Ekonomia dronowa. Za ile i czym możemy strącać drony – polski cennik

konto.spidersweb.pl 2 godzin temu

Rosyjskie drony, które wleciały w głąb polskiej przestrzeni powietrznej, nie tylko naruszyły nasze granice, nie tylko zmusiły nas do brutalnej refleksji nad gotowością do wojny, ale także sprawiły, iż zaczęliśmy liczyć pieniądze.

Rosyjskie drony, które wleciały do Polski nocą 10 września wywołały w naszym kraju prawdziwą lawinę dyskusji. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, iż ataki, jakie bandycka Rosja przeprowadza każdego dnia na Ukrainę, mogą dosięgnąć i nas. Smutne jest w tym to, iż pojawia się tu słowo „nagle”. Ukraina broni się przed agresją Rosji od 35 roku. Tymczasem Polska wciąż pilnie potrzebuje szerokiego, narodowego systemu obrony przed dronami.

Sytuację, w jakiej się znajdujemy opisał w serwisie X Konrad Muzyka, niezależny analityk ds. obronności, specjalizujący się w Rosji i Białorusi, dyrektor Rochan Consulting. Jak podkreślił, Polska szykuje się do wojny konwencjonalnej i kupuje nowoczesne czołgi, śmigłowce i samoloty. Tymczasem Rosjanie skoncentrowali się na produkcji systemów niższej klasy i ich masowej liczbie, zakładając, iż ilość może zrekompensować braki jakościowe.

Jego zdaniem powstał więc paradoks. „Siły Zbrojne RP stają się lepiej przygotowane do konfliktu konwencjonalnego na dużą skalę niż potencjalny przeciwnik, ale równocześnie nie posiadają wystarczających środków do obrony przed masowym użyciem tanich systemów bezzałogowych”.

Największą słabością w ocenie przyszłych działań Rosji jest niedostateczne zrozumienie kierunku rozwoju jej zdolności dronowych. Rosja produkuje rocznie około 70 tys. dronów Shahed i ich wariantów, a także wabików. Na poziomie taktycznym każdy pododdział będzie wyposażony w środki rozpoznawczo-uderzeniowe oparte na dronach. W tym kontekście przekonanie, iż Polska i NATO będą walczyć z Rosją na własnych zasadach, wydaje się nadmiernie optymistyczne. Przynajmniej na początku wojny – napisał Konrad Muzyka.

Potrzebujemy masowej obrony

Stwierdził on także wprost, iż brak odpowiedzi zakupowej na rosyjską masowość w sferze systemów bezzałogowych jest poważnym błędem, a wczorajsze wydarzenia były tylko przedsmakiem tego, co mogłoby się dziać, gdyby podobne incydenty miały miejsce codziennie.

Wysyłanie F-16 czy F-35 do przechwytywania dronów nie ma żadnego związku z efektywnością ekonomiczną użycia sił. jeżeli nie dysponujemy odpowiednimi środkami, sięgamy po platformy, których godzina lotu kosztuje setki tysięcy złotych, a dodatkowo wymagają użycia kosztownych rakiet. Asymetria pomiędzy rosyjskimi zdolnościami a naszymi środkami przeciwdziałania jest bardzo wyraźna – zaznacza Konrad Muzyka.

Jego zdaniem Polska polityka zakupowa powinna zostać uzupełniona o inwestycje w systemy obrony przed masowym użyciem dronów – środki walki radioelektronicznej, artylerię przeciwlotniczą, drony do walki z dronami itp.

Czym i za ile możemy strzelać do dronów?

Na początek podajmy ceny rosyjskich dronów. Te, którymi terroryzowane są ukraińskie miasta, to najczęściej różne odmiany drona Shahed 136 i wabika Gerbera. Ich cena w zależności od wyposażenia to od 80 tys. do 500 tys. zł.

Czym możemy dzisiaj strzelać do rosyjskich dronów i ile to kosztuje? Oto szybkie podsumowanie naszych możliwości wraz z cenami.

Najtańsza opcja, ale i najmniej pewna to strzelanie z karabinów. O ile trafienie z Grota do Shaheda jest mało prawdopodobne, to widziałem udokumentowane przypadki zestrzelenia takich bezzałogowców z karabinów maszynowych kal. 12,7 mm. Koszt takiego pocisku to jedynie około 20 zł, ale do trafienia potrzebnych jest kilka serii i dużo szczęścia. Możemy więc założyć, iż raz na jakiś czas uda się zestrzelić drona za około 2000 zł. Trudno jednak polegać na takiej obronie.

Dużo bardziej skuteczne są działka przeciwlotnicze 23 mm ZUR-23-2SP Jodek-SP systemu Pilica. Cen pojedynczego pocisku nie znamy, ale można złożyć, iż kosztuje on w granicach 200 zł. Przy dużej celności koszt jednego zestrzelenia może wynieść około 2000 zł.

A co z naszą dumą narodową, przenośnymi zestawami przeciwlotniczymi z rakietą Piorun? Za jej pomocą zestrzelić można nie tylko samolot, czy śmigłowiec, ale także drona. Koszt? Tu już musimy liczyć się z poważnymi wydatkami. Cena jednej rakiety to około 900 tys. zł.

mesko

Mamy też już systemy Patriot. Wprawdzie strzelanie z systemu Wisła do drona, to jak zabicie muchy dzięki bomby, ale gdybyśmy zdecydowali się na takie rozwiązanie to wiedzieć trzeba, iż rakieta PAC-3 MSE kosztuje około 5 mln dol., czyli 20 mln zł.

Tyle jeżeli chodzi o systemy naziemne. Do walki z dronami wykorzystywane jest także (a w przypadki Polski) przede wszystkim) lotnictwo.

Jeśli w pogoń za dronami wyślemy śmigłowiec Mi-24D uzbrojony w działko, to godzina lotu takiego śmigłowca to wydatek kilkunastu tysięcy zł plus kilkaset – do kilku tysięcy zł za wystrzeloną amunicję. Jak pokazują doświadczenia z Ukrainy i Izraela, śmigłowce całkiem skutecznie radzą sobie z dronami, takimi jakimi Rosja zasypuje ukraińskie miasta.

AIM-120 AMRAAM

Równie skuteczne są myśliwce, ale w tym przypadku koszt automatycznie strzela w niebo. Dosłownie Koszt jednej godziny lotu samolotów MiG-29 to ponad 100 tys. zł., a F-16 ponad 76 tys. zł. Do tego trzeba dodać uzbrojenie. Rakieta krótkiego zasięgu naprowadzana na ciepło AIM-9 Sidewinder to wydatek 1,5 mln zł. W przypadku rakiet o większym zasięgu, z naprowadzaniem radarowym AIM-120 AMRAAM mówimy o cenie w okolicach 10 mln zł.

S-125 Newa

To wszystko współczesny, nowoczesny sprzęt (z wyłączeniem śmigłowców Mi-24). Ale Polska armia ma na wyposażeniu jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Mowa o systemach S-200 Wega, S-125 Newa, 2K12 Kub, 9K33 Osa. Jest to jednak sprzęt, który nie jest już produkowany więc wycena jest trudna do ustalenia. Można być jednak pewnym, iż rakiety warte są setki tysięcy zł.

S-200 Wega

Więcej na Spider’s Web:

A może nie strzelać do dronów?

Skoro tyle nas kosztuje strzelanie do dronów to może w ogóle do nich nie strzelać? Zdaniem specjalistów takie podejście jest całkowicie błędne.

My w Ukrainie już prowadziliśmy takie dyskusje. Niektóre zagraniczne publikacje uznały za nieracjonalne używanie drogich myśliwców przechwytujących do zestrzeliwania „tanich” dronów. To całkowicie błędne stanowisko. Poza tym, iż ludzkie życie jest bezcenne, choćby kalkulacje ekonomiczne obalają takie argumenty. Należy obliczyć cenę nie za czas lotu F-16 czy zużyte pociski, ale za potencjalne szkody, jakie wyrządzi „tani” dron. Ile będzie kosztować zniszczony dom, szpital, obiekt wojskowy lub samolot, który został zaparkowany na lotnisku dla celów „ekonomicznych”? To jest cena, którą trzeba obliczyć – stwierdził Sól (to pseudonim, imienia i nazwiska nie możemy podać), specjalista ds. łączności, żołnierz Sił Zbrojnych Ukrainy.

Podkreśla on, iż istnieje jeszcze jedna kategoria, której nie da się obliczyć. To doświadczenie w walkach powietrznych i przechwytywaniu celów wroga.

Nie da się go kupić za żadne pieniądze. Można go jedynie nabyć. Nie zwalnia to z poszukiwania bardziej efektywnych ekonomicznie środków, ale do tego czasu należy wykorzystać wszystko, co możliwe. Dlatego osoba, która uważa obronę swojego kraju za zbyt kosztowną, jest albo idiotą, albo wrogiem. My w Ukrainie znamy cenę działań takich wrogów, którzy atakują wszystko, co związane z przeciwdziałaniem rosyjskiej agresji. Ci, którzy nie chcą płacić za obronę w czasie pokoju, zapłacą wielokrotnie więcej w czasie wojny. Mogą choćby oddać wszystko – nie owija w bawełnę żołnierz.

Podobnego zdania jest Konrad Muzyka. Analityk odniósł się przy tym do stwierdzenia Ministerstwa Obrony Narodowej, iż nie wszystkie rosyjskie drony nad Polską zostały zestrzelone, bo nie wszystkie stanowiły zagrożenie.

Twierdzenia, iż część dronów została celowo przepuszczona, ponieważ nie stanowiły zagrożenia, należy uznać za niebezpieczną iluzję. Drony Gerbera mogą przenosić głowice o masie do 5 kg bądź zasobniki rozpoznawcze. W praktyce oznacza to, iż akceptujemy sytuację, w której bezzałogowe środki państwa wrogiego mogą swobodnie przelatywać nad terytorium Polski i nie niepokojone pozyskiwać dane wywiadowcze – twierdzi Konrad Muzyka.

Wydarzenia z września to sygnał alarmowy dla polskiego wojska i polityków. Musimy jak najszybciej uzupełnić nasze zdolności obronne o systemy walki z dronami. Potrzebujemy tanich, masowych rozwiązań: walki radioelektronicznej, lufowej artylerii przeciwlotniczej, a choćby własnych dronów do walki z dronami.

Tylko w ten sposób możemy zniwelować asymetrię, która zagraża naszemu bezpieczeństwu. Ignorowanie tej lekcji może nas w przyszłości kosztować o wiele więcej niż tylko kilka drogich rakiet.

Idź do oryginalnego materiału