3 mity o laptopach do gier
Najpierw opowiem Ci, skąd wziął się pomysł na ten artykuł. Dlaczego w ogóle stanąłem w obronie laptopów dla graczy oraz ludzi, którzy po nie sięgają. Impulsu dostarczyły mi (i wciąż dostarczają) opinie mające dyskryminować notebooki do grania.
Przedstawiony w nich świat jest zero-jedynkowy, a ludzie, którzy je piszą, nie liczą się z realnymi potrzebami, ani możliwościami finansowymi innych. Po prostu skreślają laptopy z kategorii sprzęt do grania i już.
W efekcie laptopy dla graczy obrosły w mity dające się łatwo obalić z pomocą kilku argumentów. Rzecz jasna nie każdy notebook nazywany gamingowym naprawdę jest gamingowym, ale istnieją też takie, którym nie sposób cokolwiek zarzucić. W mojej ocenie czymś takim jest Dell G15.
Ale do rzeczy:
- Mit 1 – procesor laptopa jest słabszy. Tak było kiedyś, gdy producenci korzystali z jednostek dwurdzeniowych, nieskonapięciowych, sygnowanych symbolem U. Faktycznie nazywanie tych procesorów gamingowymi było mocno naciąganym nieporozumieniem. Taki CPU nie miał szans w starciu z klasycznym, czterordzeniowym. Ale teraz jest inaczej. Teraz w laptopach goszczą naprawdę mocne procesory i robią robotę. W Dell G15 6 rdzeni taktowanych zegarem 4.40 GHz w trybie boost nie jest niczym szczególnym.
- Mit 2 – procesory w laptopach do gier łapią throttling. Cóż, nie ulega wątpliwości, iż dość łatwo jest przegrzać procesor pracujący na maksymalnych zegarach. Niewielką kubaturę dość łatwo wypełnić nagrzanym powietrzem, a pracujące w ograniczonej przestrzeni chłodzenie ma znacznie trudniej niż wysokie i rozbudowane coolery z obudowy PC. Najlepiej radzą sobie laptopy wysokie. Takie jak Dell G15.
- Mit 3 – laptop do gier to nieopłacalny zakup, za te pieniądze jest lepszy desktop. I tu będę miał używanie, bo szał na kryptowaluty uczynił karty graficzne niedostępnymi, a przy okazji horrendalnie drogimi. Wybaczcie, ale za kwoty żądane przez sklepy za samo GPU dało się kupić laptop do gier klasy high-end.
Nawet i dziś, gdy giełda krypto leży w ruinie, znalezienie desktopa o tej samej konfiguracji co laptop zakrawa na cud. W dodatku z systemem. A przecież trzeba dokupić jeszcze monitor oraz przynajmniej klawiaturę i mysz. Dwa pierwsze dodatki laptop ma w zestawie.
To oczywiście nie wszystko. Poza tym do powyższej listy da się dopisać jeszcze malkontenckie komentarze:
- w laptopie praktycznie nic nie wymienisz na lepsze i nowsze (jakby w desktopach robili to kilka razy do roku),
- laptopa nie spersonalizujesz diodami LED i nie podświetlisz wnętrza (ok, ale to nie jest priorytet w gamingu),
- laptop ma mały wyświetlacz, do prawdziwej gry potrzeba przynajmniej 24 cali (porównywanie rozmiaru może coś przypominać, ale pamiętaj, iż matrycę laptopa masz w cenie urządzenia, w dodatku z odświeżaniem 120 Hz lub więcej).
Tymczasem gamingowy laptop radzi sobie świetnie
Powiedzmy, iż mam do wydania jakieś 4000 zł. Kwotę optymalną jak na laptopa do gier. Za te pieniądze dostanę laptopa Dell G15 z procesorem Intel Core i5, kartę graficzną RTC 3050 4 GB VRAM (80 W, 16 GB RAM DDR4 (3200 MHz), SSD 512 GB oraz 15-calowy wyświetlacz Full HD 120 Hz. Oczywiście z systemem.
Sprawdziłem i nie znalazłem gotowej skrzynki z równie mocnym GPU. Plus dla gamingowego laptopa.
Jasne, rozumiem, iż gdyby poszukać, poszperać, poczekać na promocje, to złoży się PC za mniejsze pieniądze. Ale to trwa. Czekasz i polujesz na okazje. W dodatku musisz się znać na komponentach, żeby poprawnie je dobrać i zamontować.
Tymczasem laptop jest w pełni zoptymalizowany i gotowy do walki po wyjęciu z pudełka. Kolejny plus dla gamingowego laptopa.
Odświeżanie 120 Hz i wyższe
Teraz odsyłam Cię do internetu – sprawdź, proszę, ile kosztuje monitor Full HD z odświeżaniem 120 lub 144 Hz. Ta inwestycja wymaga wydania minimum 700 zł. Natomiast Dell G15 daje Ci taki panel w standardzie (w topowych modelach do 360 Hz). W dodatku od razu masz pewność, iż karta graficzna dorówna częstotliwości odświeżania.
Co więcej, podziałka Full HD w zupełności wystarcza do ogromnej większości gier. Przecież lepiej mieć wyższy klatkaż, a co za tym idzie wyższą płynność, niż wyższą rozdzielczość i pokaz slajdów.
Ach, czy wspominałem już, iż najmocniejsze modele Dell G15 mają też czas reakcji 3 ms?
Podświetlane klawiatury
Mów co chcesz, ale bez podświetlenia gra jest utrudniona. Mocno utrudniona. Podświetlenie jest po to, by sprawniej wydawać komendy przy gorszym świetle – kto nie grał po nocach, niech pierwszy rzuci myszką.
Laptopy Dell G15 otrzymały podświetlane klawiatury z wyróżnioną sekcją WASD – to ukłon w stronę fanów strzelanek. Klawiatury mają ponadto (opcjonalnie) podświetlenie czterostrefowe, zarządzalne z aplikacji Alienware Command Center.
Dźwięk Nahimic 3D Audio
Po co dźwięk trójwymiarowy? Przydaje się w wielu grach – od strzelanek po RPG – gdy toczysz boje otoczony zewsząd przeciwnikami. Nahimic 3D Audio pozwala lepiej orientować się w bitewnej przestrzeni.
Uchem jesteś w stanie określić skąd padły strzały, gdzie rozlega się charkot bestii, którędy biegną strzelcy, by zmienić pozycje. To też masz w standardzie dzięki Dell G15. Oczywiście najlepsze efekty osiąga się mając słuchawki na głowie, bo głośnik nie może się z nimi równać.
Wi-Fi 6, Killer LAN i niski ping
I wreszcie koszmar graczy online, czyli lagi i wysoki ping. To przez nie poległo już tylu, iż nie sposób zliczyć, a nowi wciąż przekreślają swe szanse na wygraną. Żeby spokojnie grać przez sieć niezbędny jest z jednej strony naprawdę szybki internet oraz router o przepustowości dorównującej prędkości złącza. Z drugiej musisz mieć laptop obsługujący najnowsze generacje Wi-Fi, jak i kartę sieciową niwelującą lagi. Dell G15 ma taką. A choćby dwie takie – Killer Gigabit Ethernet i Killer Wi-Fi 6. Nazwa mówi sama za siebie.
Podsumowując, laptopy Dell G15 bronią się dzielnie na pozycji laptopa gamingowego, oferując wszystko, co niezbędne do grania na ustawieniach wysokich online i offline. Są szybkie, wydajne, mają dobre chłodzenie, ekrany z wysokim odświeżaniem. Zapewniają dobrą zabawę, a przecież o to tu chodzi, prawda?