Jaki jest iPhone 17 Pro (Max) na żywo? Już go sprawdziliśmy

konto.spidersweb.pl 3 godzin temu

iPhone’y 17 Pro i 17 Pro Max są zupełnie inne od poprzedników, a chociaż z nich już korzystałem, to w sumie przez cały czas nie wiem, czy mi się podobają. Tak, hm, dziwnych telefonów od Apple’a jeszcze nie było, ale może w tym szaleństwie jest metoda?

Minęły już czasy, gdy Apple wydawał telefony w modelu tik-tok. W początkowych latach istnienia tej linii urządzeń firma przyzwyczaiła nas do tego, iż w jednym roku wydaje zupełnie nowy telefon pod względem designu, w kolejnym usprawniane są jego podzespoły, a w następnym cykl się powtarza. Zamiast tego jeden projekt iPhone’a usprawniany był latami, gdyż wprowadzano wyłącznie drobne korekty.

iPhone’y 17 Pro zrywają z tą nową tradycją.

Dwa lata po zastąpieniu stali tytanem w zewnętrznej ramce iPhone’ów z linii Pro firma z Cupertino zdecydowała się zaprojektować je kompletnie od nowa. Pojawiły się nowe obudowy typu unibody przywodzące nieco na myśl iPhone’a 6 i kilku jego następców, które łączą ramkę wraz z płaskowyżem aparatu w ramach tej samej konstrukcji. Powrócono też w topowej linii po latach do aluminium.

Wedle zapewnień Apple’a, który tytan stosuje w tej chwili w zegarkach oraz w iPhonie Air, aluminium w przypadku iPhone’ów 17 Pro i 17 Pro Max ma zapewnić nie tylko odpowiednią wytrzymałość i sztywność, ale też lepsze odprowadzanie ciepła. W chłodzeniu pomaga przy tym zaprojektowana z myślą o tym modelu komora parowa, co jest odpowiedzią na sygnały o zbytnim nagrzewaniu się poprzednich modeli.

Dbanie o temperaturę nie powinno jednak dziwić, gdyż mówimy w końcu o telefonach oferujących dziś wydajność zbliżoną do… wykorzystywanych profesjonalnie przez pracowników branży kreatywnej komputerów (!). Tego typu podzespoły wydzielają ogromne ilości ciepła, zwłaszcza jeżeli np. kręcimy z ich użyciem cały dzień wideo w jakości osiągalnej jeszcze kilka lat temu przez te najdroższe kamery.

iPhone 17 Pro (Max), czyli forma w służbie funkcjonalności

Patrząc na nowe topowe produkty położone na stole zaraz obok iPhone’a Air widać, iż w Apple’u żyją dziś dwa wilki. Jeden jest gotów pogodzić się z kompromisami takimi jak brak głośnika stereo oraz dodatkowych obiektywów, a drugi stawia na jak najlepsze doświadczenie multimedialne. Właśnie z tego powodu ten nowy rodzynkowy telefon bez numerka bynajmniej nie zastępuje 17 Pro i 17 Pro Max.

W rezultacie mamy jeden telefon wyglądający jak urządzenie rodem z przyszłości z jego niezwykle smukłą, bo jedynie 5,6-milimetrową obudową oraz dwa woły robocze. Z podobną segmentacją mamy zresztą do czynienia w przypadku laptopów, gdzie MacBooki Air to sprzęty dla wszystkich, a większe, potężniejsze i masywniejsze MacBooki Pro są urządzeniami do pracy kreatywnej.

To właśnie z tego powodu w sprzętach z linii Pro firma z Cupertino jest gotowa pójść na kompromisy w kwestii designu, a choćby pod pewnymi względami zaliczyć regres. Tak jak iPhone Air bije rekordy smukłości, tak iPhone’y 17 Pro i 17 Pro Max są zauważalnie grubsze i nieco cięższe od iPhone’ów 16 Pro i 16 Pro Max. Wszystko po to, by usprawnić ich działanie w tych najważniejszych obszarach.

Widać jednocześnie, iż Apple włożył sporo pracy w to, żeby nowe topowe telefony wyglądały wyjątkowo. Nowa wyspa aparatów (która prócz obiektywów kryje masę innych komponentów) i nowa ceramiczna płytka na pleckach nadają temu urządzeniu charakteru. Nie każdy uzna, iż są ładne, ale przynajmniej po latach marazmu w świecie telefonów i to nie tylko tych od Apple’a wyróżniają się. Są jakieś.

Czytaj inne nasze teksty poświęcone nowościom Apple’a:

Mam za to problem z kolorami iPhone’ów 17 Pro.

Apple zdecydował się na trzy wersje kolorystyczne, ale pominął te klasyczne, białe i czarne (tudzież ciemno szare) towarzyszące tej linii od lat. iPhone’a 17 Pro w obu rozmiarach można kupić wyłącznie w kolorze srebrnym, ciemnoniebieskim oraz wściekle pomarańczowym. Tylko pierwszy wariant można nazwać przy tym neutralnym, ale jednocześnie to właśnie on najmniej przypadł mi do gustu.

Wszystko ze względu na płytkę z ceramicznego szkła nowej generacji, która chroni plecki urządzenia. Ta w każdym przypadku ma kolor obudowy, ale o nieco innym odcieniu. W przypadku srebrnego modelu kontrast jest zaś największy, co moim zdaniem działa na jego niekorzyść. Najmniej widoczne jest łączenie aluminium ze szkłem w wariancie niebieskim, a pomarańcz wypada tak po środku.

Jestem przekonany, iż wiele osób będzie tym faktem rozczarowanych – do tej pory to bazowe iPhone’y były sprzedawane w krzykliwych kolorach, a modele z linii Pro dostawały jeden wyróżniający się na tle klasyki. Sam skłaniam się przy tym do wersji pomarańczowej, ale mam nadzieję, iż nie znudzi mi się tak szybko, jak swego czasu nieprzyzwoicie złoty iPhone Xs…

A nie bez powodu skupiam się na wyglądzie, bo pod względem specyfikacji to trudno tutaj cokolwiek zarzucić.

iPhone’y Pro od lat są jednymi z najpotężniejszych urządzeń mobilnych, jakie można kupić. Miewały swoje braki na tle konkurencji, ale Apple sukcesywnie łata takie dziury. Sporo czasu czekaliśmy na takie funkcje jak np. Always On Display, ale takowe od lat są już standardem. Dostajemy też unikalne dodatki, których konkurencja nie umie lub nie chce kopiować (Face ID, Sterowanie Aparatem itd.).

W tym roku tego typu bajerów co prawda nie mamy, ale za to Apple przekonuje nas, iż poprawił w swoich topowych telefonach nie tylko wydajność, ale też czas pracy na jednym ładowaniu, odporność na uszkodzenia itd. Dostaliśmy też kolejne wyprzedzające resztę branży dodatki dla osób pracujących kreatywnie przy wideo, takie jak format wideo ProResRAW i obsługę standardu Genlock.

Bardzo pozytywnie oceniam również zmiany w aparacie fotograficznym. iPhone’y 17 Pro i 17 Pro Max mają przy tym identyczne moduły foto (co w przeszłości nie zawsze było regułą w ramach tej linii!), a nielubiany przeze mnie obiektyw 125 mm został zastąpiony nowym o ekwiwalencie ogniskowej 100 mm. Obiektyw telefoto robi przy tym teraz zdjęcia o wielkości do 48 Mpix, tak jak oba pozostałe.

Dzięki temu w aplikacji aparatu możemy przełączyć się jednym kliknięciem na 4-krotny, a nie 5-krotny zoom optyczny, a jest on znacznie bardziej uniwersalny i nie ma już takiej przepaści pomiędzy nim, a dwukrotnym. Do tego doszła opcja zrobienia zdjęcia z 8-krotnym przybliżeniem (wycinany jest wtedy fragment ze środka matrycy – podobnie jak w przypadku przybliżenia 2x w głównym obiektywie).

Wkurza mnie za to cennik iPhone’a 17 Pro.

Apple podbił bazową pojemność wszystkich telefonów do 256 GB, co wiele osób przyjęło z radością, ale moim zdaniem nie ma się z czego cieszyć. W przypadku tych bazowych modeli cena na poziomie 799 dol., które płaciliśmy za iPhone’a 16, została w przypadku modelu iPhone 17 utrzymana, ale już za najtańszego iPhone’a 17 Pro trzeba zapłacić o 100 dol. więcej niż za podstawowego iPhone’a 16 Pro.

Z podobną sytuacją mieliśmy zresztą do czynienia już dwa lata temu, gdy okazało się, iż tak jak iPhone’a 15 Pro można było kupić w wersji ze 128 GB pamięci, tak już iPhone 15 Pro Max dostępny był w najtańszej wersji z 256 GB przestrzeni na dane, przez co wskoczył na wyższą półkę cenową niż jego poprzednik. Teraz dokładnie to samo spotkało iPhone’a 17 Pro.

Zdecydowanie lepszą z perspektywy konsumentów byłaby rzeczywistość, w której Apple przez cały czas oferowałby telefony o pojemności 128 GB, które byłyby nieco tańsze od tych z 256 GB przestrzeni dyskowej, obok tych, które faktycznie trafiły do sprzedaży. W dobie chmur na pliki wiele osób nie potrzebuje aż tyle pamięci w urządzeniu mobilnym, a w tym roku nie ma wyboru, bo i tak musi za nią zapłacić.

Niemniej jednak te chwile spędzone z iPhone’ami 17 Pro i 17 Pro Max po prezentacji Apple’a sprawiły, iż wyczekuję możliwości przetestowania tych urządzeń. Do ich designu po zobaczeniu ich na żywo przez cały czas nie jestem przekonany (zwłaszcza w przypadku srebrnej wersji), ale już specyfikacja oraz wykorzystujące ją oprogramowanie robi kolosalne wrażenie.

Teraz nie pozostaje nic innego, jak czekać na moment, gdy rozpoczniemy testy redakcyjne nowych urządzeń, aby sprawdzić, czy iPhone’y 17 Pro i 17 Pro Max faktycznie spełnią pokładane w nich oczekiwania, a dobre wrażenie, które zrobiły, się utrzyma.

Idź do oryginalnego materiału