Muzyka w wysokiej rozdzielczości. Fanaberia czy realna potrzeba

news.5v.pl 1 tydzień temu

Jak to jest z tym Hi-Fi? Czy naprawdę jego wprowadzenia potrzebuje tylko garstka ludzi?

Jest kilka niezawodnych sposobów by wywołać zamieszanie w sieci. W przypadku technologii jednym z nich jest wydanie jakiejkolwiek opinii na temat serwisów streamingowych i jakości przez nie oferowanej. Nie ma bowiem tekstu, w których nie padłaby wzmianka odnośnie obecnej oferty Spotify, w którym ktoś w komentarzach nie wyraziłby swojej frustracji odnośnie tego, iż w tym serwisie nie ma jeszcze muzyki w jakości Hi-Fi, i to pomimo wielu zapewnień oraz tego, iż konkurencja poradziła sobie z tym lata temu.

Naturalnie jednak jest bardzo dobry powód tego, iż pomimo, iż oferta Spotify jest „najuboższa” jakościowo, to właśnie ten serwis dzierży palmę pierwszeństwa, o ile chodzi o liczbę użytkowników. W takim wypadku można zadać sobie pytanie, czy wprowadzenie audio w wysokiej rozdzielczości jest naprawdę potrzebne. Ostatnio zapoznałem się z opinią, iż w istocie taka zmiana nie jest potrzebna. I co interesujące – w większości się z nią zgadzam, ale jednocześnie – pokazuje ona pewien bardzo zamknięty schemat myślenia, z którym chciałbym wejść w polemikę.

Co więc z tym Hi-Fi? Zacznijmy od tego, dlaczego nie jest potrzebne

Dla tych, którzy nie lubią dużo czytać, odpowiem TL;DR – dla większości nie, ale to nie jest żadna wymówka, żeby go nie wprowadzać. Zacznijmy jednak od argumentów, które przytacza AndroidPolice, a z którymi się zgadzam. Chodzi tu przede wszystkim o to, iż w przypadku sprzętu, z którego korzystamy na co dzień (aka słuchawki bluetooth), przeskok jakościowy w przypadku muzyki będzie… znikomy, bądź choćby zerowy.

Dlaczego? Dlatego, iż w tym wypadku wszystko tak naprawdę zależy od jakości sprzętu z jakiego korzystamy. Wysokiej klasy wzmacniacz, ze świetnym DACiem, który jest podpięty do kolumn podłogowych, ma szansę pokazać różnicę pomiędzy MP3 320 Kbps, a jakością CD (i pokazuje), ale słuchawki bluetooth za 200 zł – już niekoniecznie. Nie znaczy to, iż takie słuchawki mogą nie grać „fajnie”, ale ich ograniczenia konstrukcyjne same z siebie wykluczają jakikolwiek sens pompowania do nich muzyki w wysokiej jakości. Jednak o ile słuchamy muzyki „w biegu” – na spacerze, w metrze, w samochodzie, czy choćby w czasie pracy – prawdą jest to, iż jakość MP3 w zupełności wystarcza. Nie wierzycie – zróbcie test na swoim sprzęcie.

Czytaj dalej poniżej
Źródło: Depositphotos

Drugą kwestią jest też to, czy… sami ludzie chcą Hi-Fi. Niestety nie dotarłem do żadnych przekrojowych badań na ten temat, ale już same statystyki pokazują, iż w tym wypadku fakty nie przemawiają za zwolennikami Hi-Fi. W przypadku Spotify mamy 615 milionów użytkowników, z czego 239 mln to osoby posiadające subskrypcję. Oznacza to, iż ponad 370 mln osób słucha muzyki nie tyle z reklamami, ale też z bitratem na poziomie 160 kbps, bo taki oferowany jest w darmowym tierze. Ile osób słucha w jeszcze niższym, odpalając nagrania z YouTube’a?

Źródło: Depositphotos

No i w końcu dochodzimy do aspektów czystko biologicznych i twierdzenia, iż „ludzkie ucho nie usłyszy różnicy powyżej 16 kHz próbkowania”. I choć brzmi to bardzo podobnie do „ludzkie oko nie widzi więcej niż 30 fps”, to w tym wypadku jestem w stanie się do tego twierdzenia przychylić, ponieważ jest ono potwierdzone szeregiem badań. o ile więc większość z nas ma w nosie jakość, a nasz sprzęt nie jest w stanie skorzystać z lepszej jakości, której choćby nie usłyszymy przez to, jak skonstruowany jest ludzki słuch, to po co w ogóle ta zabawa?

A teraz – dlaczego powinno się pojawić

Artykuł na Android Police podsumowuje, iż o ile mamy słuchawki bluetooth, powyżej 40 lat bądź nie siedzimy przed dużym wzmacniaczem, Hi-Fi będzie stratą pieniędzy. I jest to prawda. Ale jest to też moim zdaniem spory błąd w myśleniu o rozwoju audio. Dlaczego? Zobaczcie, iż w tym wypadku sprzęt ZAWSZE idzie za sposobem słuchania muzyki. Producenci wzmacniaczy błyskawicznie porzucili produkcję napędów CD na rzecz tworzenia wzmacniaczy sieciowych, bo tak użytkownicy chcieli słuchać muzyki. To samo ze słuchawkami, systemami multiroom etc. Wszystko dostosowało się do tego, jakie warunki pasowały akurat na rynku streamingu.

Zmierzam do tego, iż patrzenie na Hi-Fi tylko i wyłącznie z perspektywy obecnego dziś na rynku sprzętu jest jak patrzenie na prędkość internetu w 2010 i mówienie, iż nikt nigdy nie wykorzysta 300 Mbit/s. Tymczasem nowe możliwości sprawiły, iż pojawiły się sprzęty i usługi, które z takich możliwości skorzystały. Owszem, dziś z możliwości takiego streamingu mogą skorzystać ci, którzy mają duże, stacjonarne zestawy audio (niekoniecznie super drogie), ale kiedy dostęp do streamingu w Hi-Fi stanie się powszechny, na rynku na pewno pojawi się wiele opcji (najpierw drogich, potem stopniowo coraz bardziej przystępnych), które będą w stanie skapitalizować na coraz wyższej jakości.

I nie, prowadzenie Hi-Fi nie będzie żadną rewolucją, tak samo jak rewolucją nie było wprowadzenie ekranów 4K, odświeżania 120 Hz czy Ray-Tracingu w grach. Jednak wszystkie te rzeczy z czasem stały się standardem i wszyscy zgodzimy się, iż dziś ciężko sobie wyobrazić mówienie o jakości bez którejkolwiek z nich. I tak jest też z audio. Dla wielu Hi-Fi na obecnym etapie będzie zbędne, a ci, którzy faktycznie interesują się tematem, już teraz prawdopodobnie mają jakąś formę dźwięku w wysokiej jakości. Czy to przez słuchanie płyt CD, czy to przez inne usługi streamingowe albo posiadanie własnej kolekcji plików.

Jednak Hi-Fi w Spotify będzie dla mnie krokiem w kierunku polepszenia jakości audio „dla mas”, a jest szansa, iż wiele osób dopiero wtedy dowie się, iż coś powyżej MP3 320 kbps w ogóle istnieje. I chociażby dlatego jego wprowadzenie jest konieczne.

Źródło: Depositphotos

Idź do oryginalnego materiału