Kompakt z charakterem – Fujifilm X-E5 w moich rękach

techlove.pl 1 dzień temu

Fujifilm od dawna potrafi łączyć retro wygląd z nowoczesną technologią. X-E5 to najnowszy przedstawiciel tej filozofii – mały, stylowy bezlusterkowiec, który ma oferować świetną jakość zdjęć w kompaktowej formie. Po kilku tygodniach z tym aparatem mogę śmiało powiedzieć, iż to sprzęt, który potrafi zachwycić, ale też zaskoczyć kilkoma zmianami w stosunku do poprzednika.

Wykonanie i ergonomia

Najnowszy model z serii X-E różni się mocno od swojego poprzednika. Uchwyt nie należy do największych, ale aparat leży bardzo dobrze w dłoniach/dłoni. Górna część jest wykonana wyłącznie z aluminium, dzięki temu widać, iż obcujemy ze świetnie wykonanym sprzętem. Aparat waży niecałe pół kilograma i osobiście to odczułem, wydawał się cięższy od Sony a6700.

X-E5 nie jest w żaden sposób zabezpieczony przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi.

Fujifilm X-E5 ma wiele nowych pokręteł. Pierwszym rzucającym się w oczy jest to od zmiany symulacji. Wykonano je inaczej w porównaniu z X-M5. Pokrętło jest schowane we wgłębieniu górnej części obudowy. Działa bardzo dobrze, a nazwy symulacji są widoczne, dopóki nie przyjdzie wam do głowy założenie nadajnika do zewnętrznego mikrofonu.

Pokrętło oferuje podstawowe symulacje, ale są trzy dodatkowe miejsca na własne. Dzięki nim łatwo przełączymy się na dodatkowe, których nie oferuje Fuji.

Jedno z pokręteł jest znane z serii X100, ale znalazło się dla niego miejsce. Domyślnie odpowiada za kontrolowanie cyfrowego telekonwertera. Wtedy aparat przełącza się między cropem 1x, 1.4x lub 2x. To niezwykle przydatne narzędzie, jeżeli macie w zestawie z aparatem obiektyw 23 mm.

Ekran i wizjer

Wizjer to ten sam z X-T50, ma niecałe 0,4 – cala (przekątna), a rozdzielczość to ponad 2.3 milion punktów. LCD ma niższą rozdzielczość, wynosi 1.04 miliona. X-E5 ma w całości elektroniczny wizjer, więc to nie hybryda umieszczona w X100VI.

Oba elementy mogłyby mieć wyższą rozdzielczość, ale nie oddziałują negatywnie na robienie zdjęć lub nagrywanie wideo. Wyświetlacz można odchylić i to wszystko, trochę mi to nie pasuje, bo nic go nie chroni przed uszkodzeniem, gdy jest złożony. Rzucając aparat do torby/plecaka bez dedykowanego miejsca na aparat, ekran będzie narażony na uszkodzenie.

Tryb klasyczny elektronicznego wizjera to nie lada gratka dla fanów retro. Różni się od obecnego i widać tylko igiełkę pokazującą nastawy w trakcie robienia zdjęć.

Bateria

Aparat używa baterii NP-W126S, która jest mniejsza w porównaniu z NP-W235. Na większe ogniwo nie ma miejsca, więc trzeba z tym żyć i mieć to na uwadze.

Bateria zapewnia moc na wykonanie 310 zdjęć w normalnym trybie lub 400 (w eko). Nie miałem większych problemów z żywotnością baterii, mogłem robić zdjęcia przez 2 dni. Potem wystarczyło naładować baterię lub wziąć drugą, która została przysłana z aparatem do testów.

Stabilizacja i AF

Fujifilm X-E5 ma stabilizację zapożyczoną z X-T50, ale ma nowszy algorytm, który ją usprawnia.

Stabilizacja działa dobrze w trakcie robienia zdjęć, a w przypadku wideo dochodzi jeszcze elektroniczna. W przypadku tej drugiej trzeba pamiętać o cropie.

W większości przypadków IBIS nie był mi potrzebny, ale lepiej go mieć, niż nie mieć.

Autofocus działa dobrze, choć przełączając go w ciągły, X-E5 miał problemy z ostrzeniem. Aparat miałem wtedy na statywie, a fotografowany obiekt był w bezruchu. Najbardziej przypadło mi do gustu ostrzenie strefowe, musi być przynajmniej w kształcie kwadratu.

Ostrzenie rozpoznaje twarze i obiekty takie, jak zwierzęta, ptaki, auta, motocykle, samoloty i pociągi. Brakuje jedynie automatycznego ostrzenia, które mogłoby być szybsze.

Autofocus nie zawodzi w większości przypadków. Czasem ma problemy z rozpoznaniem twarzy, ale to rzadkie.

Jakość zdjęć

Postawiono na matrycę X-Trans BSI CMOS (40MP). To znaczna różnica w rozdzielczości względem poprzednika (X-E4 26MP). Całość wyposażono w stabilizacje pomagającą w robieniu zdjęć bez statywu. X-E5 ma różne tryby przycięcia zdjęć, są to odpowiednio 1.29x, 1.4x i 2x.

Aparat wspiera ISO od 125 do 12800 automatycznie, a manualnie od 64 do 51200. Zdjęcia są szczegółowe i szumy są niewidoczne do ISO 1600, szczegółowość zaczyna pikować w dół, ustawiając ISO 3200-12800. Im wyższa czułość tym robi się gorzej. Przez to zdjęcia nocne nie wypadną zbyt dobrze. Do tej lepiej używać pełnej klatki.

X-E5 wspiera 8-bitowe JPG, 10-bitowe HEIF i 14-bitowe RAW-y. JPG są najlepsze do składowania i pokazywania znajomym i nie tylko, ale nie ma sensu ich edytować. HEIF wykorzystuje szerszą kolorystykę, choć wsparcie jest nikłe. RAW-y można wywołać w Lightroomie lub Pixelmator Pro (w moim przypadku).

Zdjęcia prosto z aparatu wypadają świetnie i w większości przypadków nie trzeba ich edytować. RAW-y to inna historia i ze zdjęć można wyciągnąć więcej. Warto dodać, iż JPG mają nałożoną jedną z dostępnych symulacji. W takiej sytuacji warto ustawić opcję dającą JPG i RAW jednocześnie. Ma się wtedy większe pole manewru, jeżeli zdjęcie nie do końca wam odpowiada (kolorystycznie).

Widać, iż X-E5 to świetny aparat do robienia zdjęć. Pozwala na wiele, a symulacje sprawiają, iż zdjęcia mają charakterystyczny feeling, którego nie zobaczymy u konkurencji.

Podsumowanie

Fujifilm X-E5 to interesujący aparat, szczególnie dla fanów retro. Można nim robić większość zdjęć, a jego lekkość to niebywała zaleta, choć dla wg mnie jest ciężki.

Cena nie należy do najniższych, ale to może być interesująca propozycja na wejście w ekosystem obiektywów X-Mount. Jest ich wiele, nie tylko od Fuji, bo firmy trzecie oferują wiele.

Gdybym nie zainwestował w Sony a6700 i obiektywy, sięgnąłbym po X-E5 bez chwili wahania.

Idź do oryginalnego materiału