Może nie smart, ale spryciarz. Thule AllTrail X – test na szlaku

konto.spidersweb.pl 4 godzin temu

Thule to producent dobrze przemyślanych toreb oraz plecaków, także do przenoszenia elektroniki. Teraz firma wysłała nam na testy plecak turystyczny Thule AllTrail X, najeżony pomysłowymi rozwiązaniami przygotowanymi z myślą o fanach pieszych wycieczek.

Jest wielki. Jest pełen kieszeni oraz zamków. Jest tak sprytnie zaprojektowany, iż jeżeli jakiś plecak zasługuje na miano smart, to właśnie Thule AllTrail X. Po kilku tygodniach weekendowych przygód wiem, iż nie jest to plecak idealny, ale jestem pod wrażeniem rozwiązań, które Thule zaimplementowało do plecaka. Chciałbym pokazać wam najciekawsze z nich:

Chwytasz i zmieniasz wysokość plecaka. Regulacja tułowia powinna być standardem.

Plecaki turystyczne muszą być o wiele lepiej dopasowane do użytkownika od klasycznych plecaków miejskich. Po pierwsze, mają dodatkowy pas biodrowy. Po drugie, nosimy w nich znacznie cięższą zawartość. Po trzecie, wykonujemy z nim aktywność fizyczną, jak wspinaczka czy spacer stromym zboczem. Wszystko to sprawia, iż czasem plecak – chociaż świetny – nie jest idealnie kompatybilny z naszym ciałem oraz proporcjami.

Thule ma na to sposób, w postaci mechanizmu regulacji wysokości tułowia. Plecak Thule AllTrail X został podzielony na dwie główne części stykające się z plecami noszącego: dolna, na odcinek lędźwiowy, oraz górna, na wyższą część pleców, łopatki i ramiona. Tę górną część możemy częściowo odczepić od plecaka – jest bowiem na rzepy – a następnie przesuwać w górę lub w dół, w zakresie 10 cm.

Dzięki naniesionej na materiał miarce, w centymetrach oraz calach, łatwo zapamiętać ulubione ustawienie plecaka. Nawet, jeżeli korzysta z niego kilka osób. Z kolei sam mechanizm regulacji działa w oparciu o ruch przesuwający pod materiałem. Co za tym idzie, górnej części pleców nie da się zdemontować w całości. Konstrukcja jest spójna i pozbawiona elementów, które mogą odpaść.

Na podobne rozwiązanie decyduje się w ostatnich latach kilku innych producentów, na czele z Decathlonem. Nie jest to zatem żadna przełomowa nowość. Jednak rozwiązanie stosowane przez Thule wydaje się najsolidniejsze. Jest spójne w zakresie bryły plecaka, nie dochodzi do rozregulowań, a miarka to praktyczny dodatek.

Thule AllTrail X współgra z systemami nawadniania, ale w moim przypadku laptop wygrywa z bukłakiem.

W środku zielono-brązowego plecaka o pojemności 35l znajduje się główna komora oraz masa, masa dodatkowych kieszeni. Mam nadzieję, iż poprawnie wyliczam wszystkie, ale nie jestem tego pewien, bo plecak ma masę sekretów oraz zakamarków:

  • główna komora, najbardziej pojemna;
  • piankowa kieszeń siatkowa L na elektronikę/podajnik wody;
  • wewnętrzna kieszeń siatkowa M (np. na bluzę);
  • wewnętrzna kieszeń ciastkowa S (np. na klucze);
  • zewnętrzna kieszeń zamkowa szybkiego dostępu (np. na portfel);
  • zewnętrzny otwór na zamek (skrót) do kieszeni M;
  • otwarta zewnętrzna kieszeń boczna lewa;
  • otwarta zewnętrzna kieszeń boczna prawa;
  • zewnętrzna kieszeń na zamek pasa biodrowego;
  • zewnętrzna kieszeń na osłonę przeciwdeszczową;
  • zewnętrzne mocowania na kije trekingowe;
  • mocowania na karabinki.

Kocham fakt, iż kieszeń na podajnik z wodą (brakuje go w zestawie) mogę wykorzystać jako kieszeń na elektronikę, np. laptopa. Jest bowiem nie tylko pojemna, ale również z gąbczastym wypełnieniem, amortyzując wstrząsy oraz nacisk innych przedmiotów znajdujących się w plecaku. Dzięki temu, gdy jadę na weekend do Ustronia, wszystko pakuję w Thule AllTrail X. NIe muszę mieć oddzielnej torby na elektronikę. Switcha 2 oraz MacBooka wrzucam do gąbczastej kieszeni.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać z kieszeni zgodnie z sugestią producenta. Obok wewnętrznej komory znajduje się otwór na rurkę wychodzącą z bukłaka, a nad nią materiałowy haczyk do przymocowania worka z cieczą. Brakuje tylko samego bukłaka, co mocno mnie zdziwiło. Mówimy wszakże o plecaku za ponad 700 zł. Gdy kupowałem rowerową nerkę Thule (tak, jestem fanem marki), tam worek z rurką jest w standardzie.

Najlepszym rozwiązaniem w Thule AllTrail X jest dla mnie worek przeciwdeszczowy sprytnie chowany w komorze.

W dole plecaka, zaraz obok czarnej metki z napisem waterproof, znajduje się mały zamek strzegący dostępu do zawartości drobnej zewnętrznej kieszeni. W jej środku znajduje się wyraziście niebieski materiał przeciwdeszczowy, trzymany na materiałowej końcówce wszytej we wnętrze omawianej kieszonki.

Gdy dopada mnie ulewa, wysuwam niebieski materiał przeciwdeszczowy, a następnie rozciągam go na cały plecak. Proces nakładania przeciwdeszczowego tworzywa jest bajecznie prosty. Duża w tym zasługa gumek ściągających, dbających o to, aby narzuta nie zwiewała z plecaka podczas silnego wiatru. Niby rozwiązanie proste, niby nic wyszukanego, ale kapitalnie działa w praktyce. Doceniam fakt, iż osłona stanowi integralną część plecaka, co za tym idzie, nie zgubimy jej. Thule zapewnia możliwość odpięcia, ale trzeba się chwilę pomęczyć.

Mamy dziwne lato, na południu Polski regularnie pada deszcz, a oberwania chmur zdarzają się nagle i nieoczekiwanie. Dlatego mechanizm przeciwdeszczowy w plecaku Thule AllTrail X już kilka razy ratował mi skórę. Dosłownie, ponieważ okrycie jest na tyle elastyczne, iż mogę je naciągnąć nie tylko na plecak, ale choćby na własną głowę. Zdjęć nie będzię, wygląda się wtedy jak ostatni kretyn. Za to zdecydowanie warto wspomnieć o takiej możliwości.

Osłona zdecydowanie nie zastąpi kurtki przeciwdeszczowej, ale jeżeli zaczęło padać, a my nie mamy przy sobie kaptura ani kapelusza, zawsze jest to funkcjonalne awaryjne rozwiązanie. Tylko zostawia kreskę na czole, ostrzegam miłośników górskiego selfie.

Thule AllTrail X – a co poszło nie tak?

Nie jestem przesadnym fanem głównego zamka pilnującego dostępu do głównej komory. Jest solidny, ale szeroki i w kształcie wydłużonej litery „U”. Dzięki takiemu zamkowi górna część plecaka zamienia się w sporą klapę, która mieści aż dwie osobne kieszenie – jedną na zewnątrz, drugą wewnątrz. Brzmi świetnie, ale przez zamek „U” nie mogę dostać się do głównej komory ani szybko, ani jedną ręką. Coś za coś.

Thule stara się minimalizować ten problem dodatkowym zewnętrznym zamkiem szybkiego dostępu (tzw. skrót). Tyle tylko, iż ten nie prowadzi do najpojemniejszej głównej komory, ale siatkowej kieszeni M znajdującej się zaraz obok. Co za tym idzie, podczas pakowania się warto pamiętać, aby do głównej komory trafiały wyłącznie te rzeczy, których najmniej potrzebujemy na samym szlaku.

Nie jestem też fanem umiejscowienia uchwytów na kijki. Przeszkadzają w dostępie do głównej komory, właśnie ze względu na nieco nietypowy, szeroki zamek główny. Złapałem się na tym, iż wolę wkładać je do środka plecaka przy pomocy tzw. skrótu, niż korzystać z dedykowanego rozwiązania. Ach, no i pasek biodrowy – zakres jego regulacji nie jest powalający. Znacznie szersi panowie oraz panie mogą się po prostu nie dopiąć.

Thule AllTrail X po kilku tygodniach testów – jest sprytnie, ale nie zawsze najlepiej.

W pewnych kategoriach produktowych, jak bagażniki rowerowe czy torby na elektronikę, Thule jest absolutnie bezkonkurencyjne. Weźmy moją ulubioną serię Subterra. Korzystam z niej od ponad roku, biorę ją na praktycznie każdy wyjazd służbowy i „sprzedałem” już trzy modele innym osobom, widzącym jak dobrze spisuje się ten produkt w akcji.

Przypuszczam, iż Thule AllTrail X nie zrobi podobnego efektu. Gdy wyciągam osłonę przeciwdeszczową albo reguluję wysokość plecaka, jest zachwyt postronnych. Jednak pod względem samego użytkowania, po wielu godzinach na szlaku, mogę z przekonaniem napisać: Thule nie rozbija banku. Nie wprowadza zupełnie nowej jakości ani nie pokazuje rywalom, gdzie raki zimują. To po prostu wygodny plecak o dosyć nietypowej konstrukcji, który momentami jest nazbyt odmienny od głównego nurtu. Za to oferuje kilka niezwykle sprytnych rozwiązań.

Idź do oryginalnego materiału