GARMIN Joy Ride Dolny Śląsk Festiwal – pierwszy taki, na pewno nie ostatni

magazynbike.pl 1 dzień temu

Kiedy w sobotę rano próbowałem odwiedzić teren imprezy, czyli parking przy Ski & Sun w Świeradowie, zobaczyłem jedną wielką demolkę. Nocny wiatr skutecznie zniszczył całą scenę festiwalu. Wystarczyło jednak zaledwie kilka godzin, by obraz całkowicie się zmienił. To co się działo relacjonowałem na żywo – i możecie przez cały czas zobaczyć to na instagramie, link poniżej.

W niedzielny poranek na miejscu czekały już dwie festiwalowe alejki i tłumy ludzi. Obok startował Garmin Gravel Race – impreza, która tradycyjnie odbywa się tu jesienią. Dla mnie ten festiwal w nowej lokalizacji pokazuje ducha, który od zawsze towarzyszy Joy Ride’owi. Ta impreza żyje i potrafi wynaleźć się na nowo. Okoliczności, choćby tak ekstremalne jak huraganowy wiatr, są drugorzędne. Najważniejsi są ludzie, a ci – jak zawsze – okazali się najlepsi. To wy.

Jeśli nie byliście w tym roku, koniecznie wypatrujcie daty kolejnej edycji, bo te dwa, tak różne dni, udowodniły jeszcze raz, iż w Polsce brakuje właśnie takich wydarzeń. Roboczo nazywam je „testiwalami”, bo o to w nich chodzi. Joy Ride i jego kolejne odsłony to najlepsza okazja nie tylko do zobaczenia sprzętu i rozmowy o nim, ale przede wszystkim do jego przetestowania.

Loca, Bafang i nowe premiery

Najciekawsze premiery należały do naszej wrocławskiej Loki, która – jak przystało na coraz mocniejszą obecność graweli na Joy Ride’ie – przywiozła głównie rowery gravelowe. Wśród nich znalazł się karbonowy, wyścigowy model na nowym Force XPLR, ale prawdziwe emocje wzbudziły dwie zupełne nowości.

Po pierwsze – pierwsza rama tytanowa w historii marki, od razu wyposażona w poziome haki. To rozwiązanie daje możliwość złożenia roweru nie tylko z klasycznym napędem łańcuchowym, ale też na pasku.

Drugą nowością był pierwszy elektryk Loki, oparty na silniku Bafanga ze sprytnie ukrytym w dolnej rurze akumulatorem. Co ważne, ta konstrukcja dostępna będzie zarówno z barankiem, jak i prostą kierownicą, dzięki czemu w przyszłości może stać się nie tylko gravelem, ale także szybkim, miejskim rowerem użytkowym. Ona także jest

A skoro o Bafangu mowa – to właśnie on był cichym bohaterem całej imprezy. Na stoisku marki można było zobaczyć wiele ciekawych rozwiązań, w tym rowery z Rybnika sygnowane marką Tosy.

To tam odkryłem prototyp nowego napędu Bafanga, który oficjalnie ma trafić do sprzedaży dopiero na wiosnę. Roboczo nazwany 510RS, stanowi rozwinięcie silnika M510 i oferuje imponujące 105 Nm momentu obrotowego. jeżeli dodać do tego możliwość zestawienia go z dużą baterią o pojemności 835 Wh, zapowiada się naprawdę interesujący produkt.

.

Giant & LIV i elektryczna rewolucja

Najciekawsze premiery w Świeradowie dotyczyły rowerów elektrycznych – i wcale mnie to nie dziwi. W końcu tuż obok mamy Stóg Izerski, jeden z ulubionych celów turystów właśnie na e-bike’ach.

Z dużym zainteresowaniem zatrzymałem się więc przy stoisku Gianta, gdzie odkryłem nowy model LIVa. To rower, który zapowiada sporą rewolucję. jeżeli spojrzycie z bliska na zdjęcia tego sztywniaka, zauważycie, iż silnik sfotografowany od lewej strony nie nosi już logo Yamahy. Co to konkretnie oznacza? Dowiemy się prawdopodobnie za około miesiąc – wybieram się na specjalną prezentację.

Warto też zwrócić uwagę na rozwiązanie w samej ramie – zintegrowano w niej elegancko schowaną baterię, ukrytą w rurze dolnej.

Eksperyment AGH

Wracając do elektryków i Bafanga – ciekawostkę znalazłem też na stoisku Flat-outa, znanego z wkładek, które od dawna testujemy i lubimy. Obok nich stał rower EConstruction AGH, czyli studencki eksperyment wyposażony właśnie w silnik Bafanga. To projekt badawczy poświęcony możliwości odzyskiwania energii.

Rower nie ma z tyłu przełożeń, tylko jedną zębatkę, bo podczas zjazdu koło napędza prądnicę wbudowaną w silnik. Tak w uproszczeniu wygląda cała idea. Na moje pytanie o efektywność rozwiązania usłyszałem, iż prace wciąż trwają. Jestem bardzo ciekawy, do czego ten projekt ostatecznie doprowadzi.

Dodam jeszcze, iż ten elektryk wykorzystuje zawieszenie typu high pivot, więc przy okazji chętnie sprawdziłbym też, jak jeździ w praktyce.

Eklektyczny Canyon

Najbardziej eklektyczne stoisko miał Canyon. Marka przywiozła zarówno rowery MTB, jak i gravele. Wśród tych drugich znalazły się chyba wszystkie wersje nowego Grizl – ten model mamy w tej chwili w teście i już niedługo przeczytacie o nim na stronie – a także różne warianty Graila, w tym te z przednimi amortyzatorami.

I szczerze mówiąc, taki gravel z amortyzatorem wydaje się chyba najlepszą propozycją na okoliczne trasy oraz na sam Garmin Gravel Race.

Gadżety i błyskotki

Jeśli chodzi o gadżety, to dla odmiany najciekawsze okazało się stoisko firmy Rider Group, która zaprezentowała kilka różnych marek. Z jednej strony były to elektryczne stojaki warsztatowe Remco, umożliwiające wygodną pracę z e-bike’ami wymagającymi serwisu.

Z drugiej – akcesoria marki Outplorer do montażu telefonów na kierownicy. To interesująca alternatywa dla rozwiązań Fidlocka, z własnymi opakowaniami na telefony i różnymi typami uchwytów, nie tylko rowerowych.

A jeżeli chodzi o błyskotki – tu bohater był tylko jeden: CupMyRide. Firmę poznaliśmy po raz pierwszy w Kluszkowcach, a teraz rozszerzyła swoją ofertę. Mają już dziewięć anodowanych kolorów i całą gamę aluminiowych dodatków, które potrafią upiększyć każdy rower. Oczywiście przez cały czas można je personalizować grawerem – choćby po to, by stworzyć sobie wyjątkowy kapsel. Koniecznie sprawdźcie te kolory, bo naprawdę robią wrażenie.

Przymierzanie – AMP Polska

Jeśli chodzi o przymierzanie, to tym razem palmę pierwszeństwa zdecydowanie przyznajemy stanowisku AMP Polska, które zaprezentowało odzież, kaski i gogle marek Giro oraz 100%. Na stoisku Giro można było zobaczyć kolejną generację kasków wyposażonych w system Spherical.

Miałem też okazję pobawić się drugą generacją modelu Giro Manifest – i muszę przyznać, iż robi naprawdę duże wrażenie.

Podsumowanie

Garmin Joy Ride Dolny Śląsk Festiwal pokazał, iż choćby w trudnych okolicznościach – takich jak wichura, która zniszczyła stoiska – liczy się przede wszystkim energia ludzi i chęć tworzenia wyjątkowych wydarzeń. Festiwal w Świeradowie potwierdził, iż w Polsce brakuje „testiwali” – imprez, które pozwalają nie tylko zobaczyć sprzęt, ale przede wszystkim go przetestować.

Joy Ride żyje i wynajduje się na nowo. I oby tak zostało.

Strona organizatora: joyride.pl/swieradow/

Tekst i zdjęcia: Grzegorz Radziwonowski

Idź do oryginalnego materiału