
Kometa 3I/ATLAS właśnie zbliża się do Słońca, a jej aktywność zaskakuje naukowców. Potężny dżet materii wystrzelony w kierunku gwiazdy może być tylko efektem ogrzewania powierzchni. Ale czy na pewno?
3I/ATLAS to dopiero trzecia kometa, którą udało się wykryć jako przybysza spoza naszego Układu Słonecznego. Wcześniej astronomowie zidentyfikowali Oumuamua i 2I/Borisov. Oba obiekty wzbudziły emocje, ale to 3I/ATLAS po raz pierwszy tak wyraźnie demonstruje klasyczne zachowania komet, jednocześnie rzucając nowe światło na naturę tego typu ciał niebieskich.
Na najnowszych zdjęciach zrobionych przy użyciu teleskopów Gemini North na Hawajach i Teide na Teneryfie, widać wyraźny dżet materii wyrzucany w kierunku Słońca. To klasyczny objaw sublimacji, czyli przechodzenia lodu w gaz pod wpływem ciepła, ale jego rozmiary i kierunek wzbudziły pytania o strukturę i skład komety.
Dżet jak z podręcznika, ale zaskakuje skalą
Dżet wyrzucany z 3I/ATLAS może mieć choćby 10 tys. km długości. Według Miquela Serry-Ricarta, badacza z Teide Observatory, mamy do czynienia z typowym zjawiskiem: gazy, głównie dwutlenek węgla, wydostają się spod powierzchni przez słabsze fragmenty skorupy, tworząc fontanny widoczne z Ziemi.
Interstellar comet 3I/ATLAS blasts a jet towards the sun in new telescope image. A recent image of Comet 3I/ATLAS taken by the Gemini North telescope in Hawaii (background), alongside a new Two-meter Twin Telescope image of a jet erupting from the comet in the direction of the… pic.twitter.com/pf5b5xHtWw
— Billy Carson II (@4biddnKnowledge) October 24, 2025Ale skala i intensywność tego zjawiska przy tak niewielkim zbliżeniu do Słońca sugerują, iż 3I/ATLAS może mieć zupełnie inny skład, niż komety pochodzące z pasa Kuipera czy obłoku Oorta. To z kolei prowadzi do spekulacji: czy międzygwiezdne komety różnią się fundamentalnie od tych naszych?
A może Loeb miał rację?
Astrofizyk Avi Loeb od lat sugeruje, iż niektóre obiekty międzygwiezdne mogą być artefaktami cywilizacji pozaziemskich – niekoniecznie statkami kosmicznymi, ale np. uszkodzonymi sondami czy fragmentami technologii. Teza ta wywołuje w środowisku naukowym kontrowersje, jednak Loeb nie jest osamotniony w przekonaniu, iż warto przyglądać się międzygwiezdnym obiektom uważniej.
W przypadku 3I/ATLAS pojawiają się pytania o rotację, stabilność jądra i nietypowe rozbłyski – niektóre z tych cech są trudne do pogodzenia z klasyczną fizyką kometarną. Choć większość ekspertów wskazuje na naturalne wyjaśnienia, samo istnienie międzygwiezdnego dżetu o takiej skali wzbudza emocje.
Jeśli hipoteza o artefaktach technologicznych okaże się słuszna, istnieją dwie możliwe implikacje: po pierwsze, intencje 3I/ATLAS są całkowicie nieszkodliwe, a po drugie, iż są złośliwe. W pierwszym przypadku ludzkość nie musi nic robić, tylko z otwartymi ramionami oczekiwać na przybycie tego międzygwiezdnego posłańca. To druga opcja budzi ogromne obawy – pisze prof. Loeb.
Kometa, która zaraz zniknie
Jak czytamy na łamach Space.com, 3I/ATLAS znajdzie się najbliżej Ziemi już 30 października. Przeleci w odległości około 1,8 jednostki astronomicznej, czyli mniej więcej 270 mln km. To wystarczająco blisko, by dostrzec ją przez teleskopy amatorskie, ale nie na tyle, by zagrozić Ziemi. Po tej wizycie kometa odleci z powrotem w przestrzeń międzygwiezdną, pozostawiając po sobie jedynie ślad w danych obserwacyjnych i być może więcej pytań, niż odpowiedzi.
Komety międzygwiezdne są z definicji niezwykłe, ale każda kolejna zmusza nas do zadania pytania: czy to tylko zbłąkane fragmenty materii, czy może ślady czegoś więcej? 3I/ATLAS, z dżetem materii skierowanym ku Słońcu, po raz kolejny pokazuje, jak mało jeszcze wiemy o wszechświecie i o jego przybyszach.

















