Telewizory The One od długiego czasu kuszą czymś więcej niż tylko doświetleniem Ambilight. Od lat reprezentują bliskie ideałowi miejsce w kontekście relacji jakości do ceny. Na czym tym razem oszczędzono i co znów się udało? Udało mi się to sprawdzić.
Znakiem rozpoznawczym telewizorów Philipsa jest doświetlenie Ambilight, ale firma już od długiego czasu ma też inne powody do dumy. Jej procesor obrazu P5 oferuje bezkonkurencyjne na dziś upłynnianie ruchu, zaś jej sztandarowe telewizory Philips OLED zdobywają bardzo wysokie noty w recenzjach specjalistów. Philips jednak odnosi sukcesy również i z innego powodu.
Telewizorów The One w żadnym razie nie można nazwać świetnymi… przynajmniej dopóki nie spojrzy się na ich ceny. Od długiego czasu producentowi udaje się w wielu przypadkach trafić w samo sedno w kontekście doboru podzespołów. The One są relatywnie tanie, a przy tym bardzo często oferują istotnie więcej niż znajdująca się na podobnym poziomie cenowym konkurencja.
Najnowszy przedstawiciel serii The One oznaczony jest jako PUS8807. Jest dostępny w sprzedaży w rozmiarach:
- 43 cale (3790 zł)
- 55 cali (3850 zł)
- 65 cali (4500 zł)
- 75 cali (5940 zł)
- 86 cali (10 900 zł)
Tak jak poprzednicy, również i ten model wyposażony jest w Ambilight, procesor P5, Android TV, HDMI 2.1 z VRR i 4K@120 Hz, a także relatywnie eleganckie wzornictwo. jeżeli ktoś poluje na telewizor o większej przekątnej, ceny The One wyglądają bardzo zachęcająco. Ale czy jest taki dobry? To zależy od oczekiwań. Choć okazał się lepszy od większości konkurentów w podobnej cenie.
Ambilight jak zawsze wywołuje uśmiech na twarzy. Również i w PUS8807.
Ambilight to system LED-ów znajdujący się z tyłu telewizora, rozświetlający znajdującą się za nim ścianę. Oferuje kilka trybów działania, w tym wyświetlanie wzorów czy jednolitych poświat, czy wizualizacji dźwięku. Najciekawszym i zalecanym trybem jest jednak ten synchronizujący obraz z dźwiękiem.
System Ambilight dostosuje wówczas doświetlenie do każdej milisekundy wyświetlanej treści. Gdy kamera nurkuje w głębiny oceanu, diody rozświetlą ścianę granatową poświatą. Lecąc w kosmos wygaszą się, rozświetlając się tylko przy mijaniu gwiazd. Algorytm działa przy tym na żywo i jest bardzo precyzyjny. Nie tylko wygląda to efektownie i przyjemnie, dając złudzenie jeszcze większego ekranu, to na dodatek sprawia, iż wzrok mniej się męczy podczas długich sesji z grami wideo czy serialami.
Nowością w Ambilight jest tryb Aurora. To taki Ambient Mode z telewizorów Samsung, tyle iż z dodanym doświetleniem. Czyli iż telewizor przechodzi w tryb niskoenergetyczny, wyświetlając statyczny lub nieznacznie animowany obraz z odpowiednio synchronizowanym ambientowym dźwiękiem i doświetleniem. Dzięki temu, choćby gdy telewizor jest wyłączony, przez cały czas może stanowić ozdobę pokoju. Niestety, na razie jednak jest to tylko bajer. Ambient Mode Samsunga faktycznie znacząco redukuje zużycie energii. Philips Aurora tylko częściowo usypia chipset telewizora, co czyni tryb Aurora dość kosztowną ozdobą.
Reszta telewizora Philips The One PUS8807 również cieszy oko. Choć tęsknię za tamtym starym i brzydkim pilotem.
PUS8807 wykorzystuje dokładnie te same pomysły wizualne, co jego poprzednicy. Mam na myśli staranny dobór kolorów i faktury tworzywa obudowy, dzięki czemu telewizor wygląda bardzo elegancko i solidnie. Iluzja momentalnie znika, gdy go się dotknie lub naciśnie. Czuć taniochę momentalnie, plastik się ugina od choćby niewielkiego nacisku, a czasem coś i głośniej puknie na skutek jakiegoś zgięcia. No ale telewizor nie służy do dotykania i ściskania, więc skoro dzięki temu może być znacznie tańszy, to bardzo dobrze.
The One ma całkiem wygodnego pilota. Może on nie przypaść do gustu posiadaczom mniejszych dłoni, bo ma dość dużą szerokość (ale też jest dość lekki). Sprawia wrażenie porządnie wykonanego. Niektórzy być może będą tęsknić za tym starym, jeszcze większym brzydalem, z ogromem przycisków i klawiaturą QWERTY na odwrocie. Ja na pewno, bo aplikacji na Android TV jest od groma. Tak na marginesie: PUS8807 jest bardzo responsywny, reaguje od razu na polecenia z pilota.
Piękna oprawa, ale przejdźmy do konkretów. Philips PUS8807 – jakość obrazu i dźwięku.
Dlaczego PUS8807 z Android TV 11 jest tak tani? Jest tu Ambilight. Jest nowoczesny chipset P5. Dwa z czterech złącz HDMI obsługują standard ten w wersji 2.1. Telewizor oferuje zgodność z VRR, w tym FreeSync Premium, co bardzo ucieszy graczy, podobnie jak jego zgodność z HGiG. Obsługuje też HDR10+ i Dolby Vision (ten drugi przy odświeżaniu nie wyższym niż 60 Hz). W czym tkwi haczyk?
PUS8807 wykorzystuje co prawda matrycę VA (uwaga! 55- i 75-calowe odmiany występują w odmianach z matrycą IPS!), która rodzi nadzieje na wysoki kontrast i dobre kolory. Tym, na czym zaoszczędził Philips, jest system strefowego wygaszania ekranu. PUS8807 nie ma go wcale, ponieważ jest telewizorem typu Direct LED.
Czyli matryca VA 4K 120 Hz LED, procesor P5, brak systemu strefowego wygaszania, brak powłoki z nanokryształów. Co z tego wyszło? Po raz kolejny: najlepsze, co się dało. Dział inżynieryjny Philipsa (czy raczej firmy TP Vision, która licencjonuje markę) jest niezwykle kompetentny z odpowiedniego łączenia najlepszych cech danych komponentów, choćby o ile te są liche.
W odpowiednich warunkach (za chwilę do tego wrócimy…) jakość obrazu jest zdumiewająco dobra. PUS8807 oferuje zaskakująco wysoki kontrast, na poziomie na tej półce niespotykanym. Szczegóły faktur, jak tkaniny czy skóry, są wyraźne i czytelne. Upłynniacz obrazu, o ile ktoś go lubi, u Philipsa działa w zasadzie bezbłędnie. Telewizor w dowolnym wybranym trybie dziwnie preferował cieplejsze barwy, przez co obraz sprawiał wrażenie zaróżowionego. manualne korekty ustawień okazały się niezbędne, ale pomogły – w efekcie w pomiarach wyszło 95 proc. zgodności z paletą barwną DCI-P3. To co jest nie tak?
Algorytm Philipsa działa bardzo dobrze, ale praw fizyki nie przeskoczy. Tak jak działania matrycy VA LCD bez systemu FALD. PUS8807 ma tendencję do tak zwanego black crush, a więc do gubienia szczegółów obrazu w ciemnych elementach kadru. Fragmenty nieodległe czerni stają się po prostu czarne. Nie udało się też uniknąć tak zwanego efektu halo, czyli poświat widocznych wokół jasnych elementów na ciemnym tle.
System dźwiękowy jest całkiem niezły. Nie zastąpi choćby niedrogiego soundbara, ale należy pamiętać o cenie PUS8807. System gubi klarowność na bardzo wysokich i bardzo niskich tonach, co nie powinno zaskakiwać. Nie jest też zbyt głośny, a iluzja głębi Dolby Atmos to w tym przypadku pic na wodę. Jest jednak wyraźnie i bez większych przekłamań, a to na początek wystarczy.
Spider’s Web poleca Philips The One PUS8807. Relacja jakości i ceny jest tu trudna do pobicia.
PUS8807 to z pewnością nie jest telewizor topowej klasy. To nie jest sprzęt, który zachwyci wszystkich domowników pięknym obrazem, dookólnym dźwiękiem i biżuteryjnymi ornamentami. Wygląda ładnie (choć dużo w tym pozorów), jest bardzo dobrze wyposażony software’owo, obsługuje też bez problemu wszystkie nowoczesne urządzenia i wszystkie nowoczesne formaty obrazu i dźwięku. Problemu z aplikacjami też nie będzie, dzięki gwałtownie działającemu Android TV 11.
W kwestii obrazu jest dobrze. To nie jest poziom akceptowalny dla entuzjasty-kinomana, ale w tej cenie trudno tego oczekiwać. PUS8807 pod względem hardware’owym, by móc utrzymać swoją atrakcyjną cenę, korzysta z podświetlenia Direct LED bez systemu FALD i nie wykorzystuje powłoki QLED. Braki w kolorach, jasności i kontraście są całkiem nieźle rekompensowane przez algorytmy, ale ostatecznie cierpi na tym szczegółowość obrazu. Głównie w ciemnych miejscach na ekranie.
Gry konsolowe i mecze sportowe zapewnią na PUS8807 mnóstwo radości. Filmy kilka mniej, pod warunkiem iż celem seansu nie jest podziwianie każdego ziarenka piasku na widocznej na ekranie plaży. The One pozostaje Tym Jednym do wybrania, bo w swojej cenie konkurentów ma bardzo niewielu, adekwatnie to tylko u TCL i Hisense’a. A dodając do tego doświetlenie Ambilight, wszelka konkurencja w tym segmencie cenowym w zasadzie znika.