W świecie, w którym aplikacje mają rozwiązywać problemy, dość często służą tylko jednemu. Żebyśmy mogli sprawdzić, jak bardzo potrafimy się nudzić. W Sklepie Play obok bankowości, zdrowia i nawigacji czają się setki programów, które nigdy nie powinny powstać, a jednak przetrwały. Ich funkcje balansują na granicy żartu, sztuki współczesnej i eksperymentu psychologicznego.
Po drugiej stronie sensu
Na szczycie rankingu kuriozów króluje Poop Map, czyli społecznościowa mapa, na której użytkownicy zaznaczają miejsca, w których… załatwiają swoje potrzeby. Można dodać komentarz, współrzędne, a choćby zdjęcie (czego lepiej nie robić). Na pierwszy rzut oka to żart, ale aplikacja ma lojalną społeczność, która traktuje temat z powagą godną badaczy geolokalizacji. Kiedyś ludzie oznaczali góry i jeziora. Dziś toalety. Tak, są tutaj również oznaczone miejsca w Polsce.

Nie mniej zdumiewa Alien Scanner, który z udawaną powagą analizuje „aktywność pozaziemską” w otoczeniu. Wystarczy uruchomić kamerę, a na ekranie zaczynają migać punkty i linie, jakbyśmy właśnie brali udział w amatorskim „Archiwum X”. To, co kiedyś było obiektem badań NASA, dziś mieści się w telefonie i wymaga jedynie cierpliwości oraz sporego poczucia humoru. Tego typu aplikacji jest jednak zdecydowanie więcej. Ich głównym celem jest oczywiście wyświetlanie reklam. Z jakąkolwiek użytecznością czy choćby zabawą nie ma to nic wspólnego. jeżeli jednak ktoś szuka bardziej nastrojowego klimatu, może sięgnąć po Świecę, wirtualny knot, który płonie na ekranie. Można go „zdmuchnąć” lub rozpalić ponownie, a efekt jest zaskakująco realistyczny. To symbol naszych czasów: zamiast zapachowej świecy z lawendą, pikselowy ogień w rozdzielczości 4K. Romantyzm na baterię litowo-jonową.

Z kolei Wiatrak obiecuje ochłodę w upalne dni, prezentując kręcące się śmigło, które – oczywiście – nic nie robi. Ależ zaskoczenie. Można zwiększyć „moc nawiewu” lub „kierunek wiatru”, a użytkownicy przyznają, iż chociaż nie działa, wygląda bardzo uspokajająco. I może o to właśnie chodzi? Żeby chłodzić głowę, nie powietrze. Dla tych, którzy chcieliby wybić sobie z głowy instalację tej aplikacji, proszę bardzo, jest też młotek.
Między snem, duchem a… głupotą
Niektóre aplikacje udają poważne narzędzia badawcze, ale kończą w kategorii horror-komedii. GhostTube Camera to przykład idealny. Łączy kamerę, mikrofon i czujniki ruchu, aby „wykrywać duchy” w otoczeniu. Co kilka minut pojawia się komunikat „unknown presence detected”, a użytkownik ma wrażenie, iż coś faktycznie dzieje się w pokoju. To aplikacja, która potrafi przestraszyć, mimo iż nie robi nic. A może właśnie dlatego. Sprawdziłem, nic nie znalazła. No cóż. Z zupełnie innej strony podchodzi Sleep Talk Recorder, czyli program, który nagrywa wszystko, co mówimy przez sen. Dla jednych to fascynujące narzędzie do analizy snów, dla innych źródło autentycznego lęku. Bo kiedy o drugiej w nocy słyszysz w nagraniu głos, który nie brzmi jak twój, zaczynasz rozumieć, iż technologia czasem wie za dużo.

Prawdziwym ekstremum kreatywności (lub głupoty, zależy od perspektywy) jest Send Me to Heaven (S.M.T.H.). Aplikacja mierzy wysokość, na jaką wyrzucisz swój telefon. Bierzesz urządzenie, rzucasz w niebo, a czujnik przyspieszenia rejestruje wynik. Ranking globalny pokazuje rekordzistów, którzy zaryzykowali ekran i zdrowy rozsądek w imię cyfrowej chwały. To aplikacja, która udowadnia, iż Darwin Awards powinny mieć kategorię „mobilne”. Mój ekran już wystarczająco dużo wycierpiał, więc testy zakończyły się dość szybko. Nieco bardziej przydatna, choć równie osobliwa, jest RunPee. To aplikacja, która analizuje filmy i wskazuje momenty, w których… można bezpiecznie iść do toalety. Zamiast spoilerów porady w stylu „po 48. minucie masz trzy minuty przerwy, nic ważnego się nie dzieje”. Brzmi absurdalnie, ale w praktyce działa. Dla kinomanów z pęcherzem nie do opanowania. Wręcz błogosławieństwo.

Złote piksele i inne iluzje
Żadna lista dziwnych aplikacji nie byłaby pełna bez I Am Rich. Program, który nie robi nic, poza wyświetlaniem rubinowego klejnotu i napisu „I am rich, I deserve it”. Oryginalna wersja kosztowałaby prawie tysiąc dolarów i byłaby deklaracją statusu dla tych, którzy mogli sobie pozwolić na zapłacenie za nic. Dziś dostępne są darmowe kopie, bo choćby próżność przeszła na model freemium. Jeszcze bardziej ambitny w swojej absurdalności jest WiFi Charger, który obiecuje ładowanie baterii z energii fal Wi-Fi. Tysiące ludzi próbowały, trzymając telefon przy routerze, czekając, aż poziom naładowania wzrośnie. Nie wzrósł, ale entuzjazm nie opadł. Niektórzy pisali w recenzjach, iż „coś czuli”, więc może jednak coś działa, na wyobraźnię.

Jest też symulator… zapalniczki. Grałem w symulator autobusu, Grass Simulator czy kultowy Goat Simulator, ale o zapalniczce bym nie pomyślał. Otwierasz aplikację, przeciągasz palcem po ekranie, a na wyświetlaczu pojawia się płomień. Można go „zdmuchnąć”, można też bawić się w zapalanie i gaszenie, jak znudzone dziecko na imprezie. Nie zapalisz nią papierosa, ale za to możesz poczuć się, jakbyś miał w kieszeni Zippo z XXI wieku. Tyle, iż bez benzyny i sensu.
Z tej samej kategorii wizualnych iluzji pochodzi Thermal Camera. Pokazuje obraz z kamery w barwach imitujących termowizję. Czerwony, niebieski, zielony, niby nauka, a jednak sztuka. Niektórzy użytkownicy twierdzą, iż wykryli nią zwierzęta w ciemności, inni, iż duchy. Prawda jest taka, iż aplikacja wykrywa tylko ludzką potrzebę poczucia, iż mamy w kieszeni technologię z filmów o Predatorze. Sprawdziłem na moim kocie. Aplikacja pokazała, jakby już nie żył. A ma się dobrze.
Na tle tego wszystkiego GeoGuessr wydaje się niemal poważna. Gra, która przenosi nas w losowe miejsce na świecie i każe zgadnąć, gdzie jesteśmy, patrząc na zdjęcia z Google Street View. To jednocześnie zabawa, lekcja geografii i test spostrzegawczości. Po godzinie człowiek orientuje się, iż zna każdy billboard w Azji, ale nie potrafi odróżnić Florydy od Portugalii.

Świat, który bawi się własną głupotą
Trudno dziś odróżnić aplikację parodię od projektu artystycznego. Czy Poop Map to satyra na nadmiar danych, czy tylko pretekst, by pośmiać się z ludzkiej szczerości? Czy I Am Rich to kpina z konsumpcjonizmu, czy manifest próżności? A może każda z tych aplikacji jest jak małe lustro współczesności, które odbija nasze potrzeby, lęki i poczucie humoru? Nie wiem, ale takich absurdów w Sklepie Play znajdziecie zdecydowanie więcej.
Zdjęcie tytułowe: Google Play