Miasto wprowadziło prohibicję na czipsy. Tak, dobrze czytasz

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Kiedy polskie miasta zastanawiają się, czy wieczorami powinno się sprzedawać procentowe trunki, w Monachium idą krok dalej i zakazują sprzedaży czipsów.

Jak informuje PAP, powołując się na niemiecki dziennik „Muenchner Merkur”, zakaz wprowadzono w dzielnicy uniwersyteckiej. Kioski znajdujące się w okolicach Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana nie będą mogły sprzedawać czipsów po godz. 20:00.

Nie chodzi choćby o względy zdrowotne i obawy, iż ktoś sięgnie po słoną przekąskę po godz. 21:00

W ten sposób władze Monachium chcą zmniejszyć liczbę śmieci w dzielnicy – widocznie głodni studenci pałaszowali zawartość od razu, wyrzucając opakowanie gdzie popadnie; my znamy ten problem za sprawą niezwykle u nas popularnych, na dodatek bardziej szkodliwych „małpek” – oraz ograniczyć hałas. Wycieczki po czipsy przeszkadzały pozostałym mieszkańcom okolicy.

Jak tłumaczy burmistrz Monachium, Dominik Krause, mieszkańców trzeba chronić i „nie do przyjęcia jest sytuacja”, kiedy na chodnikach leży szkło, a podwórka i wejścia do budynków są „wykorzystywane jako toalety”. Między wierszami można wyczytać, iż niekoniecznie to czipsy są powodem złego zachowania studentów, ale wyprawa po przekąskę w zbyt imprezowym stanie może być okazją do chuligańskich wybryków. Skoro teraz nie będzie można zwalczyć głodu w ten sposób, to zniknie argument, by w ogóle wychodzić. I tym samym nie pojawi się ochota, aby jedzenie jednak czymś popić.

Zresztą władze Monachium musiały zdawać sobie sprawę, iż to niekoniecznie czipsy są głównym winowajcą, bo podobny zakaz dotyczył sprzedaży butelkowego piwa po godz. 22:00 – coraz częściej podobne inicjatywy powstają i w polskich miastach. gwałtownie z prohibicji się wycofano, bo sami właściciele kiosków poskarżyli się, iż decyzja polityków uderza w ich interesy. U nich żniwa zaczynają się dopiero po godz. 22:00, kiedy inne sklepy są już zamknięte.

Dlatego zakaz cofnięto, ale z zastrzeżeniem, iż jeżeli dalej będą burdy i rozgardiasz, to znowu trzeba będzie sięgnąć po surowe rozwiązania.

Jedni chcą się bawić, drudzy chcą wypoczywać. I trudno to pogodzić

Jeden z krakowskich klubów wręczył okolicznym mieszkańcom w ramach zadośćuczynienia nie tylko saszetkę herbaty i kupon na darmową kawę, ale też zatyczki do uszu. Sąsiedzi, jak relacjonuje krakowska „Wyborcza”, uznali ten gest za bezczelny i można zrozumieć ich reakcję. W Krakowie przez moment z hałasem sobie częściowo poradzono, w czym pomogła ustawa antyhałasowa. Po kilku miesiącach Sąd Administracyjny stwierdził, iż jest nieważna, bo zabrakło m.in. sprecyzowania, czym jest hałas. Społecznicy liczą, iż po poprawkach ustawa wróci.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0GbLL3MXnKxDjhnk1FkXtPHyw2AXCwJ2zhLLKB6Aag1efb42JCG9eQWWjtbk6hRFwl&id=61556560972708

Nie tylko takie działania na rzecz ograniczenia hałasu nie zawsze mają szczęśliwe zakończenie. Alternatywą dla hałaśliwych imprez miały być tzw. silent disco – uczestnicy zakładają słuchawki i bawią się w rytm muzyki serwowanej przez różnych DJ-ów, a wokół jest dzięki temu cicho. Idealny kompromis? Nie do końca.

Mieszkańcy Poznania skarżą się, iż takie imprezy i tak są źródłem hałasu. Muzyki może i nie słychać, ale za to niesie się śpiew tańczących. Co więcej, jak informuje codziennypoznan.pl, „nie brakuje osób załatwiających swoje potrzeby fizjologiczne w okolicznych bramach, a także tych, którzy zostawiają puste butelki i puszki po wypitych trunkach”. Czyli trochę jak z czipsami w Monachium – nie jest to główne źródło problemu, ale sprzyja wybrykom.

Poznański radny Przemysław Plewiński przygotował interpelację w tej sprawie, zwracając uwagę, iż imprezy organizowane regularnie mogą przyczyniać się do wyludniania centrum miasta. Zaapelował do prezydenta, aby zwrócił uwagę organizatorom i straży miejskiej, żeby ta bardziej przyłożyła się do pilnowania porządku.

Czytaj też:

Idź do oryginalnego materiału