Grawelowe Mistrzostwa Świata – święto amatorów pod dyktando UCI

magazynbike.pl 3 dni temu

Gravel miał być ostatnim wolnym terytorium kolarstwa – światem bez regulaminów, limitów i federacyjnych absurdów. Ale choćby tu dotarło UCI, wprowadzając swoje porządki. Z jednej strony dało amatorom szansę, by stanąć na starcie Mistrzostw Świata ramię w ramię z zawodowcami. Z drugiej – zmieniło charakter tego sportu w wyścig przypominający klasyk Amstel Gold Race, tyle iż po szutrze.

Dla Justyny Jarczok udział w Gravelowych Mistrzostwach Świata w Limburgii był zwieńczeniem roku pracy, planu zrodzonego z pasji i uporu. Ale ten start pokazał też, jak wygląda dziś granica między ideą gravela a rzeczywistością pod dyktando UCI.

Od pomysłu do realizacji

Ten projekt narodził się w głowie Justyny w listopadzie ubiegłego roku, kiedy zaczęła planować sezon 2025. Wtedy wymarzyła sobie, iż wystartuje w Mistrzostwach Świata – plan z pozoru odważny, wręcz szalony, jeżeli wziąć pod uwagę, iż na rowerze ścigała się dopiero od roku.

Ale gravel rządzi się swoimi prawami. W świecie sterowanym przez UCI to właśnie tu wciąż istnieje przestrzeń wyjątkowa – bo na Mistrzostwa Świata może zakwalifikować się praktycznie każdy. Bez zaproszeń, bez limitów licencji, bez zgody krajowych związków. Wystarczy po prostu chcieć i stanąć na starcie.

System kwalifikacji – prosto i trudno zarazem

W przypadku gravela i Mistrzostw Świata zasady są zaskakująco proste. Wystarczy wystartować w jednej z eliminacji i zająć odpowiednio wysokie, premiowane miejsce.
Tylko tyle – i aż tyle. Nie trzeba być członkiem kadry narodowej ani reprezentować kolorów żadnego związku. Nie są potrzebni trenerzy, działacze ani całe to zaplecze federacyjne. Gravel, przynajmniej na tym etapie, wciąż pozostaje najbardziej demokratyczną formą kolarstwa, w której o wszystkim decyduje trasa, pogoda i własne nogi.

Co nie znaczy, iż same kwalifikacje są łatwe – szczególnie w najpopularniejszych kategoriach. W elicie kobiet, w której startowała Justyna, czyli w grupie wiekowej 19–34 lata, jest wręcz najtrudniej. Bo właśnie tam konkurencja jest największa. Tu liczą się nie tylko mocne nogi, ale i statystyka.
Jeśli uda ci się zmieścić w magicznych 25 procent stawki, otrzymujesz przepustkę na Mistrzostwa Świata. Tak prosto i tak trudno zarazem.¹

Veni, vidi, vici – kwalifikacja zdobyta! Wörthersee Gravel Race 2025

Plan zdobycia kwalifikacji został zrealizowany już przy pierwszej próbie – w kwietniu, w austriackiej Karyntii. To właśnie tam Justynie udało się wypełnić minimum i zapewnić sobie miejsce na Mistrzostwach Świata.

Zamieszanie z lokalizacją mistrzostw

Później pojawiło się zamieszanie i niepewność związane z terminem oraz miejscem rozegrania Mistrzostw Świata. Wszystko dlatego, iż niespodziewanie wycofała się Nicea, pierwotnie wskazywana przez UCI jako gospodarz imprezy.
Po kilku tygodniach niepewności okazało się, iż finał sezonu odbędzie się w Holandii – w regionie Limburgii, w okolicach Maastricht i Valkenburga.
Co ciekawe, wśród kandydatów chętnych do organizacji znalazły się także wspomniana już Karyntia oraz nasze polskie Jakuszyce – oba miejsca mające doświadczenie w rozgrywaniu eliminacji do Mistrzostw Świata.

Limburgia – miejsce-symbol

Ostateczny wybór nie był przypadkowy. Limburgia, z sercem w Valkenburgii, to miejsce-symbol w historii kolarstwa. Tu rozgrywano wielokrotnie Amstel Gold Race i Mistrzostwa Świata na szosie, a nazwę Cauberg zna każdy, kto choć raz interesował się wyścigami klasycznymi.
Region ma świetną infrastrukturę, kolarską kulturę i wsparcie lokalnych władz, które od lat inwestują w sport. UCI zyskała więc idealne połączenie: widowiskową trasę, zaplecze organizacyjne i gwarancję frekwencji. Dla zawodników – i tych z zawodowej elity, i amatorów z całego świata – to miejsce było więc spodziewanym wyborem.

Przygotowania – Flandria, camper i prywatna logistyka

W okolice Maastricht pojechaliśmy tydzień wcześniej, pierwsze dni spędzając na pagórkach Flandrii, gdzie korzystaliśmy z gościny Flandrien Hotel.

Wygodę w podróży zapewnił nam nasz dom na kółkach – Volkswagen Grand California, campervan użyczony przez firmę Volkswagen Samochody Dostawcze.

To właśnie on stał się naszą bazą wypadową i mobilnym domem przez cały wyjazd. Pełna recenzja Grand Californii pojawi się osobno, ale już teraz możemy zdradzić najkrótszy teaser testu: sprawdził się w 200%.

Jak przystało na privateers

Jak przystało na prawdziwych privateers, do zadania przystąpiliśmy metodycznie, znając datę startu – weekend 11–12 października.
Justyna nie przygotowywała się celowo do samych Mistrzostw Świata, ale budowała formę metodą startową, przeplatając ją z treningami typu Sweet Spot, wtedy gdy trzeba było złapać oddech.

Na co dzień specjalizuje się w gravelowym ultra, gdzie wyścigi są zdecydowanie dłuższe niż imprezy UCI – dystans 130 kilometrów to dla niej adekwatnie rozgrzewka.

Doskonałą formę potwierdziła w tym sezonie zwycięstwami i miejscami na podium, zarówno w kraju – w Ultra Duchu Puszczy (600 km) i Ultra Duchu Sanu (270 km) – jak i za granicą, w The Bright Midnight w Norwegii (1100 km).

Trasa – gravel w wersji UCI

Trasa Mistrzostw Świata w Zuid-Limburg była dokładnie taka, jakiej można się spodziewać po regionie Valkenburga – pozornie łagodna, a w rzeczywistości zdradliwie selektywna.

Start znajdował się w Beek, a meta w Maastricht, ale sercem rywalizacji była pętla wiodąca przez sieć wąskich, szutrowych dróg, krótkich asfaltowych łączników i charakterystycznych, stromych podjazdów.

Elita kobiet miała do pokonania około 131 kilometrów i 1650 metrów przewyższenia – w teorii niedużo, w praktyce wystarczająco, by trasa bezlitośnie weryfikowała formę.

Już pierwsze kilometry prowadziły pod Adsteeg – krótki, ale ostry podjazd, który natychmiast ustawił tempo i rozciągnął grupę. Dalej wąskie szutry i strome zjazdy wśród pól Limburgii tworzyły mieszankę, w której liczyła się koncentracja i technika. Finałową rundę urozmaicał Bronsdalweg – niespełna kilometrowe wzniesienie o średnim nachyleniu ponad siedem procent, gdzie wielu próbowało swoich sił w ataku.

Z góry prowadziło już tylko kilka szybkich odcinków szutrowych do Maastricht, przez słynny „Groene Loper” – zielony bulwar, który stał się sceną decydujących rozstrzygnięć.

Atmosfera i realia wyścigu

Na miejscu w Maastricht zjawiliśmy się dwa dni wcześniej, by zapoznać się z trasą. I była dokładnie taka, jak oczekiwaliśmy – typowa trasa typu „gravel UCI”. Co oznacza w praktyce przeniesienie charakterystyki klasyków szosowych na szutrowe warunki – z wąskimi dróżkami, zakrętami i dużą intensywnością.

Jeśli dodać do tego tłumy kibiców w dniu wyścigu, emocje były gwarantowane. Choć niekoniecznie przypominało to typowe ściganie gravelowe, takie jak znamy z innych kultowych imprez.

Tego typu warunki faworyzują zawodników i zawodniczki z doświadczeniem szosowym – co tylko potwierdziły końcowe wyniki.
Świadczy o tym także frekwencja, a adekwatnie brak na listach startowych wielu znanych nazwisk ze świata gravela.

Specjaliści, zwłaszcza z USA, po prostu zrezygnowali przed startem, wiedząc, iż nie mają większych szans. UCI konsekwentnie się tym nie przejmuje, bo kolejne eliminacje i mistrzostwa mają podobny charakter.

Wyścig Justyny – pech i determinacja

W przypadku Justyny rywalizacja o lepsze miejsce zakończyła się już po pięciu kilometrach kraksą, gdy w tłumie wjechała w koło innej zawodniczki. Funny fact – wcześniej, gdy zjawiła się w swoim sektorze startowym, który miał być otwarty na pół godziny przed gwizdkiem, ten okazał się już pełen, tym samym trzeba było ustawić się z tyłu stawki 99 konkurentek z kategorii wiekowej. Nauczka na przyszłość!

Po kraksie skrzywiona kierownica i konieczność jej poprawienia wystarczyły, by mini-peleton pań się porwał, a pierwsza grupa odjechała. W tych warunkach nie było już szans, by stratę nadrobić. O zaangażowaniu może jednak choćby fakt, iż zapis intensywności pokazał rekordową moc na 2 godziny.

Finalne miejsce – 62. wśród kobiet 19–34 – nie oddaje precyzyjnie miejsca w całej stawce, bo ten sam czas 4:25 miała Oliwia Majewska, jedyna nasza reprezentantka w elicie kobiet, sklasyfikowana na 81. pozycji.

Chaos sektorów i absurd UCI

A jak było na trasie? Najlepiej oddaje to anegdota, gdy panie dogoniły peleton mastersów, którzy nie chcieli ich przepuścić.
Poirytowana jedna z dziewczyn rzuciła w stronę kolegi na trasie „Nice boobs”, co zostało potraktowane mało przyjaźnie – choć widać było, kto był szybszy.

Czy to wina wolniejszego pana (nawet jeżeli czuje się chłopcem)? Nie. Tu wina leży przede wszystkim po stronie UCI.

Starsze kategorie jechały krótszy dystans (81 km), więc spokojnie można było rozdzielić starty tak, by odstępy między sektorami były większe – na przykład kobiety o 8:00, panowie o 10:00.

Ale wszystko zrobiono pod dyktando elity. I to też było widać w trakcie wyścigu. Reszta nie istniała także w relacji w TV.

PZKol i narodowe barwy

Jak przystało na sport amatorski – i znając realia współpracy z PZKol, gdzie brak wsparcia jest raczej standardem – od razu założyliśmy, iż nie mamy żadnych oczekiwań wobec związku. Choć w regulaminie znalazł się zapis, iż zawodnicy muszą występować w narodowych barwach, i to w koszulkach zgodnych ze wzorem zatwierdzonym przez PZKol.

Sam związek mógłby bez problemu wynegocjować z jednym z polskich producentów preferencyjne stawki w zamian za reklamę – ta była przecież dopuszczona na strojach – ale nic mi nie wiadomo, by ktokolwiek podjął takie działania. choćby jeżeli wydawały się logiczne i nic by PZKol nie kosztowały.

W polskim kolarstwie od dawna wiadomo, iż najlepiej jest liczyć na siebie – i w ten sposób przynajmniej człowiek nie ma do nikogo pretensji. Tym samym gratulujemy wszystkim naszym reprezentantom, którzy dumnie reprezentowali przede wszystkim siebie samych. Byliście wielcy!

Polacy na Gravelowych Mistrzostwach Świata 2025 w Limburgii

W elicie mężczyzn po złoto sięgnął Belg Florian Vermeersch. Wśród 221 zawodników, którzy dotarli do mety, znalazło się dwóch Polaków – Maciej Kojro (120. miejsce) i Tomasz Tomera (186.).

W elicie kobiet zwyciężyła Lorena Wiebes z Holandii, a jedyną Polką wśród 95 finiszujących była Oliwia Majewska (81. miejsce).

Największe emocje w kategoriach masters i amatorów przyniósł brązowy medal Wojciecha Halejaka, który rywalizował m.in. z Nicolasem Roche’em (złoto) i Philippe’em Gilbertem (5. miejsce).

Wyniki Polaków – kategorie masters i amatorzy

Zawodnik / ZawodniczkaKategoriaMiejsce
Wojciech HalejakM40–44 3.
Peter NowackiM45–496.
Katarzyna KornasiewiczK45–498.
Magdalena ChmielewskaK55–599.
Ewelina CywińskaK40–4418.
Izabela DudekK45–4919.
Andrzej NadkańskiM70–7422.
Adam AdamkiewiczM35–3929.
Tomasz PierwochaM45–4939.
Patryk GierackiM19–3442.
Krzysztof KrzywyM45–4943.
Jacek BrzózkaM60–6456.
Krzysztof PaterkaM50–5459.
Michał ŁomnickiM45–4959.
Justyna JarczokK19–3462.
Kacper ChojnackiM19–3465.
Dariusz RadnyM50–5474.
Patryk KrajewskiM19–3495.
Lech KaweckiM45–49104.
Filip AtłasM19–34125.
Zbigniew KowalewskiM40–44138.
Paweł MalakM40–44163.
Jacek KoziołM55–59163.
Karol JanickiM35–39193.
Piotr JandaM19–34248.
Adam KuśM19–34301.
Filip RóżyckiM19–34392.
Piotr KrawczykM19–34469.

¹ Zgodnie z regulaminem UCI Gravel World Series, kwalifikację uzyskuje pierwsze 25% zawodników w każdej kategorii wiekowej, liczone od liczby startujących. Dodatkowo, pierwsze 3 miejsca w każdej kategorii otrzymują kwalifikację automatycznie. Źródło: ucigravelworldseries.com.

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

Idź do oryginalnego materiału