Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem w testach tak niejednoznaczny sprzęt, jak Tissot T-Touch Connect Solar. Obiektywnie ten zegarek nie ma sensu. A jednak jest w nim coś, co sprawia, iż z każdym dniem użytkowania lubiłem go coraz bardziej i dziś już rozumiem, dlaczego powstał.
Tissot T-Touch Connect Solar to tzw. zegarek hybrydowy. W gruncie rzeczy patrzymy tu na klasyczny, analogowy, kwarcowy zegarek legendarnej marki, tyle iż u dolnej części tarczy ma niewielki, dotykowy ekran. Oczywiście taka konstrukcja nie jest niczym nowym – jako pierwszy wprowadził ją nieco zapomniany zegarek Martian Notifier, zaś Tissot miał w swoim portfolio zegarek Tissot T-Touch Solar Expert, wykorzystujący niewielki ekran dotykowy do wyświetlania dodatkowych informacji. Tutaj po prostu dorzucono funkcje smart i łączność bezprzewodową.
Hybryda Tissota kosztuje około 5000 zł, zależnie od wersji. W świecie klasycznych zegarków, to choćby nie półka średnia. Jednak w świecie zegarków inteligentnych to już bardzo wysoka kwota. Czy T-Touch Connect Solar wart jest swoich pieniędzy? I czy w ogóle warto kupić taką przedziwną hybrydę, która nie jest ani smartwatchem, ani automatycznym zegarkiem?
Tissot T-Touch Connect Solar ma wiele wad
Zacznę tę recenzję od wyliczenia tego, co mi się w tym zegarku nie podoba. A nazbierało się tego naprawdę sporo, bo moja przygoda z „inteligentnym” Tissotem zaczęła się bardzo wyboiście. A mianowicie – mimo usilnych starań nie udało mi się go sparować z żadnym telefonem. Próbowałem pięciu różnych telefonów z Androidem 12, próbowałem iPhone’a 13 Pro, kompletnie nic to nie dawało. Ponosiłem więc Tissota T-Touch Connect Solar jak zwykły „głupi” zegarek przez dzień-dwa i schowałem go do szafy.
Potem jednak aplikacja Tissota na iPhonie została zaktualizowana, więc spróbowałem połączyć zegarek jeszcze raz – tym razem skutecznie. Niestety, gdy oddawałem zegarek do producenta połączenie ze telefonami innymi niż iPhone nie było możliwe i nie wiem, czy wynika to z ułomności samego zegarka, czy braku kompatybilności z Androidem 12.
Sama aplikacja producenta jest też, tak po prostu, bezużyteczna. Nie licząc może informacji o liczbie pokonanych danego dnia kroków, aplikacja ani nie zbiera, ani nie wyświetla żadnych wartościowych informacji. Zegarek nie ma wbudowanych żadnych funkcji sportowych, pulsometru czy choćby GPS-u, więc choćby „tryb wędrówki”, rzekomo zapisujący przebytą trasę, najzwyczajniej w świecie do niczego się nie przydaje.
Osobiście choćby nie miałem możliwości go przetestować, bo mimo kilkukrotnej próby iOS nie zezwolił aplikacji na korzystanie z usług lokalizacji. Mamy za to możliwość dostawania powiadomień o… wynikach meczów koszykówki w NBA. Halo, Tissot? Tu jest Polska, tu NBA jest totalną egzotyką.
Muszę też dodać, iż wyświetlacz Tissota T-Touch Connect Solar, na którym pokazywane są powiadomienia i dodatkowe informacje (o których za chwilę) jest zwyczajnie nieczytelny, zarówno w świetle słonecznym, jak i po zmroku. To o tyle dziwne, iż zastosowano tu wyświetlacz typu MIP (memory-in-pixel), ale pokrywające go szkło szafirowe tak skutecznie blokuje padanie promieni światła, iż naprawdę trudno go odczytać patrząc nań choć pod lekkim kątem – musimy patrzeć na literki idealnie na wprost, jeżeli chcemy cokolwiek zobaczyć.
Ekran pomocniczy jest też stanowczo za mały, a może raczej ma źle wyskalowaną czcionkę napisów, bo gdy dostajemy powiadomienie, to można na nim odczytać góra dwa słowa (!) z tego, co otrzymaliśmy. Jasne, to nie Apple Watch, ale skoro taka funkcja już jest, to chyba powinna być w miarę użyteczna, prawda?
Obsługa interfejsu jest też irytująca i nieintuicyjna. Wykorzystujemy w tym celu trzy przyciski i obrotową koronę na kopercie lub bardzo mało responsywny ekran dotykowy. Przeklikiwanie się przez nieopisane, nie wiadomo czemu służące ikonki nie jest ani przyjemne, ani logiczne.
Nie jestem też wielkim fanem tego, jak Tissot T-Touch Connect wygląda, zwłaszcza w testowanej wersji z czerwonym silikonowym paskiem. Gdybym miał możliwość wyboru, sięgnąłbym albo po czarno-czarną odmianę, albo czarno-brązową, ale to już kwestia gustu.
Nie mogę za to złego słowa powiedzieć o tym, jak zegarek Tissota jest wykonany, co prowadzi mnie do jego zalet.
Tissot T-Touch Connect Solar to przede wszystkim analogowy zegarek
Gdybyśmy oceniali czasomierz Tissota jak tradycyjny czasomierz, zebrałby bardzo wysokie noty, szczególnie za jakość wykonania. Koperta wykonana jest z tytanu. Bezel? Z ceramiki. Cyferblat pokrywa szkło szafirowe. Całość jest odporna na zanurzenie do 100 metrów, zaś dzięki energii słonecznej choćby gdy korzystamy z funkcji smart, możemy liczyć na sześciomiesięczną rezerwę chodu.
Potem wystarczy u zegarmistrza wymienić baterię i voila, działamy dalej. Żadnego ładowania co kilka dni. Bezel i wskazówki pokrywa zaś piękna luma, jakiej oczekujemy po zegarku tej klasy.
Tissot T-Touch Connect Solar doskonale leży też na nadgarstku. Mimo średnicy 47 mm i grubości 15,3 mm pasował do moich szczupłych przedramion, zaś gumowy pasek może i kiepsko wygląda, ale jest jednym z najwygodniejszych pasków, jakie kiedykolwiek nosiłem. Ten zegarek wspaniale się nosi na co dzień. Czuć, iż obcujemy z produktem wysokiej klasy o solidności, jakiej nie zaoferuje choćby najbardziej wytrzymały smartwatch.
Tissot T-Touch Connect Solar potrafi niewiele, ale to jego największa zaleta
Tak, T-Touch Connect Solar potrafi niewiele. Wręcz nic, chciałoby się powiedzieć, bo lista jego możliwości jest naprawdę krótkawa:
- Wieczny kalendarz
- Minutnik
- Chronograf
- Budzik
- Prognoza pogody
- Wysokościomierz
- Kompas
- Krokomierz
- Powiadomienia
Nie licząc dwóch ostatnich, to w gruncie rzeczy funkcje, które znajdziemy w każdym cyfrowym czy też „ucyfrowionym” zegarku. Tutaj szczególnie podobał mi się kompas – w trybie kompasu długa wskazówka pokazuje prawdziwą północ, a cyfrowy wyświetlacz pokazuje dokładne wskazanie kierunku.
Krokomierz… jest. Nie jest on ani dokładny, ani użyteczny, ale można sobie na jego podstawie mierzyć trend (czy chodzimy mniej, czy więcej niż powinniśmy). Co się zaś tyczy powiadomień… z początku irytowało mnie, iż nie mogę ich ani odczytać, ani na nie zareagować, ale ze zdumieniem odkryłem, iż po kilku dniach ten stan rzeczy zaczął mi pasować.
Zamiast próbować odczytać całą wiadomość na zegarku, co często robię na sprzętach takich jak Garmin Fenix 6 Pro czy Galaxy Watch, sprawdzałem tylko, kto napisał. jeżeli wiedziałem, iż może być to coś ważnego, otwierałem powiadomienie na telefonie. jeżeli nie – choćby nie zawracałem sobie nim głowy.
Tak samo, gdy widziałem przychodzące połączenie – na zegarku o większych możliwościach korciłoby mnie, żeby np. odebrać nieistotną rozmowę z PR-em jakiejś firmy, która mogłaby być mailem. A tutaj, gdy widziałem, iż nie dzwoni do mnie żona, kurier czy wydawca, mogłem sobie pozwolić na zignorowanie połączenia i oddzwonienie w dogodnym dla mnie czasie.
I właśnie taki zamysł przyświecał Szwajcarom, gdy tworzyli modeli T-Touch Connect Solar. To nie ma być smartwatch. To nie ma być zegarek sportowy. Ta hybryda powstała dla ludzi, którzy nie chcą tych wszystkich bajerów, inteligentnych aplikacji i ciągłego monitorowania funkcji życiowych, ale jednocześnie nie chcą przegapiać połączeń czy wiadomości, gdy mają telefon schowany w torbie czy plecaku.
Przyznam, iż po kilku latach z mniej lub bardziej walczącymi o moją atencję smartwatchami, używanie takiej hybrydy było bardzo odświeżające. Nosiłem na nadgarstku wysokiej klasy czasomierz, który od czasu do czasu powiadamiał mnie o ważnych sprawach, a nie domagał się mojej uwagi bez większego powodu. Innymi słowy, korzystałem z zegarka na własnych warunkach, a nie na warunkach jego wytwórców, jak ma to miejsce w przypadku większości smartwatchy.
Czy warto kupić Tissot T-Touch Connect Solar?
Nie. Tak. Nie wiem. To zależy. Obiektywnie – ten zegarek ma naprawdę kilka sensu i jest skierowany do ekstremalnie wąskiej grupy odbiorców. Dla miłośników klasycznych zegarków będzie za bardzo „udziwniony”. Dla miłośników smartwatchy – zbyt „głupi”. Naprawdę niewielkie jest grono ludzi, które spojrzy na ten zegarek i powie „to coś dla mnie”.
Obiektywnie Tissot T-Touch Connect Solar ma też sporo wad, które w tej cenie nie powinny mieć miejsca, z problemami z połączeniem na czele. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wydaję na zegarek 5000 zł, a potem nie mogę połączyć go z posiadanym telefonem.
Tym niemniej hybryda Tissota ma w sobie pewien urok, który sprawił, iż nagle poczułem przemożną chęć powrotu do tradycyjnych zegarków. Bo choćby najdroższe, najbardziej wypasione inteligentne zegarki nie oferują tak wysokiej jakości wykonania i klasy, co analogowe zegarki. A tutaj mamy do czynienia z całkiem zręcznym połączeniem dwóch światów, któremu warto dać szansę.