… filigranowego. Nigdy nie czułem, bym mógł bezpiecznie zabrać taki zegarek do lasu czy na plażę, nie obawiając się o porysowanie koperty lub pęknięte szkiełko.
W przypadku Galaxy Watcha 5 Pro obaw nie miałem wcale. Koperta wykonana jest z tytanu, a 45-milimetrową tarczę pokrywa szkło szafirowe. Dość powiedzieć, iż w czasie blisko dwóch tygodni testów na zegarku nie postała choćby jedna ryska, mimo tego, iż trzykrotnie byłem z nim w tym czasie nad Bałtykiem i po wielokroć zasypywał go piasek.
Nie mogę co prawda odżałować, iż Samsung zrezygnował z obrotowego bezela, ale muszę przyznać, iż z perspektywy wytrzymałości jest to dobra decyzja. Gdy bywałem na plaży z poprzednimi generacjami zegarka, każdy powrót do domu kończył się koniecznością żmudnego czyszczenia zegarka z piachu, który utknął pod pierścieniem. Teraz po powrocie do domu nie robię nic specjalnego – po prostu nie zdejmuję zegarka idąc pod prysznic i spłukuję z niego piach i sól przy okazji kąpieli.
Jedynym elementem nieprzystającym jakościowo do reszty konstrukcji jest zapięcie bransoleto-paska… nie wiadomo, jak to nazwać. Samsung uznał, iż dobrym pomysłem będzie połączyć silikonowy pasek z magnetycznym zapięciem rodem z bransolet klasy premium. Pomysł dobry na papierze, ale w praktyce szczerze go nienawidzę, bo nie dość, iż samo zapięcie jest dość tandetne i plastikowe, to jeszcze niesamowicie utrudnia regulację paska w zegarku, który w zamyśle ma być sportowy.
Na co dzień noszę Garmina Fenix 6 Pro i regularnie zmieniam zapięcie paska – na co dzień zapinam zegarek nieco luźniej, aby pasek nie obcierał skóry, zaś na czas treningu zapinam go o jedno „oczko” ciaśniej, by nie zsuwał się ze spoconego nadgarstka. W Watchu 5 Pro regulacja jest znacząco utrudniona, bo żeby zmienić zapięcie paska, trzeba rozpiąć bransoletę, odpiąć zabezpieczenie, „na czuja” przesunąć pasek, znów zapiąć zabezpieczenie i trzymać kciuki, iż dobrze dobraliśmy długość.
A potem i tak silikonowy pasek marginalnie przesuwa się w zabezpieczeniu, co sprawiało regularnie, iż np. zaczynałem trening siłowy z dobrze zapiętym paskiem, ale po godzinie ćwiczeń zegarek ześlizgiwał się dłoń. Pasek na szczęście można wymienić na dowolny o szerokości 20 mm, ale tylko te oryginalne będą idealnie dopasowane do klamry.
Co potrafi Samsung Galaxy Watch 5 Pro?
Jeśli chodzi o funkcje smart, nie zmieniło się nic względem ubiegłorocznych zegarków. Mamy więc możliwość otrzymywania powiadomień, prowadzenia rozmów (także przez Wi-Fi, choćby jeżeli nie mamy zegarka z funkcją LTE), sterowania muzyką, sterowania parametrami słuchawek Galaxy Buds, a także szereg sensorów monitorujących przeróżne funkcje życiowe, takie jak:
- Puls
- Tętno
- EKG
- Poziom Stresu
- Saturację
- Skład ciała
Samsung nie wspominał w oficjalnej prezentacji, czy zastosowano tu nowe sensory, czy może usprawniono algorytmy przetwarzające dane, ale widać jak na dłoni, iż dokładność sensorów znacząco wzrosła względem Galaxy Watcha 4. Jako punkt odniesienia traktuję Garmina Fenix 6 Pro, który zwykle wykazuje się dużą dokładnością i np. tętno było niemal identyczne na obydwu zegarkach.
Samsungowi udało się też rozwiązać ubiegłoroczny problem, kiedy to w czasie treningu mijało kilkanaście sekund od wykonania wysiłku (np. zakończenia serii ćwiczeń), a rejestracją podwyższonego tętna. Galaxy Watch 5 Pro rejestruje wysiłek niemal natychmiastowo.
Znacząco poprawiła się też analiza składu ciała. W Galaxy Watchu 4 przypominała ona generator liczb losowych, zaś w Watchu 5 Pro jest zdumiewająco bliska pomiarom na profesjonalnej wadze. Według wskazań na profesjonalnym sprzęcie mój poziom tkanki tłuszczowej to 11,5 proc. (wiem, wiem, nie zdążyłem z formą na lato), podczas gdy według Galaxy Watcha 5 Pro jest to 12,7 proc.
Różnica niby spora, ale dla przypomnienia – według Watcha 4 mój poziom tkanki tłuszczowej wynosił między 17 a 21 proc., zależnie od dnia pomiaru, zaś Galaxy Watch 5 Pro regularnie wskazywał tę samą wartość. O ile więc trudno nazwać go w pełni wiarygodnym, tak w końcu może służyć przynajmniej analizie trendu i uzupełnieniu danych w aplikacji Samsung Health.
Zauważyłem jednak, iż zegarek dość znacząco zaniżał liczbę kroków. Podczas gdy według Garmina, który daje mi wiarygodny odczyt, wykonywałem ok. 12 tys. kroków dziennie, według Samsunga było to góra 8 tys. Jednego dnia, gdy Garmin wskazał mi blisko 20 tys. kroków, według Samsunga pokonałem tylko 13,5 tys. i blisko 6 km mniej.
Co interesujące jednak, w trybach treningowych, gdy zegarek mierzy trasę z większą dokładnością niż w trybach automatycznych, pokonywany dystans według Garmina i Samsunga był niemal taki sam (choć Samsung pokazuje znacznie większe rozbieżności z realnie pokonywaną trasą). Być może to kwestia mojego egzemplarza, a być może przedsprzedażowego oprogramowania.
Kontynuując rzecz o elementach, które nie działają – Galaxy Watch 5 Pro trafia do użytkowników z fantastyczną tarczą, którą można skonfigurować tak, by dookoła wyświetlała aktywny kompas. I wszystko pięknie, tyle iż ten kompas nigdy nie wskazuje prawdziwej północy, mimo wielokrotnej kalibracji.
Co więcej, wystarczy gwałtowniej poruszyć zegarkiem, by wskaźnik N wskazywał dowolny inny kierunek świata, tylko nie północ i blokował się na tym błędnym wskazaniu. Ten element Samsung definitywnie musi poprawić, oby dało się to zrobić drogą aktualizacji.
A skoro już marudzę, to niestety nie udało mi się przetestować jednej funkcji, na którą bardzo liczyłem, a mianowicie możliwości załadowania plików GPX, by pokonywać uprzednio zapisane trasy. Mimo iż udało mi się dodać plik GPX na telefon i aplikacja go wykryła, to nie mogłem jej zmusić do synchronizacji pliku z zegarkiem. Być może ta funkcja nie pozostało aktywna w naszym regionie, a może to jakiś błąd oprogramowania. jeżeli interesuje was ta funkcja, polecam wideo DC Rainmaker:
Nadal bardzo mi też brakuje porządnego trybu treningu siłowego, na wzór oferowanego przez Garmina czy niegdyś przez Google Fit. Niestety Galaxy Watch, podobnie zresztą jak Apple Watch, przez cały czas ma absolutnie bezużyteczny tryb treningu siłowego czy obwodowego, mówiący tylko o czasie trwania, bieżącym pulsie i spalonych kaloriach. Żadnego zliczania powtórzeń, rozpoznawania ćwiczeń, czy liczenia czasu między seriami.
Oczywiście można doinstalować w tym celu aplikację ze Sklepu Play, jednak brak porządnego trybu treningowego dla tak powszechnej dyscypliny sportu jak trening siłowy to ogromne niedopatrzenie. Niedopatrzenie, którego w żaden sposób nie rozwiązuje kilka osobnych trybów treningowych dla wybranych maszyn – halo, drogi Samsungu, nie licząc największych bracholi, nikt nie chodzi na siłownię ćwiczyć tylko na jednej maszynie. Dobrze by było, żeby Galaxy Watche nauczyły się chociaż liczyć powtórzenia i odliczać czas między seriami, skoro już mają być zegarkami sportowymi.
Galaxy Watch 5 Pro – czas pracy przez cały czas nie powala.
Akumulator Galaxy Watcha 5 Pro znacząco urósł względem poprzedniej generacji zegarków i ma aż 590 mAh pojemności. Według Samsunga miało się to przełożyć na 80 godzin „w ramach typowego użytkowania”, ale… według moich pomiarów dwa dni to absolutny max, jaki można z niego wycisnąć bez ograniczania jego możliwości.
Korzystałem z tego zegarka tak, jak korzystałbym z niego, gdybym go kupił. A więc z włączonym trybem Always-On-Display i średnio godziną treningu z włączonym GPS-em dziennie. Widziałem, iż moi koledzy i koleżanki po fachu wyciskali z niego choćby i trzy dni, jednak odbywało się to kosztem ograniczenia możliwości, a jaki wówczas jest sens kupowania topowego zegarka? Nie, jeżeli już noszę taki sprzęt, to chcę go używać w pełni. Wtedy jednak trzeba się liczyć z relatywnie krótkim czasem pracy (choć przez cały czas bez porównania dłuższym niż w Galaxy Watch 5).
„Szybkie” ładowanie nie jest też tak szybkie, jak deklaruje Samsung – miało być 45 proc. w pół godziny. Tymczasem ani razu nie udało mi się choćby zbliżyć do tej wartości. zwykle po pół godziny zegarek miał góra 30-35 proc., zaś naładowanie go od 5 proc. do pełna trwało ponad półtorej godziny.
Mimo wad Samsung Galaxy Watch 5 Pro to wciąż kapitalny zegarek.
Choć połowa tego tekstu to wyrzucanie błędów i niedostatków, to summa summarum… Galaxy Watch 5 Pro zrobił na mnie naprawdę bardzo pozytywne wrażenie, a progres względem poprzednich generacji widać gołym okiem.
W codziennej obsłudze jest niesamowicie przyjemny. Interfejs działa gwałtownie i płynnie, ekran jest jasny i przepiękny, a też zapomniałem wcześniej wspomnieć, iż Samsung chyba poprawił jakość mikrofonów i głośników, bo rozmowy prowadzone przez zegarek są teraz znacznie bardziej wyraźne (choć może to mieć związek z fizycznie większym rozmiarem i większą ilością miejsca dla głośnika).
Korzystałem z Watcha 5 Pro w połączeniu z Galaxy Z Foldem 4 i słuchawkami Galaxy Buds 2 Pro, i co tu dużo mówić, Samsungowi udało się stworzyć ekosystem, jakiego Apple by się nie powstydził. Wszystko to pięknie ze sobą „gada” – mogę z poziomu zegarka sterować funkcjami słuchawek, regulować głośność i zmieniać kanały telewizora, a jako iż pralkę i suszarkę również mam tej samej marki, to z poziomu zegarka mogę choćby podejrzeć, czy już wyschło mi pranie.
Oczywiście to samo można robić także na tańszym Galaxy Watchu 5, jak również na poprzednich Watchach, więc pozostaje fundamentalne pytanie – czy warto dopłacać do Galaxy Watcha 5 Pro?
W chwili pisania tego tekstu pozostały jeszcze trzy dni do końca przedsprzedaży, w ramach której kupując Galaxy Watcha 5 otrzymamy słuchawki Galaxy Buds 2 w prezencie. choćby jednak bez bonusów przedsprzedażowych ten zegarek definitywnie jest wart zakupu, pod jednym warunkiem – iż przez cały czas ma to być zegarek przede wszystkim smart, a sport ma być tylko dodatkiem. Bo jeżeli ma być na odwrót, to przez cały czas polecam sięgnąć po któryś z modeli Garmina.
Całościowo jednak Galaxy Watch 5 Pro zdecydowanie wart jest uwagi, zwłaszcza iż jego cena wcale nie jest jakaś wygórowana. Patrząc na to, jak poprawiła się jakość wykonania względem poprzedniej generacji, Samsung mógłby wycenić ten model znacznie drożej, a jednak kosztuje on 2149 zł za wersję bez LTE i 2349 zł za wariant z eSIM. To cena porównywalna do konkurencyjnego Apple Watcha Series 7; znacznie niższa zaś, jeżeli uwzględnimy porównywalną wydajność, bo zegarek Apple’a ze szkłem szafirowym i kopertą ze stali nierdzewnej to wydatek rzędu co najmniej 3299 zł.
Samsung bez dwóch zdań wygrywa więc pod względem opłacalności. Bezapelacyjnie polecam go też posiadaczom innych urządzeń Samsunga; to wspaniałe uzupełnienie ekosystemu, który obejmuje znacznie więcej niż tylko telefon, zegarek i słuchawki.