Lasery wchodzą do służby w wojsku. Jest jednak malutki problem

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Jeszcze kilka lat temu broń laserowa kojarzyła się z Gwiezdnymi Wojnami i efektami specjalnymi. Dziś amerykańska armia jest o krok od podpisania pierwszego w historii kontraktu na produkcję pojazdów bojowych uzbrojonych w wysokiej mocy lasery przeciwlotnicze. jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w przyszłym roku poznamy zwycięzcę, który dostarczy systemy chroniące wojska przed dronami, rakietami i pociskami moździerzowymi.

Amerykańskie wojsko intensywnie pracuje nad bronią o ukierunkowanej energii (jak nazywa się broń laserową) od około dekady. Dziś na poligonach armii USA testowanych jest już 17 różnych wersji takich systemów.

Najbardziej zaawansowane 50-kilowatowe lasery Raytheona zamontowane na opancerzonych Strykerach trafiły choćby na Bliski Wschód, gdzie w realnych warunkach zwalczały nadlatujące drony. Testy wypadły na tyle dobrze, iż w projekcie budżetu na 2026 r. wojsko zapisało około 679 mln dol. na zakup 44 takich wozów bojowych.

Broń laserowa firmy Raytheon (RTX) zamontowana na transporterze opancerzonym Stryker.

Lasery kontra rakiety

Choć lasery brzmią jak przyszłość pola walki, przeszkodą w ich szybkim wdrożeniu wcale nie jest brak mocy czy zasięgu, przynajmniej w teorii. Największym wyzwaniem jest przekonanie żołnierzy, by zaufali tej technologii tak samo jak pociskom rakietowym – podaje serwis DefenceOne.

Podczas ubiegłorocznych testów w Fort Sill w Oklahomie wojskowi mieli wybór: użyć lasera albo sprawdzonych rakiet. Wybór często padał na to drugie. Dlaczego? Bo pocisk, który zestrzeli cel z kilkunastu kilometrów, daje psychiczny komfort. Laser zwykle wymaga, by zagrożenie znalazło się bliżej, a to budzi opór.

Do tego dochodzą ograniczenia fizyczne. Laser traci skuteczność, gdy w powietrzu jest dużo pyłu, kurzu, wilgoci czy dymu, a takie warunki na polu bitwy są normą. Im bliżej celu, tym większa skuteczność, ale też większe ryzyko dla samego operatora.

Więcej na Spider’s Web:

Kluczem będzie niezawodność

Wojskowi uważają, iż kluczem do ich przekonania będzie niezawodność. jeżeli żołnierz zobaczy, iż laser działa zawsze, kiedy trzeba, i nie wymaga skomplikowanych napraw w sterylnych warunkach, zacznie go używać. Dlatego producenci muszą dostarczyć systemy łatwe w obsłudze i serwisie, które da się naprawić w warunkach polowych.

Ciekawym pomysłem jest też integracja laserów z bezzałogowymi pojazdami lądowymi. Taki robot mógłby podjechać bliżej linii frontu i razić drony, nie narażając życia ludzi. Zamiast inwestować gigantyczne pieniądze w zwiększanie zasięgu lasera o kilka kilometrów, lepiej wysłać uzbrojonego robota w teren i rozwiązać problem w prostszy sposób.

Przyszłość obrony przeciwlotniczej

Wszystko wskazuje na to, iż armia USA jest zdeterminowana, by broń laserowa przestała być tylko „technologiczną ciekawostką”. Jej największe zalety są oczywiste, po zainstalowaniu koszt „strzału” jest niemal zerowy, nie trzeba magazynować setek pocisków, a amunicji nie da się „wyczerpać” w trakcie bitwy. Wystarczy energia i sprawny system chłodzenia.

Przeciwnicy zwracają jednak uwagę na ograniczenia związane z pogodą, zapyleniem i koniecznością precyzyjnego namierzania celu. A to oznacza, iż przez najbliższe lata lasery raczej będą uzupełnieniem, a nie pełnym zamiennikiem rakiet Stinger czy innych pocisków przechwytujących.

Jedno jest pewne, jesteśmy świadkami początku nowej ery w obronie przeciwlotniczej. Ery, w której na froncie zamiast huku silnika rakietowego usłyszymy ciszę, a wrogie drony po prostu znikną z nieba w błysku niewidzialnej energii.

Idź do oryginalnego materiału