Hultaj – stal szyta na miarę. Wizyta w warsztacie, który stoi w środku lasu

magazynbike.pl 4 dni temu

Hultaj to marka z Wrocławia, ale dzisiaj jej przepiękne, stalowe rowery powstają… w środku lasu. Dosłownie. Pod Lidzbarkiem, w miejscu, gdzie domy oddalone są od siebie o kilka kilometrów, a Google Maps przez chwilę próbuje zdecydować, czy jesteś jeszcze w województwie warmińsko-mazurskim, czy może już w innym wymiarze. To nie jest zwykła pracownia. To raczej mała manufaktura w miejscu, które samo w sobie robi tak duże wrażenie, iż trudno je zapomnieć.

Zobacz wersję filmową reportażu

Kiedy otwierasz niepozorne drzwi warsztatu Radka, trafiasz do przestrzeni, która dla miłośnika stali, rurek, lutów i zapachu warsztatu staje się czymś w rodzaju raju. Jest tu wszystko: konstrukcje w trakcie powstawania, narzędzia, własnoręcznie tworzone przyrządy, elegancko poukładane rury. Rzeczy, przy których każdy pasjonat rowerowej manualnej roboty natychmiast zapomina o całym świecie.

Tajemniczy klient w królestwie stali

Tym razem odwiedzamy Hultaja nie tylko z ciekawości, ale też w roli „tajemniczego klienta”, który sam marzy o własnym, stalowym projekcie szytym na miarę. A Radek – twórca marki – prowadzi nas przez cały proces powstawania roweru. Od pierwszej rozmowy z klientem, przez projekt, wybór rurek, dopasowanie geometrii, aż po lutowanie i korekty na ciężkim stole traserskim. Opowiada szczerze, prostym językiem, bez marketingowych ozdobników, jak powstaje stalowa rama w 2025 roku.

Cisza, odludzie i skupienie

Atmosfera tego miejsca jest wyjątkowa. Radek mówi, iż nie wie, czy na wsi pracuje się lepiej – ale wie, iż pracuje się inaczej. Tu nic nie rozprasza, bo adekwatnie trudno mówić o typowej „wsi”. To raczej odludzie o mazurskim charakterze, w którym cisza nie jest luksusem, ale codziennością.

Sąsiedzi mieszkają trzy kilometry dalej, drogi prowadzą przez pola i lasy, a sama pracownia stoi w miejscu, gdzie trudno trafić przypadkiem. To przestrzeń idealna do skupienia, ale też miejsce, w którym rower naprawdę powstaje „od początku do końca”, bez kompromisów i bez pośpiechu.

Pierwszy krok: rozmowa z klientem

Proces zaczyna się od rozmowy z klientem. Czasem trafia tu ktoś, kto wie dokładnie, czego chce – zna różnice w grubości ścianek, typach rurek, kształtach muf i charakterze prowadzenia. Czasem ktoś, kto wie jedynie, iż marzy o gravelu.

Radek pracuje w programie BikeCAD, narzędziu stworzonym przez kanadyjskich pasjonatów, idealnym do projektowania małoseryjnych ram. W nim powstaje wizualizacja 1:1, z uwzględnieniem wszystkich średnic, długości, przekrojów i kątów. Program pozwala też zaprojektować malowanie, ale w praktyce rzadko jest potrzeba – klient, jeżeli chce czegoś niestandardowego, ustala to później z lakiernikiem.

Dobór rurek – etap, który decyduje o charakterze roweru

Dobór rurek to osobny etap. Tu w grę wchodzą zarówno preferencje użytkownika, jak i jego waga, wzrost, styl jazdy i przeznaczenie roweru. To nie jest czysta teoria czy katalogowe wybieranie elementów.

Dla cięższych rowerzystów stosuje się inne warianty niż dla lekkich; dla wyższych – inne niż dla niższych. Niektórzy klienci są świetnie oczytani i przychodzą z gotowymi propozycjami, a innym Radek pomaga przejść przez ten proces od zera. Na końcu najważniejsze jest, żeby rower pasował jak rękawiczka – nie teoretycznie, ale realnie.

Przymiary, customowe narzędzia i lutowanie

W warsztacie stoją zarówno profesjonalne przymiary sprowadzane ze Stanów, jak i customowe narzędzia własnej konstrukcji – bo w Europie tego sprzętu niemal nie ma.

Po przygotowaniu rur trafiają one do przymiaru, ale samo lutowanie odbywa się na osobnym stanowisku. Przy łączeniu rury potrafią lekko pracować, więc wygodniej jest najpierw je idealnie ustawić, a potem lutować z zachowaniem odpowiedniej osiowości.

Stół traserski – serce kontroli jakości

Kiedy wszystkie elementy są już połączone, rama trafia na stół traserski – monstrualny, ciężki blok metalu, który Radek wnosił tutaj przez pola z pewnym poświęceniem. Na stole sprawdza się prostotę i geometrię we wszystkich osiach.

Nawet najlepsze seryjne ramy po położeniu na takim stole potrafią zaskoczyć – milimetr, dwa odchyłki to norma. W customie korekta jest czymś naturalnym i odbywa się „na zimno”.

Najciekawsze projekty i najbardziej niezwykłe historie

W Hultaju powstawały już bardzo różne projekty – m.in. ostre koło dla Pawła „Pico” Puławskiego na jego pierwszy długodystansowy wyścig w Australii. Trafiają tu również osoby bardzo niskie lub bardzo wysokie, które w sklepach po prostu nie znajdują dla siebie nic sensownego.

Są też projekty zupełnie nietypowe, jak małe rowery do speed rowerów czy inne konstrukcje specjalne. A najdziwniejsze zapytanie? Pan wędrujący przez lasy do… torów żużlowych (czyli od jednego do drugiego), podróżujący z kotem, który czasem nie chce iść. Poprosił Hultaja o zbudowanie przyczepki dla kota. Przyczepka finalnie nie powstała, ale Radek mówi, iż żałuje tego do dziś.

Lakiernia, zabezpieczenie i finalne wykończenie

Kiedy rama jest pospawana, trafia do lakierni. Goła stal wygląda pięknie, ale jest niepraktyczna – choćby nierdzewka potrafi złapać nalot, a jej koszt jest trzy-, czterokrotnie wyższy.

Dlatego standardem jest zabezpieczenie wewnątrz, lakier na zewnątrz i finalne poprawki gwintów już po powrocie z malowania. Po tym etapie rama jest gotowa. Albo trafia do klienta jako „goła rama”, albo Hultaj składa cały rower. To zależy od zamówienia i preferencji.

Ile to kosztuje i ile się czeka?

Podstawowa cena ramy z karbonowym widelcem, sterami i osiami zaczyna się od około siedmiu tysięcy złotych przy prostym malowaniu.

Czas oczekiwania wynosi zwykle od dwunastu tygodni do trzech miesięcy – zależnie od dostępności materiału i stopnia skomplikowania projektu. Kolor? Dowolny. Custom to custom. Radek nie chce stawać klientowi na drodze – jeżeli ktoś marzy o własnym malowaniu, dostaje własne malowanie.

Czy można zobaczyć własną ramę na żywo?

Oczywiście. Kiedy pracownia mieściła się jeszcze we Wrocławiu, odwiedziny były częstsze, ale teraz – mimo trudnego dojazdu – Radek chętnie przyjmuje zainteresowanych. Mówi wręcz, iż ludzka obecność w środku tego odludzia jest mile widziana.

Jest tylko jeden warunek: trzeba mieć samochód z wyższym zawieszeniem. Droga przez pola i lasy potrafi zaskoczyć.

Rzemiosło, które ma duszę

Na ścianie warsztatu wisi plakat z włoskimi manufakturami – Colnago, Bianchi, Daccordi i dziesiątkami innych, z których część działa do dziś, a część przeszła do historii. To ukłon w stronę tradycji rzemieślniczych, które tworzyły tożsamość kolarskiego świata przez dziesięciolecia.

Małe firmy rodzinne, manufaktury, miejsca, w których rowery robi się rękami, nie maszynami. Dokładnie tak jak tutaj, w środku lasu, gdzie powstają rowery Hultaj – maszyny szyte na miarę, tworzone z pasją i precyzją.

Chcesz własny projekt?

Jeśli marzycie o własnym projekcie albo chcecie zobaczyć, jak wygląda stalowe rzemiosło bez pośpiechu i bez kompromisów, zajrzyjcie na hultajbikes.com.

A jeżeli odważacie się pojechać tam na żywo – będzie to jedna z tych rowerowych wypraw, które pamięta się długo.

Rower, który widzicie na warsztatcie w wersji surowej, możecie zobaczyć poniżej

Test Campagnolo Ekar GT gravelowej grupy 1×13

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

Idź do oryginalnego materiału