Zdjęcie: Fujifilm X-T3
Początek stycznia to dla mnie zdecydowanie czas wyjątkowo fotograficzny. Wszystko za sprawą magicznego Nikona Coolpix A, który, patrząc po statystykach, spotkał się z ogromnym zainteresowaniem (wcale się nie dziwię). Teraz w moje ręce trafił aparat, który zaprzątał moją głowę przez ostatni rok. Poznajcie nie najnowszego, ale zdrowo-rozsądkowego Fujifilm X-T3!
Synonimami topowego sprzętu fotograficznego były dla mnie zawsze Nikon i Canon. Oczywiście to nie do końca uczciwe, bo mamy jeszcze Sony, z którym nigdy nie było mi po drodze. Chociaż raz było blisko, bo byłem gotowy kupić pełną klatkę, ale to PR Canona dał mi sprzęt do testów od ręki, a pracownicy Sony trzymali mnie przez kilka miesięcy i ostatecznie nie udostępnili aparatu do testów z przeróżnych powodów. Zakochałem się w prędkości i precyzji działania bagnetu RF i tak stałem się szczęśliwym właścicielem Canona EOS R6, z którego korzystam do dzisiaj, a wszystkie zdjęcia - z moich recenzji - wykonane są właśnie nim.
Powrót do fotografii po wielu latach
Ci, którzy śledzą cykl #analoglife, doskonale wiedzą, jak mój powrót do fotografii wyglądał, ewoluował. Wskoczyłem w obszar aparatów analogowych, które można było kupić za niewielkie pieniądze. I w końcu oddałem się przyjemności rejestracji obrazów na materiale światłoczułym. Przewinęło się przez #analoglife sporo starych aparatów 35mm, ale nie zabrakło i średniego formatu. O tym sporo poopowiadałem Wam w materiale video:
https://www.youtube.com/embed/Xr6PMP7jXtU
Ktoś napisał ostatnio komentarz pod jednym z artykułów związanych z #analoglife, iż co to za analoglife, jeżeli ostatnio piszę tylko o starych cyfrówkach. To bardzo zasadne pytanie, które uświadomiło mi, jak wielkie koło zatoczyłem. Po kilkunastu latach bycia związanym z fotografią (szczególnie przez pierwsze 5-8 lat), gdy robiłem sporo zleceń komercyjnych, znudziło mi się. Wówczas przeskoczyłem nieco w stronę VDSLR, które zaczynało raczkować. interesujące doświadczenie, ale nie pochłonęło mnie.
Wróciłem po latach, szukając nowych emocji z fotografią. Zaczęło się ze wspomnianymi analogami, ostatecznie skończyłem na kultowych, starych i cyfrowych kompaktach, które uwielbiam. Natomiast cała podróż doprowadziła mnie do punktu, w którym podjąłem decyzję, iż chyba znalazłem swoje miejsce. No i kupiłem Fujifilm X-T3.
Kiedy kupiłem kilka tygodni temu Nikona Coolpix A, jarałem się jak dziecko. Udało się go choćby zabrać na kilka wypadów rowerowych i złapać kilka ciekawych kadrów. Przepadłem. Warto zaznaczyć, iż dalej mam w domu pełną klatkę od Canona. Sęk w tym, iż to aparat, do którego nie mam emocji, chęci do zabierania go ze sobą na foto-spacery czy tym bardziej na rower (rozmiary). Coolpix towarzyszy mi cały czas i z przyjemnością wyciągam go z kieszeni, łapiąc kadry. Ktoś w materiale video pięknie nazwał to zjawisko, bo miał taką samą sytuacje jak ja: a
paraty do pracy to woły robocze, nie dają emocji, mają zrobić po prostu ultra dobrej jakości foto. A do focenia z czystej przyjemności mam inne aparaty.
Zrozumiałem, iż w końcu ktoś nazwał to, czego doświadczam, a moje wyrzuty sumienia związane z kupowaniem kolejnych (na szczęście bardzo tanich) starych aparatów kompaktowych zniknęły. Skoro mam już swój setup na rower, gdzieś w głowie zamajaczył mi scenariusz, iż chciałbym spróbować swoich sił z Fujifilm, którego filozofia mnie kupiła, kiedy to moja małżonka zaczęła korzystać z X100T. Wszystkie te przepisy customowe na kolorki zdjęcia (
recipes), predefiniowane na kompletnie innym poziomie, brak filtra dolnoprzepustowego dające inny charakter zdjęciom, a przede wszystkim cała ta ergonomia spowodowała, iż bardzo nieśmiało przez ostatnie miesiące czytałem, oglądałem, szukałem informacji, aby znaleźć odpowiedź na pewne pytanie. Który Fujifilm byłby dla mnie idealny?
Wiadomo, kultowy i
wyhajpowany
X100V odpadł, bo ceny są astronomiczne. Pomyślałem, iż jednak opcja zmiennej optyki byłaby dość kusząca, tym bardziej iż jest w czym wybierać (w setupie Fuji). Potem pojawiła się linia X-Pro. To właśnie dzięki niej kosmicznie prezentował się
X-Pro3, dając niesamowity feeling aparatu analogowego. Producent choćby przewidział malutki ekranik na pleckach aparatu, w którym wybieramy symulację filmu. A trzeba się nieco nagimnastykować, żeby wywrócić adekwatny ekran i zobaczyć zrobione zdjęcie.
Był choćby przez chwilę nieosiągalny nigdzie X70. Poważnie rozważałem X-H1, tyle iż to prawdziwy bydlak. Chociaż dalej uważam, iż jest piękny i, o dziwo, niedrogi, bo można go kupić poniżej 3k PLN. Ostatecznie padło na linię z serii X-T. Tutaj pojawił się prawdziwy zgryz, bo X-T3 z łatwością można było kupić poniżej 3k PLN, a X-T4 i najświeższy X-T5 kosztowały odpowiednio od 4,5 do 7,5k PLN. Pomyślałem, iż X-T5 byłby dobrym pomysłem, bo jest w nim najświeższy procesor X-Trans i masa dodatkowych gadżetów. Po wielu rozmowach, a to z Danielem, a to ze sklepami, w końcu doszedłem do wniosku, który już wcześniej znałem:
X-T3 to najlepszy stosunek jakości do ceny. X-T5 jest droższy ponad 2,5x, ale nie daje 2,5x więcej możliwości.
I tak wpadł w moje ręce X-T3 w idealnym stanie. Kupiony na jednej z fejsbukowych grup, które skupiają fanów Fujifilm. Wprawdzie miała być wersja czarna, bo zdecydowanie wykazuje większą odporność na przetarcia, ale mój
srebrak był tak piękny, iż nie mogłem się oprzeć.
Spędziłem z nim już kilka godzin i jestem zachwycony. Widzę też kilka drobiazgów, które, mam nadzieję, są kwestią tylko i wyłącznie zmiany przyzwyczajeń. Tym długim wywodem doszliśmy do kluczowego momentu - mogę podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami.
Fujifilm X-T3 - guziczki
Są genialne! Jest ich pełno, są wszędzie i każdy coś potrafi. X-T3 daje pełną kontrolę (jeśli oczywiście obiektyw ma ustawienia przysłony) nad tym, co chcecie zmienić, ustawić, nie wchodząc do menu aparatu. Szczególnie genialnie wykonane są pokrętła do ustawienia czasu lub ISO, bo są dwufunkcyjne! Żeby przestawić dodatkowe opcje, musimy wcisnąć blokadę na szczycie pokręteł - ależ to świetnie Fujifilm wymyśliło!
Mam spory problem z przyzwyczajeniem się jednak do lokalizacji przycisku podglądu zdjęć. W Canonie znajduje się on intuicyjnie po prawej dolnej stronie aparatu, gdzie w X-T3 znajduje się Back/Disp. A przycisk do poglądu zdjęć jest tam, gdzie w Canonie przycisk do Menu. O zgrozo, wiele wody w Wiśle upłynie, zanim się przyzwyczaję.
Uważam też, iż główne pokrętło na pleckach, które obsługujemy kciukiem jest... za małe, za bardzo schowane w obudowie i nad wyraz mało precyzyjne. Być może to jednak tylko problem mojego egzemplarza? Do sprawdzenia.
[gallery link="file" columns="2" size="medium" ids="221423,221422,221428,221427"]
Przepisy (recipe) na kolorki
To prawdziwe serce! Chociaż na początku, kiedy usłyszałem o tej opcji w Fujifilm, pomyślałem: po co? Przecież podobne efekty można osiągnąć w postprodukcji. Dalej jest to prawda, ale jest w tym jakaś analogowa magia, gdy możecie ustawić sobie filtry w taki sposób, żeby osiągnąć wybrany efekt. Mało tego! Są dedykowane serwisy, które udostępniają Wam gotowe przepisy do osiągnięcia efektu znanego z filmów 35mm.
Menu w X-T3
Kolejnym sporym zaskoczeniem jest to, iż w samym menu można ustawić dosłownie wszystko. To już chyba wpisane jest w filozofię Fujifilm, aby użytkownik miał w 100% wpływ na swój aparat. Nowością jest dla mnie to, iż każdy pojedynczy guzik mogę ustawić wedle własnych preferencji (poprzez przypisanie konkretnych zadań).
Do tego X-T3 ma idealny rozmiar. Nie jest ogromny, nie jest też malutki. Okej, nie jest to grip znany mi z R6, ale umówmy się, iż to kompletnie dwa różne segmenty, jeżeli chodzi o gabaryt. Do zestawu na start kupiłem sobie TTArtisan 27mm f2.8, któremu poświęcę osobny artykuł, bo to kawał fajnego sprzętu za malutkie pieniądze.
Podsumowując moje pierwsze wrażenia, szykuje się piękna przygoda z Fujifilm X-T3. Zbudowałem swój lineup i obawiam się, iż moja fotograficzna przygoda doświadczana w ramach cyklu #analoglife, dobiegła do końca. Przynajmniej w tym wymiarze, który poznaliście. Mam analogową małpkę, dalej mam Hexara (na sprzedaż), jest analogowy średni format i cała masa kompaktowych małpek i jej największe gwiazdy: Nikon Coolpix A na rower, Fujifilm X-T3 jako daily i Canon R6, który dzieli i rządzi zawodowo (do video i zdjęć produktowych).
Mam nadzieję, iż wiem już wszystko, co chciałem, chociaż ciągle mam dziwne ciągoty, aby doświadczyć systemu Sony. Dobrze jednak, iż jestem trochę na nich obrażony. To daje mi bezpieczną pozycję. ;-)
A sama recenzja Fujifilm X-T3 wkrótce!