Jak w ogóle można wydać na komórkę 5000 zł? Mi taka za 1000 zł w zupełności wystarcza – po ogłoszeniu cen nowych iPhone’ów takie komentarze spływały do nas wszelkimi możliwymi kanałami. Przyjrzyjmy się zatem, co różni telefon za 1000 zł od takiego za 5000 zł i czy naprawdę nie warto dopłacać.
Zacznijmy może od tego, iż jeżeli ktoś w 2022 r. nazywa telefon „komórką” lub mówi, iż „telefon jest do dzwonienia”, to pozostaje zapytać, w której jaskini spędził ostatnią dekadę. telefon to dziś znacznie więcej niż telefon. To mini-komputer. Potężne narzędzie, dające nam dostęp do niemal całej wiedzy i rozrywki tego świata, a wszystko to w urządzonku mieszczącym się w kieszeni. To sprzęt do komunikacji, pracy i zabawy. Nazywać go „komórką” to jakby nazwać multitoola scyzorykiem. Pewnie, scyzoryk jest jednym z elementów multitoola, ale nie jedynym, podobnie jak dzwonienie nie jest jedyną (a w zasadzie jest tą najmniej istotną) częścią telefona.
Czytaj również:
- iPhone 14 kontra reszta świata. Co wybrać zamiast nowego telefona Apple?
- Cztery rzeczy, których nie ma iPhone 14 za 5199 zł
- Telefony wodoszczelne 2022 – jaki telefon wybrać?
- Telefony pancerne – ranking 2022. Jaki telefon jest najlepszy?
iPhone 14 wzbudził całkiem słuszne oburzenie z powodu swojej ceny. 5199 zł za sprzęt, który de facto nie różni się niczym od ubiegłorocznego, znacznie tańszego odpowiednika, a już na pewno nie przystaje możliwościami do podobnie wycenionej konkurencji? Oburzenie jest słuszne. Jednak zaskakująco wiele pojawiło się też głosów pt. „jak można wydać 5000 zł na telefon?”. To dobra okazja, by wyjaśnić opornym, czym różnią się sprzęty z niskiej i wysokiej półki, i dlaczego często warto dopłacić.
Telefon za 1000 zł czy telefon za 5000 zł – gdzie leżą różnice?
Jakość wykonania.
Gdy weźmiemy do ręki telefon za 1000 zł i za 5000 zł, nieważne jaki, nie da się nie poczuć różnicy w jakości wykonania. Po prostu się nie da. choćby jeżeli jeden i drugi ma np. obudowę z aluminiową ramką i szklanymi pleckami, będą to surowce drastycznie od siebie odmienne. Te w tanim telefonie zwykle są też bardzo „tanie” w dotyku, zaś szkło na pleckach to zwykle kilkuletnia odmiana, znacznie bardziej podatna na uszkodzenia.
Tymczasem w urządzeniach z najwyższej półki zwykle mamy do czynienia z aluminium lotniczym lub wręcz stalą nierdzewną, a czasem choćby ceramiką, oraz najnowszymi generacjami szkła ochronnego Gorilla Glass Victus. Już choćby nie wspominam o takich elementach, jak składanie ekranu.
Różnicę w jakości czuć też w przyciskach – te w droższych urządzeniach są zwykle lepiej spasowane, stawiają większy opór, zupełnie jak przełączniki w drogich samochodach. Ogromną różnicę czuć też za każdym razem w jakości motorka wibracyjnego. Doznania haptyczne w tanich telefonach są zwykle skrajnie nieprzyjemne, a telefon „pierdzi”, a nie wibruje. W wysokiej jakości urządzeniach odczucie jest takie, jakby ktoś pukał nas subtelnie w dłoń, a nie włączał niewidzialną wiertarkę.
Uczciwie trzeba jednak przyznać, iż dla większości użytkowników ten argument jest bez znaczenia, gdyż badania rynkowe dowodzą, iż – niezależnie od kwoty zakupu – telefon statystycznego Polaka i tak ląduje w etui.
Ekran? Na papierze może być ten sam. W praktyce różnice są kolosalne.
Patrzysz na telefon za 1500 zł, a tam „ekran AMOLED, 6,7”, 120 Hz”. Patrzysz na telefon za 5000 zł, a tam „ekran AMOLED, 6,7”, 120 Hz”. Myślisz sobie – „to samo”. W praktyce jednak sam fakt, iż telefony korzystają z podobnej technologii, wcale nie oznacza, iż są to te same wyświetlacze.
Gdzie więc leży różnica? Przede wszystkim w odwzorowaniu barw, jasności i kątach widzenia. Telefony tańsze zawsze mają ciemniejsze wyświetlacze, o kolorach, które mogą się wydawać ładne, ale w istocie są sztucznie przesycone i podkręcone, by zamaskować fakt, jak kilka mają wspólnego z rzeczywistością. W telefonach z najwyższej półki możemy liczyć nie tylko na to, iż ekran będzie pięknie wyglądał, ale też na to, iż pokazany na nim kolory będą spójne z tym, co powinniśmy oglądać. Ba, w telefonach z najwyższej półki ekrany osiągnęły dziś taki poziom, iż o ile nie masz w domu telewizora kosztującego bazylion złotówek, to nosisz w kieszeni najlepszy wyświetlacz, do jakiego masz dostęp.
Również parametr częstotliwości odświeżania bywa zwodniczy. Wydaje się, iż 120 Hz i 120 Hz to to samo, jednak dziś telefony z niskiej i wysokiej półki również i tutaj się różnią. Tanie telefony mają częstotliwość odświeżania ustawioną „na sztywno”, czyli zawsze odświeżają się tak samo. Telefony z wysokiej półki coraz częściej korzystają z ekranów LTPO o zmiennej częstotliwości odświeżania, sięgającej momentami od 1 do 120 Hz. To pozwala uzyskać wrażenie płynności i dopasowania do ruchu palcem, jakiego nie jest w stanie dać ekran ze stałym odświeżaniem, a ponadto oszczędza energię.
Niektóre telefony (w tym takie za 5199 zł, jak iPhone 14) przez cały czas mają konwencjonalny ekran 60 Hz. I tu kilka można dodać – jeżeli ktoś nie widzi różnicy między 60 Hz a 120 Hz, pozostaje tylko wysłać po skierowanie do okulisty.
Głośniki.
Tu rzecz się ma podobnie jak z ekranami. Na papierze i telefon za 1000 zł, i telefon za 5000 zł mają głośniki stereo. W praktyce jednak głośniki stereo w tanich telefonach zwykle brzmią po prostu źle. Brakuje im szczegółowości, dynamiki, a przy wyższym natężeniu głośności zaczynają nieprzyjemnie przesterowywać.
Głośniki w telefonach z wysokiej półki to owoc ogromnych nakładów na badania i rozwój; to przetworniki dostrojone do obudowy, w której się znajdują, czasem wykorzystujące również obudowę jako dodatkowe wzmocnienie częstotliwości. Niektóre telefony mają głośniki tak dobre, iż mogą zawstydzić niejeden laptop! Tymczasem telefony z niskiej półki mogą co najwyżej zawstydzić właściciela, jeżeli ten odpali jakiś film czy muzykę na wbudowanych głośniczkach.
Tak, różnica w wydajności jest widoczna.
Gdy słyszę, jak ktoś mówi, iż „różnicy w działaniu między telefonem za 1500 zł a za 5000 zł nie widać”, to coś we mnie pęka. Oczywiście, iż widać różnicę w działaniu telefonu za 1000/1500 zł a takiego za 5000 zł. Tak, zdarzają się wyjątki. Są telefony za 1500 zł, które zawstydzają szybkością działania droższe sprzęty i są takie za 5000 zł, które tną się, jakby kosztowały 500 zł. To jednak wyjątki. Co do zasady droższy, lepiej wyposażony telefon zawsze będzie szybszy od telefona z niskiej czy średniej półki. I nie mówię tu tylko o szybkości procesora czy płynności animacji. Mówię także o takich aspektach jak szybkość zastosowanej pamięci wewnętrznej, rodzaj złącza USB-C (większość producentów przez cały czas stosuje super-wolny standard 2.0) czy wreszcie łączności sieciowej, która w droższych telefonach jest po wielokroć bardziej stabilna i szybka, niż w telefonach budżetowych.
Aparat to największa różnica.
Specyfikacja aparatów w telefonach bywa jeszcze bardziej myląca od specyfikacji ekranów. W końcu gdy ktoś widzi, iż jego telefon za 1000 zł ma 64 Mpix, a nowy iPhone za 5000 zł ma zaledwie 12 Mpix, może pomyśleć, iż ma aparat pięciokrotnie lepszy, prawda? Ano nieprawda. Wojna na megapiksele, która toczy się między producentami od lat, nie ma żadnego przełożenia na jakość. Ok, zdjęcie zrobione aparatem o większej liczbie Mpix będzie nieco bardziej szczegółowe, ale w fotografii telefonowej liczba megapikseli ma marginalne znaczenie dla końcowego efektu.
Znacznie większe mają takie elementy jak fizyczny rozmiar matrycy (czyli to, jak dużo pada na nią światła), jakiej jakości są obiektywy, a także – a raczej przede wszystkim – ile milionów dolarów producent zainwestował w algorytmy przetwarzania obrazu. Bo to one mają za zadanie, by obraz z matrycy wielkości paznokcia wyglądał wspaniale. I niestety, w przypadku tanich telefonów producenci nie inwestują takich kwot, więc choćby jeżeli zdarzy się, iż niedrogi telefon ma identyczną matrycę jak znacznie droższy model, to bardzo rzadko zdarza się, by faktycznie robił on równie dobre zdjęcia czy nagrywał równie dobre filmy.
Oczywiście zdarzają się sytuacje, gdy bardzo drogie telefony robią bardzo marne zdjęcia, podobnie jak zdarzają się telefony tanie, które robią całkiem przyzwoite zdjęcia. To jednak chlubne (lub niechlubne) wyjątki. W większości przypadków telefon za 5000 zł rozjedzie możliwościami fotograficznymi telefon za 1000 zł.
Wsparcie producenta.
Producenci elektroniki użytkowej zawsze najbardziej dbają o tych, którzy zostawili u nich najwięcej pieniędzy. To fakt, nie opinia. choćby patrząc na coroczne listy urządzeń, które dostaną aktualizację do najnowszej wersji systemu operacyjnego, możemy się łatwo dopatrzyć, iż niedrogie modele są porzucane znacznie szybciej od tych z najwyższej półki. Na szczęście regulacje prawne mogą niedługo położyć temu kres, wymuszając na producentach jednolite, wieloletnie wsparcie niezależnie od półki cenowej. Na ten moment jednak trzeba mieć świadomość, iż kupując telefon z niskiej półki cenowej nie możemy liczyć na równy poziom wsparcia posprzedażowego, co decydując się na model sztandarowy. O Apple’u też można wiele rzeczy powiedzieć, wliczając w to zarzut absurdalnie wysokich cen, ale spójrzmy prawdzie w oczy – kupiony dziś iPhone 14 jeszcze przez wiele lat będzie otrzymywał aktualizacje do nowej wersji iOS. Najnowszy iOS 16 trafi choćby na iPhone’a 8, 8 Plus i iPhone’a X – telefony, które zadebiutowały 5 lat temu! Wydając dużo pieniędzy na telefon możemy mieć nadzieję, iż posłuży on adekwatnie dłuższy czas.
Czy warto wydać 5000 zł na telefon?
Odpowiedź jak zwykle brzmi – to zależy. Na pewno nie warto popadać ze skrajności w skrajność, jakby istniały tylko modele za 1000/1500 zł, na których kończy się opłacalność i modele za 5000 zł, których ceny to absurd. Przecież pośrodku jest ogromny wybór urządzeń świetnie wycenionych i wyposażonych niemal tak dobrze, jak modele z najwyższej półki. Trzeba tylko wiedzieć, po który sięgnąć.
Odpowiadając jednak na pytanie „jak można wydać 5000 zł na telefon?” – można. Dla wielu z nas telefon to dziś najważniejsze narzędzie pracy, przy którym spędzamy momentami więcej czasu niż przed komputerem. Dla znakomitej większości ludzi na świecie telefony to też jedyne posiadane aparaty, więc chcąc robić jak najlepsze zdjęcia, musimy się liczyć z większym wydatkiem. I wielu ludzi jest skłonnych dopłacić tylko po to, by uwieczniać chwile z bliskimi w jakości, która nie będzie „kłuć w oczy” po kilku latach, gdy zechcemy wrócić do nich i powspominać.
Osobiście od kilku lat wybieram modele z najwyższej półki, choć zawsze boli mnie serce w chwili zakupu, z bardzo prostego powodu – cenię sobie święty spokój. A telefony z wysokiej półki zwykle pozwalają się nim cieszyć częściej i dłużej niż telefony budżetowe.
Jeśli jednak wszystkie opisane w tym tekście różnice nie mają dla ciebie żadnego znaczenia, nie zależy ci na super zdjęciach, a okazjonalne spowolnienie działania nie stanowi żadnego problemu – śmiało, kupuj telefon za 1000 zł. Nie pytaj jednak, jak można wydać na telefona więcej, bo odpowiedź na to pytanie wcale nie jest trudna.