Kupiłem MacBooka Air zamiast iMaka. I ty zrób to samo

konto.spidersweb.pl 19 godzin temu

iMac zawsze był synonimem domowego komputera Apple. Porzuciłem go na rzecz MacBooka Air. Po dwóch latach użytkowania jestem pewien: laptop nie tylko zastąpił, ale wręcz zdeklasował stacjonarkę, oferując tę samą moc w mobilnym wydaniu.

Fakty: przez lata wybór komputera Apple dla „zwykłego” użytkownika był dość prosty i opierał się na fundamentalnym pytaniu: mobilność czy moc?

Z jednej strony mieliśmy MacBooka Air – ikonę smukłości, idealną do pracy w podróży, ale w erze procesorów Intela często oznaczającą bolesne kompromisy w wydajności.

Z drugiej stał iMac – piękny, stacjonarny all-in-one z dużym ekranem i znacznie większą mocą, ale trwale przywiązany do biurka. To były dwa oddzielne światy – wybór jednego oznaczał rezygnację z kluczowych cech drugiego.

Rewolucja Apple Silicon, zapoczątkowana przez czip M1, całkowicie zburzyła ten porządek. Nagle okazało się, iż cienki i pozbawiony wentylatorów laptop może być potwornie szybki, a granica między mobilnością a wydajnością zaczęła się zacierać.

Tegoroczny MacBook Air 13/15 z czipem M4 jest kulminacją tej zmiany. To już nie jest tylko laptop „do internetu”, ale potężna maszyna, która podważa sens istnienia komputera stacjonarnego. Po kilkunastu miesiącach używania ich (wcześniej 13 M2, teraz 15 M4) jako mojego głównego narzędzia pracy, mogę z całą pewnością stwierdzić, iż dla większości użytkowników, w tym dla mnie, iMac stał się po prostu zbędny.

Mobilność – wolność, nie dodatek

Mój iMac 24 ważył prawie 4,5 kg i zawsze wymagał stałego dostępu do gniazdka. Taki z niego był sprzęt mobilny jak z iPhone’a urządzenie do pracy biurowej.

Za to mój (już były) MacBook Air 15 M4 waży 1,51 kg i oferuje do 18 godzin pracy na baterii. Po co ci ogromny kloc, skoro możesz mieć lekki komputer, który zabierzesz wszędzie? W dzisiejszych czasach, gdy biuro to dom, kawiarnia, pociąg czy choćby hotel, mobilność przestała być luksusem – stała się absolutną koniecznością. Nie wyobrażam sobie już powrotu do irytujących ograniczeń, jakie narzucał mi stacjonarny komputer.

iMac leżał na moim stole przez pewien czas i muszę przyznać, iż jego rozmiar gwałtownie stał się dla mnie problemem. Mimo iż wyglądał efektywnie na biurku, w praktyce okazywał się po prostu za duży i jednocześnie za mały. Za duży, bo przeniesienie go gdziekolwiek było problemem, za mały, aby w pełni cieszyć się z pracy na nim. Dlaczego?

Jego 24-calowy ekran przy pracy z wieloma oknami, edycji wideo czy kodowaniu okazywał się niewystarczający. Miałem wrażenie, iż ciągle brakuje mi miejsca i muszę nieustannie minimalizować i maksymalizować okna. To było frustrujące i spowalniało moją pracę. MacBook Air 15 M4 ze swoją elastycznością i możliwością podłączenia dodatkowych monitorów rozwiązuje ten problem, dając mi prawdziwą swobodę.

15,3-calowy ekran o rozdzielczości 2880 × 1864 zapewnia 224 ppi i doskonałą czytelność. Jasność 500 nitów dorównuje iMacowi. Do pracy z tekstem, kodem czy choćby Lightroomem – w zupełności wystarcza.

Bateria 66,5 Wh zapewnia realne 8-12 godzin pracy. Mogę rozpocząć pracę w domu, kontynuować w podróży i dokończyć w biurze – wszystko na jednym ładowaniu.

Wydajność czipa M4 w praktyce

Czip Apple M4 w moim MacBooku Air 15 to prawdziwy skok technologiczny, który odczuwam każdego dnia. Jego 10-rdzeniowy procesor, z podziałem na 4 rdzenie wydajnościowe i 6 energooszczędnych, sprawia, iż wszystko działa błyskawicznie. Nie muszę wpatrywać się w benchmarki, żeby to zauważyć.

Mocniejszy* układ graficzny M4 z 10 rdzeniami robi swoje. Praca w Final Cut Pro jest teraz znacznie płynniejsza. Renderowanie 10-minutowego materiału 4K w formacie ProRes 422 z masą efektów zajmuje mi teraz ok. 4-5 minut.

*Mocniejszy, bo bazowy MacBook Air 13 oraz najtańszy iMac mają wersję z 8 rdzeniami graficznymi.

Na pokładzie mamy też Neural Engine z 16 rdzeniami w architekturze M4, ale nie ma sensu się o tym dłużej rozpisywać, bo temat AI może budzić przesyt – warto jednak zaznaczyć, iż działo to sprawnie i jak należy.

Co więcej, ta moc M4 przekłada się na zaskakującą wydajność w grach. Nie jestem zapalonym graczem, ale od czasu do czasu lubię się oderwać i zagrać w coś bardziej wymagającego. W tym przypadku Baldur’s Gate 3 działa z płynnością 26-28 klatek na sekundę na średnich ustawieniach. To wynik, który dla laptopa bez aktywnego chłodzenia jest naprawdę imponujący.

Dla przykładu, w teście 3DMark Wild Life Extreme, Air M4 osiąga około 8000-8200 punktów, co stawia go znacznie powyżej wielu konkurencyjnych laptopów w tej klasie. Mogę komfortowo grać w tytuły, które wcześniej były poza zasięgiem intelowych MacBooków.

Poniżej przedstawiam wydajność MacBooka Air 15″ z chipem M4 (10-rdzeni CPU i 10-rdzeni GPU) w wybranych tytułach i benchmarkach:

  • Shadow of the Tomb Raider: 1080p, najwyższe ustawienia – ok. 35-40 FPS
  • Bioshock Remastered: 1440p, maksymalne ustawienia – 55-60 FPS
  • Alien: Isolation: 1440p, maksymalne ustawienia – 30-35 FPS
  • Metro Exodus: 1440p, maksymalne ustawienia – ok. 45 FPS
  • Baldur’s Gate 3: 1080p, średnie ustawienia (bez FSR) – 26-28 FPS

MacBook Air M4 radzi sobie dobrze z tytułami zoptymalizowanymi natywnie dla Apple Silicon oraz starszymi produkcjami, jednak przy bardziej wymagających grach AAA osiągi oscylują w okolicach 30 FPS lub wymagają obniżenia detali czy zastosowania skalowania rozdzielczości (np. MetalFX/FSR), aby uzyskać płynną rozgrywkę.

Dodatkowo sprawdziłem benchmarki w Cyberpunku 2077. I jak? Da się grać! Na ustawieniach „For Your Mac” (z MetalFX 50 proc.) jest sensownie:

  • 1920×1200 – 32-34 FPS
  • 2880×1800 – 22-24 FPS

Ta wydajność M4 to nie tylko suche liczby w testach syntetycznych. To miłe korzyści w codziennym użytkowaniu. Otwieranie wielu aplikacji jednocześnie, przełączanie się między nimi, praca na dużych plikach graficznych czy bazach danych – wszystko odbywa się bez zająknięcia. Nie ma mowy o spowolnieniach czy frustrujących przestojach.

Ekosystem i łączność – płynność działania

Wi-Fi 6E i Bluetooth 5.3 w MacBooku Air M4 zapewniają szybsze i stabilniejsze połączenia. To oznacza mniej frustracji z wolnym internetem czy przerywającym połączeniem z akcesoriami.

Dwumetrowy kabel MagSafe 3 w kolorze obudowy to drobiazg, ale pokazuje dbałość Apple’a o detale, których brakowało mi w standardowym zasilaczu iMaca. Lubię, kiedy wszystko jest spójne i estetyczne.

Dwa porty Thunderbolt 4 początkowo mogą wydawać się ograniczeniem względem dodatkowych portów USB-C w droższych konfiguracjach iMaca. W rzeczywistości mały hub USB-C rozwiązuje ten problem i łatwo mieści się w torbie – coś, czego nie można powiedzieć o iMacu podczas jakiejkolwiek próby zmiany miejsca. To nie jest żadna przeszkoda w codziennym użytkowaniu.

Kultura pracy i ergonomia – cisza i komfort

Bezwentylatorowa konstrukcja to cisza absolutna, niezależnie od obciążenia. iMac z jednym wentylatorem generował pewien szum, który choć niewielki, był jednak obecny.

Dla mnie, osoby nagrywającej materiały audio i po prostu ceniącej pełną ciszę podczas pracy, Air nie ma konkurencji. Cisza to komfort, który pozwala mi skupić się na zadaniu.

Throttling pojawia się dopiero przy długotrwałym obciążeniu procesora powyżej 80 proc., a spadek wydajności wynosi wtedy ok. 5-10 proc. W typowych scenariuszach pracy tego ograniczenia w ogóle nie odczuwam. Przy ekstremalnym obciążeniu temperatura dochodzi do ok. 70°C i jest wyczuwalna na spodzie obudowy, ale nie przeszkadza mi w pracy. Nie czuję dyskomfortu, choćby podczas intensywnych zadań.

Ergonomia laptopa przewyższa sztywną konstrukcję iMaca. Możliwość regulacji kąta ekranu, praca w różnych pozycjach (na biurku, na kanapie, w podróży), łatwość przenoszenia między stanowiskami – wszystko to przekłada się na większy komfort i mniejsze zmęczenie podczas długich sesji pracy. Mogę pracować tak, jak mi wygodnie, a nie tak, jak narzuca mi komputer.

Kwestia ceny – rozsądny wybór

MacBook Air 15″ M4 w podstawowej konfiguracji (10-rdzeniowy CPU, 10-rdzeniowy GPU, 16 GB RAM, 256 GB SSD) kosztuje 5349 zł. Porównywalny iMac 24″ z takim samym, czyli ulepszonym układem M4 (10-rdzeniowy CPU + 10-rdzeniowy GPU) kosztuje już 7249 zł.

To oznacza, iż dopłacasz 1900 zł za desktop bez baterii, a jego jedyną realną przewagą pozostaje 24-calowy wyświetlacz 4,5K oraz osobna myszka i klawiatura.

Dla mnie – biorąc pod uwagę wszystkie zalety mobilności i wydajności Aira – wybór jest oczywisty. To jest inwestycja, która się zwraca.

MacBook Air (13 czy 15) M4 to komputer dla wszystkich

Dla większości użytkowników MacBook Air 13 lub 15 M4 to po prostu najlepszy wybór.

To komputer, który idealnie sprawdzi się w codziennym użytkowaniu – do przeglądania internetu, pracy z dokumentami, oglądania filmów, a choćby do lżejszej edycji multimediów. Jego wydajność jest więcej niż wystarczająca, a mobilność sprawia, iż możesz zabrać go wszędzie. To jest ten sprzęt, który po prostu działa i nie sprawia problemów.

Jeśli często jesteś w podróży, 13-calowy MacBook Air M4 jest idealny. Jest lżejszy i bardziej kompaktowy, co czyni go doskonałym towarzyszem w samolocie czy pociągu.

Ale jeżeli szukasz komputera głównie do domu, do pracy zdalnej, czy po prostu do codziennego użytku, 15-calowy model to strzał w dziesiątkę. Większy ekran znacząco poprawia komfort pracy i rozrywki, a przy tym przez cały czas zachowuje mobilność, której brakuje iMacowi.

To właśnie ta równowaga między wydajnością, komfortem użytkowania a mobilnością sprawia, iż MacBook Air 15 M4 jest tak uniwersalnym i polecanym przeze mnie wyborem. To sprzęt, który dostosowuje się do ciebie, a nie na odwrót.

Zamiast jednego, dwa ekrany

Wybór osobnego 27-calowego monitora 4K to najbardziej rozsądna opcja dla użytkownika MacBooka Air 15. Już za ok. 1000 zł można znaleźć sensowne panele o rozdzielczości 3840 × 2160, które oferują jakość obrazu niedobiegającą do iMaca 24, ale wystarczającą – z natywnym wsparciem szerokiej palety kolorów sRGB, wysokim kontrastem i jasnością na poziomie 350–400 nitów.

Dla osób ceniących ergonomiczną wygodę warto spojrzeć na monitory z regulacją wysokości i pivotem, np. LG 27UL850-W, Philips 27B1N3800 czy Lenovo N27p. Żadna z tych opcji nie będzie tak idealna jak ekran iMaca, ale zyskujemy drugi ekran i to w niższej cenie.

Taka inwestycja zwraca się szybko: zyskujemy idealne ustawienie ekranu, możliwość obrotu do pionu (przydaje się przy dłuższych dokumentach) oraz – gdy znajdziesz model z Thunderbolt 3 – i wbudowany hub USB-C, który rozszerza porty MacBooka bez dodatkowych przejściówek.

Mój wybór jest prosty

Dla mnie MacBook Air 15 M4 to nie alternatywa dla iMaca 24 – to jego lepszy następca. Łączy wydajność stacjonarnego komputera z mobilnością laptopa, nie wymagając żadnych kompromisów w codziennym użytkowaniu. W porównaniu do podobnie wycenionego iMaca z podstawowym zestawem portów dostajemy o wiele więcej i pełną mobilność, co czyni go najlepszym wyborem dla wszystkich, kto potrzebuje komputera Apple w 2025 r.

Przeczytaj więcej o laptopach Apple’a:

A co, jeżeli jest inne rozwiązanie?

Mimo wszystkich zachwytów nad MacBookiem Air, trzeba postawić sprawę jasno: jeżeli twoim głównym kryterium jest jak najniższa cena, a mobilność nie jest priorytetem, istnieje jeszcze lepsze rozwiązanie. Używany Mac mini z czipem M4.

To ten sam potężny mózg, który napędza droższe komputery, ale zamknięty w małej, niepozornej obudowie. Na rynku wtórnym można go znaleźć za około 2000 zł, a nowy za 2499 zł. Podłączasz go do monitora, klawiatury i myszki, które najprawdopodobniej już masz, i cieszysz się pełną wydajnością Apple Silicon za ułamek ceny iMaca czy choćby Aira.

Idź do oryginalnego materiału