Daj się zaskoczyć – Bosch, Orbea i Izery z Izerriders

magazynbike.pl 1 dzień temu

Daj się zaskoczyć, pod tym hasłem mogłaby kryć się wyprawa w Góry Izerskie pod przewodnictwem Izerriders. Choć mógłbym powiedzieć, iż spodziewałem się niewiele, bo zaproszenie na testy zorganizowane przez Boscha brzmiało bardzo enigmatycznie.

Tyle, iż COŚ zostanie pokazane. Będziemy jeździć na rowerach Orbea. Koniec. Moje oczekiwania były więc równie skromne. A może właśnie przeciwnie, bo kocham Izery, bo mieszkałem 4 lata tuż obok Jeleniej Górze i zdążyłem poznać je na tyle, iż uwielbiam wracać. A potem wielokrotnie brałem tu udział w wyścigach, od pamiętnych maratonów Macieja Grabka przez różne warianty imprez gravelowych. Ba, zdarzyło mi się choćby nie tylko przemierzać je turystycznie, ale też zwiedzać nie do końca oczywiste ścieżki enduro. Czy więc mogłem spodziewać się czegoś nowego? I tu spotkała mnie niespodzianka. Bo jak zwykle wystarczy spotkać adekwatnych ludzi i dać… się zaskoczyć. Tak było tym razem.

Willa Aleksander – gwarantowany widok

Na początku Willa Aleksander, która w nazwie ma, iż to miejsce z gwarantowanym widokiem. I rzeczywiście, choć schyłek dnia, gdy dojeżdżałem był pochmurny, już samo położenie w połowie góry świadczyło o tym, iż nie ma w tym przesady. Nic dziwnego, iż i na kolejny dzień zacząłem patrzeć bardziej optymistycznie, tym bardziej, iż i prognoza pogody była lepsza.

Hobbitowe klimaty i sprzęt – Orbea + Bosch

Samo miejsce to zresztą oddzielny temat, bo zapadający zmrok pokazał zabudowania bardziej przypominające domki hobbitów niż wygodny pensjonat. Tak naprawdę strefa zabawy, iż taką nazwę przenośnie, i sama willa to dwa różne budynki, ale nie da się ukryć, iż obydwa są bardzo przytulne, choć w zupełnie różnym stylu. Po rozgoszczeniu się posłuchaliśmy najpierw o nowościach Orbei, w tym o rowerze na którym mieliśmy jeździć, czyli elektrycznym enduro Wild, a następnie o samym BOSCH-u.

Niestety okazało się, iż nie będziemy mogli jeszcze sprawdzić możliwości najnowszego update’u software’u podnoszącego poziom wspomagania do 100 Nm, czyli wzmacniającego BOSCH‑a CX Performance do poziomu modelu CX-R.Alew nasze ręce trafiły rowery z najnowszą generacją BOSCH-a i baterią minimum 600 Wh. Zagadką pozostawało kto ma taką baterię, a kto większą 750 Wh, bo roweru było więcej, co samo w sobie stanowiło element pewnej niepewności biorąc pod uwagę plany na kolejny dzień.

Dylemat wieczorny – Promyk vs. trasa Izerriders

Jako, iż miałem ze sobą własny rower schowany w bagażniku, zastanawiałem się jeszcze, smażąc kiełbasę na ognisku, czy rano nie wyskoczyć na jedną z ulubionych tras w okolicy, czyli Promyka. Ale w tym momencie już wiedziałem, iż prowadzić nas będą Izerriders, więc założyłem, iż na pewno przygotowali coś specjalnego. Kolejny dzień pokazał, iż jak najbardziej miałem rację!

Ulubiona pora roku

Nowa perspektywa – przewodnik ma znaczenie

Wspomnę tylko, iż już w ubiegłym roku byliśmy także w okolicy z Boschem, ale z inną ekipą. Okazało się, iż to także ma znaczenie, bo zmiana przewodnika robi różnicę, pozwala spojrzeć choćby na doskonale znaną okolicę na nowo. Co w moim przypadku potwierdza się regularnie i polecam także Wam jako doskonałą opcję do sprawdzenia.

Trasa na Stóg Izerski – nie „Katorga” a e-enduro

Na Stóg Izerski wjeżdżałem wielokrotnie. Nie lubię tego podjazdu. Katorga, jeden z wariantów, które prowadzą na górę, to nazwa nieprzypadkowa. Jednak na elektrykach, wiadomo, jest zawsze o wiele łatwiej, bez względu na wybrany wariant. Tak samo było tym razem i te zbędne kilometry asfaltem minęły nam błyskawicznie. A później zaskoczenie. Górna stacja wyciągu Ski & Sun, gdzie rok temu próbowaliśmy przywołać zimę przy 10 stopniach plus w grudniu. I zakręt tuż obok. I start trawersującej zbocze ścieżki, której nigdy przedtem nie dostrzegłem.

Ba, wydawało mi się, iż tam jest jedno wielkie “nic” niewarte uwagi. I znów okazało się, iż się myliłem. choćby w taki dzień jak ten, gdy momentami po osie zapadaliśmy się w kałuże, to było klasyczna jazda enduro. Kamienie, korzenie, wilcze doły, ekspozycja i do tego widoki. Po Gryfów? A może Lwówek Śląski? Nie wiem. W każdym razie miałem ochotę, by ścieżka się nie skończyła i zdecydowanie wrócę tu, gdy będzie bardziej sucho. Bo jedyne czego mi brakowało to prędkości.

„Droga Telefoniczna” na Smrek – festiwal naturalności

A potem kolejny fragment, gdy można było się przekonać, co te same elektryki potrafią, gdy teren robi się naprawdę trudny. Sprawdźcie Drogę Telefoniczną. Tak, ona naprawdę się tak nazywa, potem się kończy, przechodzi w szlak zielony i.. prowadzi na szczyt zwany Smrek. To teraz tym bardziej atrakcyjny kierunek, iż na szczycie jest wieża widokowa i.. pastwisko dla koni. jeżeli szukacie sielankowych widoków i lubicie mieć cel, ten nadaje się doskonale. Podobno latem choćby na szczyt wjeżdża pewien Czech samochodem i sprzedaje przekąski. Bo tak, oprócz Drogi Telefonicznej, która stanowi festiwal kamieni lubiących się ruszać, na drogę prowadzi też bardziej normalna, szutrowa, taką, którą da się podjechać również samochodem.

Moc BOSCHa CX – surowa trasa, pełnia mocy

A sam podjazd zielonym szlakiem na BOSCHu CX z pełną mocą możliwe są chyba wszystkie warianty. Można po prostu usiąść i pedałować, omijając tylko większe kamienie. Można i na brutala atakować je rozkręcając silnik do maksymalnej mocy. Tu rzeczywiście zapasu raczej nigdy nie zabraknie.

Ale chyba najfajniejszy fragment z tych naturalnych nastąpił dopiero po zdobyciu Smreka. Szlak graniczny to ukryta perełka. A może nie ukryta, tylko znów na nią wcześniej nie trafiłem. Ciągnie się, jak łatwo się domyślić, wzdłuż granicy Polski i Czech. Ma parę fragmentów, gdzie w sposób nieoczywisty warto zboczyć, ale zdecydowanie polecam Wam sprawdzenie całości. Znów jest naturalnie, znów są widoki i meandry, ścieżki wśród borówek. I uwaga, to tu jest kilka miejsc, gdzie możecie dropnąć lub zanurkować przez kierownicę. Warto tu jechać w dobrym towarzystwie jak Izerriders. Tak na wszelki wypadek, gdybyście mieli ochotę zakończyć zjazd lotem przez kierownicę lub po prostu złapać kichę.

Chatka Górzystów – tradycja i smak w połowie trasy

Szlak graniczny ma jeszcze jedną zaletę z gatunku tych, o których koniecznie trzeba wspomnieć. Dojedziecie nim do Chatki Górzystów, a Góry Izerskie bez Chatki Górzystów zupełnie się nie liczą. To tu możecie zjeść kultowe naleśniki na słodko z jagodami lub na słono albo powiedzmy wytrawnie z pieczarkami. To tu możecie wypić zimne czeskie piwo. I tu konieczna też uwaga na marginesie. Nie wybierajcie się do Chatki Górzystów w weekend. To miejsce teraz niestety albo stety jest tak popularne, iż w wolne dni po prostu będziecie musieli stać w kolejce. My byliśmy w czwartek i udało nam się komfortowo poleżeć na słońcu i zjeść słynne naleśniki. Ciekawostka. Porcje naleśników były zawsze tak gigantyczne, iż w tej chwili to co dostajemy to zaledwie połówka tej poprzedniej! Ludzie nie dawali rady, szkoda było marnować jedzenie.

Kopalnia Stanisław – marsjańskie klimaty

Koledzy z Izerriders tego dnia jakby uparli się, iż zaliczymy wszystko, co w górach Izerskich najlepsze. To oczywiście niemożliwe, więc jestem już umówiony na kolejny wypad. Ale tym razem odwiedziliśmy po drodze także Schronisko Orle. Tu polecam szczególnie ciasta, choć tym razem się nie zatrzymywaliśmy. A później przez Rozdroże pod Cichą Równią dojechaliśmy na kopalnię Stanisław. W sieci możecie teraz zobaczyć filmy i zdjęcia z Marsa i podobno także posłuchać autentycznych dźwięków z Czerwonej Planety. Ale nie musicie zaglądać do komputera. Wybierzcie się najpierw na kopalnię Stanisław. Krater po starym kamieniołomie robi oszamiające wrażenie. W dodatku przestrzeń i widok po horyzont są pewnie równie efektowne co na Marsie.

Sine Skałki i Promyk – końcówka z widokiem i adrenaliną

A potem jeszcze Przednia Kopa, Sine Skałki, znów z obowiązkowym widokiem, tym razem aż po Jested, który znajduje się aż za Libercem, z charakterystycznym hotelem ze szpicą na szczycie. I w końcu Promyk, na który tak czekałem. To północny stok, więc początek tańczyliśmy po mokrych korzeniach, niczym na łyżwach. Im jednak niżej, tym bardziej płynnie. Więc finalnie po tych fantastycznych kilkuset metrach super wytyczonej ścieżki wylądowaliśmy na szutrowej drodze prowadzącej w stronę Świeradowa. I tylko końcówka na ostatku energii z baterii została nam do punktu startu, czyli Willi.

Wyniki dnia – dystans, przewyższenie, energia

W moim przypadku, a używałem trybów mocnych od EMTB po turbo, trasę skończyłem dosłownie na resztkach energii. Zrobiłem przy tym 51 km i niemal 1200 m w pionie. Sprawdziłem później, miałem mniejszą baterię 600 Wh.

Używany sprzęt to była w moim przypadku Orbea Wild ST H30 2025 – aluminiowe e‑enduro z ramą „Wild Hydro” (konstrukcja pod koła 29″, boost 12×148), które dostało serce w postaci silnika Bosch Performance Line CX Gen‑5 (85 Nm, 600 W) z baterią 600 Wh. Widelec RockShox Psylo Silver RC (170 mm) z przodu i amortyzator Fox Float Performance Trunion (205×57,5 mm) z tyłu zapewniają wystarczający komfort i kontrolę na technicznych trasach. Napęd oparty na Shimano Deore M6100 1×12 oraz hamulce Shimano MT420 skutecznie trzymają linię choćby przy ostrych enduro zjazdach – i te komponenty wytrzymały całodniowy test na izerskich kamieniach bez zająknięcia.

Warto dodać, iż już w lipcu przewidujemy aktualizację silnika w aplikacji Bosch Flow – z 85 Nm do 100 Nm i 750 W mocy, co oznacza skok do 400 % wspomagania. To nie tylko liczby, to prawdopodobnie zapowiedź jeszcze agresywniejszego trybu e‑MTB+, który po wdrożeniu sprawdzi się na stromych technicznych odcinkach przygotowanych przez Izerriders.

Uwaga techniczna – dętki vs tubeless

Jedna uwaga. Nasze testówki były wyciągnięte niemal z pudełka, więc tym samym jeszcze na dętkach. Dlatego też w ciągu całego dnia złapaliśmy kilka kich. Następnym razem zdecydowanie wybrałbym się na rowerze już wyposażonym w tubelessy, bo trasy, jak przystało na naturalne, do superprostych nie należą.

Partnerzy wydarzenia – lokalna robota, lokalna energia

Izerriders

Lokalna ekipa i jednocześnie stowarzyszenie, która zna Góry Izerskie jak własną kieszeń. Oprowadzają trasami z duszą i pasją, nie wg. mapy. Aktywnie wspierają legalizację tras, współorganizują zawody i testują przygodę na własnej skórze. Z nimi każda ścieżka nabiera charakteru.

Instagram:

Nasza trasa by Izerriders dla zainteresowanych

VeloPlanner

Bike Kanciapa

Kamil ze stowarzyszenia Izerriders prowadzi również własną wypożyczalnię. Jedyny w Polsce oficjalny Partner Serwisowy marki Radon – wypożyczalnia rowerów elektrycznych i analogowych Radon, serwis, sklep, szkolenia z techniki jazdy i organizacja wycieczek. Od 2014 roku w sercu Świeradowa‑Zdroju – profesjonaliści z pasją.

ul. Stefana Batorego 2a, 59‑850 Świeradów‑Zdrój • www.bikekanciapa.pl •  500 804 900 • FB/IG @bikekanciapa

Idź do oryginalnego materiału