Ile dasz za 4K i 144 Hz? LG UltraGear 32GQ950-B – recenzja

2 lat temu

LG UltraGear 32GQ950-B obiecuje połączenie dwóch światów – monitora dla graczy najwyższej klasy i ekranu nadającego się do pracy z kolorem. Wszystko to za cenę 5999 zł, byłaby całkiem racjonalna, jeżeli nowy monitor LG faktycznie robiłby to, co obiecuje producent. A robi?

Na co dzień nie spędzam zbyt wiele czasu z monitorami dla graczy, bo z racji wykonywanej pracy muszę mieć przed oczami dobrze skalibrowany monitor, oferujący przede wszystkim doskonałe odwzorowanie kolorów i możliwość zmian przestrzeni kolorów wedle życzenia. I tak od wielu lat służy mi 32-calowy BenQ SW320, który może nie ma najszybszej częstotliwości odświeżania czy czasu reakcji (tak naprawdę to ma je bardzo marne), ale można na nim bez problemu pograć w gry single player. Z kolei na znakomitej większości monitorów gamingowych nie byłbym w stanie zweryfikować kolorów na zdjęciach czy filmie.

LG UltraGear 32GQ950-B zaciekawił mnie jednak o tyle, iż oferuje wszystko to, co chciałbym mieć w wymarzonym monitorze. Z jednej strony duży rozmiar, wysoką rozdzielczość i szybkie odświeżanie, a z drugiej możliwość kalibracji kolorów i wykorzystania ekranu w pracy z grafiką. Czy tak jest w istocie? Nie do końca, ale to i tak jeden z najlepszych monitorów do gier, jaki kiedykolwiek stanął na moim biurku.

Co potrafi LG UltraGear 32GQ950-B?

Jego najważniejszą cechą jest 10-bitowy panel Nano-IPS o przekątnej 31,5”, rozdzielczości 3840 x 2160 px i częstotliwości odświeżania 144 Hz, a choćby 160 Hz po podkręceniu. Co więcej, o ile podłączając monitor LG UltraGear 32GQ950-B do gniazda HDMI 2.0 lub DisplayPort możemy wybierać między kombinacjami 1080p/144Hz, 1440p/120Hz lub 2160p/60 Hz, tak po podłączeniu go przewodem HDMI 2.1 do kompatybilnej karty możemy się cieszyć odświeżaniem 144 Hz przy natywnej rozdzielczości wyświetlacza.

Od razu mogę powiedzieć, iż w grach ten monitor spisuje się naprawdę rewelacyjnie. Obsługuje też VRR, G-Sync i FreeSync, więc pozwala uzyskać wrażenie pełnej płynności, choćby jeżeli nasz sprzęt nie renderuje obrazu w pełnych 144 FPS-ach. Obsługuje też standard HDR 1000 (choć niestety nie Dolby Vision), więc stosując odpowiednie ustawienia w systemie Windows i w grach możemy cieszyć się sporą dawką szerokiej rozpiętości tonalnej, choć oczywiście do poziomu telewizorów OLED sparowanych z konsolą nowej generacji sporo brakuje.

Mamy też naturalnie możliwość wyboru trybów pracy zależnie od typu rozgrywki. Możemy włączyć sprzętowy celownik czy licznik FPS-ów. Wszystkie bajery, jakich oczekujemy po monitorze dla graczy, są tutaj obecne – włącznie z heksagonalnymi panelami LED na pleckach, które dają nam namiastkę ambientu, choć… niestety nie potrafią się synchronizować z tym, co dzieje się na ekranie. Nie pomagają więc w immersji w świat gry, ale przynajmniej wyglądają należycie gamingowo.

To jednak prowadzi mnie do drugiej sekcji:

Czego nie potrafi LG UltraGear 32GQ950-B?

Jak na monitor kosztujący 5999 zł, zaskakująco dużo tu braków. Nie mamy tu choćby głośników, a jedynie wyjście słuchawkowe. Może dla większości graczy nie jest to wielka przeszkoda, ale w tej cenie głośniki zwykle są standardem. Podobnie jak standardem w każdym monitorze powinno być złącze USB-C (albo choćby Thunderbolt), a tymczasem takiego złącza w monitorze LG UltraGear 32GQ950-B nie ma. Jest za to… złącze USB-B. Drogie LG, który mamy rok? 2022 czy 2002?

Monitor LG nie ustawi też automatycznie jasności, nie wybierze automatycznie aktywnego źródła sygnału (co było niesamowicie upierdliwe, gdy podłączałem do niego jednocześnie komputer i konsolę) i nie pozwoli korzystać z dwóch urządzeń jednocześnie w trybach Picture-in-Picture czy Picture-by-Picture.

To naprawdę spore braki jak na monitor kosztujący tyle pieniędzy. Pozostaje więc fundamentalne pytanie – czy LG UltraGear 32GQ950-B spełnia obietnicę, o której była mowa na początku tego tekstu?

Czy monitor LG UltraGear 32GQ950-B nadaje się także do pracy?

Otóż… nie. To zależy. Fabrycznie nowy LG UltraGear przyjechał do mnie z kompletnie „rozjechaną” kalibracją, a cały ekran zasnuwał magentowy zafarb. Chwila zabawy w ustawieniach znacząco poprawiła ten stan rzeczy, co nie zmienia faktu, iż gdybym chciał go używać do pracy, musiałbym najpierw skorzystać z wbudowanej funkcji LG Calibration Studio, która jednakowoż wymaga dokupienia osobnego, sprzętowego kalibratora.

A choćby w pełni skalibrowany monitor LG pozwala na korzystanie tylko z przestrzeni kolorów DCI-P3 i sRGB. O ile to mogę mu wybaczyć (w końcu nie jest to profesjonalny monitor graficzny), tak o wiele trudniej jest wybaczyć w tej cenie nierównomierność podświetlenia i niską jasność ekranu.

Teoretycznie typowa jasność tego monitora wynosi 450 cd/m², czyli więcej niż monitora, na którym pracuję na co dzień, jednak w praktyce monitor od LG zdawał się znacznie ciemniejszy. Może jest to wina bardzo agresywnej powłoki matującej, która świetnie radzi sobie z odblaskami, ale za to dość mocno wpływa na postrzeganą jasność i kontrast.

Gorsza jest natomiast nierównomierność podświetlenia. LG UltraGear 32GQ950-B nie ma co prawda wyraźnych jasnych „plam” w rogach, co jest bardzo często widywaną cechą ekranów IPS, ale podczas pracy ze zdjęciami widać wyraźnie, iż – przynajmniej w moim egzemplarzu – niektóre strefy są podświetlone jaśniej niż inne. W codziennym użytku nie przeszkadza to wcale, podobnie jak w grach, ale w krytycznej pracy z kolorem tak zauważalne różnice są niestety nie do przyjęcia.

Najmocniejszą stroną LG UltraGear 32GQ950-B jest gaming. Tylko czy warto za niego zapłacić aż 5999 zł?

Cena 5999 zł jest oczywiście bardzo wysoka, ale obiektywnie rzecz ujmując, żaden monitor 4K w tej cenie nie oferuje odświeżania 144 Hz. A chęć uzyskania zarówno wysokiej rozdzielczości jak i szybkiego odświeżania może być bardzo istotna dla graczy profesjonalnych, czy też aspirujących do profesjonalnego e-sportu. Każdy musi sobie odpowiedzieć sam na pytanie, czy samo 4K/144 Hz warte jest takich pieniędzy.

Na rynku nie brakuje za to monitorów, które może nie osiągają 144/160 Hz w rozdzielczości 4K, ale za to osiągają 4K/120Hz, a oferują o wiele więcej funkcji i np. pełne pokrycie przestrzeni kolorów Adobe RGB, a kosztują mniej od nowego monitora LG. Nie brakuje też ogromnych monitorów Ultrawide, w tym takich, które oferują odświeżanie 240 Hz przy rozdzielczości 5120x1440p.

O ile LG UltraGear 32GQ950-B w aspekcie gamingowym trudno cokolwiek zarzucić, tak konkurencja na tym rynku jest niezwykle zajadła. Pozostaje mieć nadzieję, iż LG gwałtownie obniży cenę, bo za 5999 zł naprawdę trudno jest ten monitor jednoznacznie polecić.

Idź do oryginalnego materiału