
Kometa 3I/Atlas z każdym kolejnym zdjęciem coraz mniej przypomina kosmiczny gruz, a coraz bardziej sondę. Czy realizuje swój program, nic sobie nie robiąc z naszej ziemskiej fizyki? Czy patrzymy właśnie na działający silnik obcej cywilizacji? – zastanawia się znany fizyk Avi Loeb.
Jeśli do tej pory traktowaliście doniesienia o międzygwiezdnym obiekcie 3I/Atlas z przymrużeniem oka, najnowsze zdjęcie wykonane w Tajlandii może sprawić, iż zaczniecie mrugać ze zdziwienia.
W świecie astronomii rzadko używa się słów takich jak niemożliwe czy nienaturalne, ale obserwacje z ostatnich dni zmuszają naukowców do rewizji słownika. Wszystko za sprawą amatora astronomii, Teerasaka Thaluanga, który w swoim obserwatorium w Rayong w Tajlandii skierował teleskop w niebo w stronę naszego, dobrze już znanego, międzygwiezdnego gościa, komety 3I/Atlas.
To, co zarejestrował, a następnie poddał zaawansowanej obróbce, jest w tej chwili jednym z najbardziej szczegółowych dowodów na to, iż 3I/Atlas nie zachowuje się tak, jak powinna zachowywać się kometa czy planetoida. Mówimy tu o anomaliach, które z perspektywy inżynierii wyglądają podejrzanie znajomo, jak kontrolowany napęd.
Tak przynajmniej uważa słynny łowca obcych cywilizacji, astrofizyk i profesor Arvardu, Avi Loeb.
Dżety, które stawiają wielki znak zapytania
Zanim przejdziemy do sensacji, musimy zrozumieć, co tak naprawdę widzimy. Surowe zdjęcia komet są zwykle jasnymi plamami, ponieważ jądro ukryte jest za komą, czyli otaczającą chmurą pyłu i gazu. Aby zobaczyć, co dzieje się w środku, Thaluang zastosował filtr rotacyjny Larsona-Sekaniny.
To cyfrowa metoda obróbki, która zdejmuje zewnętrzną, rozmytą warstwę blasku i pozwala zajrzeć do struktury wewnętrznej. Efekt tego zabiegu na zdjęciu z 29 listopada jest piorunujący.
Filtr odsłonił dwa idealnie ostre, równoległe dżety (strumienie materii), wystrzeliwujące w przeciwnych kierunkach. Z tego, co wiemy takie struktury powinny być chaotyczne, niesymetryczne i zależne wyłącznie od tego, jak słońce ogrzewa wirującą bryłę lodu oraz od obrotu samej komety.
Zdjęcie 3I/ATLAS z 29 listopada 2025 r. wykonane o godz. 21:53 UTC, teleskopem o średnicy 0,26 m w Rayong w Tajlandii. Widoczne są dwa wyraźne dżety, w tym anty-warkocz w kierunku Słońca, w lewym dolnym rogu. Fot: Teerasak ThaluangTutaj jednak widzimy coś, co przeczy tym oczekiwaniom na każdym poziomie. Strumienie 3I/Atlas nie są rozproszonymi obłokami pyłu, jakie znamy z podręczników. Są wąskie, liniowe i wyglądają na niezwykle zdyscyplinowane.
W tym momencie u Avi Loeba zapaliła się wielka czerwona żarówka.
To nie sublimacja, to inżynieria
W swoim najnowszym wpisie na blogu naukowiec analizuje zdjęcie wykonane 3I/Atlas przez astronoma z Tajlandii. Analizując to zdjęcie z perspektywy niemal sądowej, Avi Loeb stwierdził, iż mamy do czynienia z dowodami, które w przypadku badania samolotów czy pocisków rakietowych uznalibyśmy za ślad działania celowego.
Chodzi o stabilność. Kiedy lód na wirującej komecie staje się gazem, tworzy nieregularne, chaotyczne chmury. Tutaj mamy do czynienia z „ukierunkowaną dyscypliną”. Wektory wyrzutu materii są stałe, powtarzalne i geometrycznie spójne. Tego typu stabilności nie uzyskuje się z losowej sublimacji na obracającej się skale. Uzyskuje się ją ze źródła, które „produkuje” gaz z wydajnością maszyny.
Zdjęcie 3I/ATLAS z 29 listopada 2025 r. wykonane o godz. 21:53 UTC, teleskopem o średnicy 0,26 m w Rayong w Tajlandii. Widoczne są dwa wyraźne dżety, w tym anty-warkocz w kierunku Słońca, w lewym dolnym rogu. Fot: Teerasak ThaluangTe obserwacje idealnie wpisują się w narrację budowaną od miesięcy przez profesora Avie Loeba z Harvardu. Astrofizyk zauważył, iż obiekt 3I/Atlas wykazuje regularne pulsacje jasności co 16,16 godziny. Co kluczowe, jądro obiektu jest zbyt małe, by samodzielnie generować tak potężne skoki jasności (rzędu kilkudziesięciu procent) tylko poprzez obrót. To oznacza, iż rozjaśnia się otoczka (koma), a jedynym mechanizmem tłumaczącym rytmiczne rozjaśnianie komy są pulsujące dżety.
W naturalnej komecie koma będzie pompowana za każdym razem, gdy kieszeń lodu będzie zwrócona w stronę Słońca. Przypomina to bicie serca, w którym obłok gazu i pyłu pełni rolę strumienia krwi pompowanej przez komę okresowo w ciągu okresu rotacji wynoszącego 16,16 godz. Jest jasne, iż zgłaszana okresowość 3I/Atlas nie jest bezpośrednio związana z kształtem jądra, ale raczej ze skolimowanymi strumieniami wydobywającymi się z niego na znacznie większe odległości – napisał Loeb.
Dodał on, iż film pokazujący okresowe rozjaśnianie się strumieni wokół 3I/Atlas może ujawnić, czy strumienie te są naturalne, czy technologiczne.
Więcej na Spider’s Web:
Natura czy technologia?
Listopadowe zdjęcie z Tajlandii jest w zasadzie wizualnym potwierdzeniem hipotez Loeba. Dżety komety 3I/Atlas nie są chaotyczne, wyglądają na periodyczne. Ich symetria jest wręcz nienaturalna, a kąty wyrzutu opierają się wpływowi Słońca. Gdyby były to naturalne gejzery gazowe, chwiałyby się, migotały i zniekształcały wraz z obrotem jądra. Tutaj, choćby po pełnej analizie gradientowej, prezentują się jako zdyscyplinowane, regularne wiązki.
Znajdujemy się więc dokładnie w tym punkcie, o którym ostrzegał Loeb: jeżeli kierunek pulsujących dżetów pozostaje stabilny, zamiast być sterowanym przez ciepło Słońca, mechanizm ich powstawania musi być technologiczny.
Na koniec warto dodać, iż konsensus naukowy dotyczący międzygwiezdnej komety 3I/Atlas jest jasny: to obiekt naturalny, fascynujący i niosący nam możliwość zbadania obcych światów.















