To już ostatni dzwonek na wejście na rynek z nowym systemem? A może już na to stanowczo za późno? Philips i TP Vision zamierzają się przekonać, wykorzystując do tego telewizory i mającą duży potencjał kampanię marketingową.
Philips (a adekwatnie to TP Vision, współpracujący z Philipsem i wynajmujący jego markę) to na szczęście nie tylko unikalne oświetlenie Ambilight. Firma ma kilka atutów, w tym swoje rewelacyjne procesory obrazu P5 oraz telewizory z linii The One, które do tej pory były niemal bezkonkurencyjne w relacji jakości i funkcji do ceny.
Żeby była jasność, Philips The One to nie są telewizory oferujące najlepszą jakość obrazu – a raczej będące w danej cenie hitem, jeżeli ową jakość chodzi. Przy czym Philips wyznacza różne modele telewizorów na różnych rynkach do miana The One. Na jednym może to być, przykładowo, 60-hercowy model, na innym 120-hercowy.
Faktem jest, iż The One to udana strategia, która podobno jest bardzo skuteczna. Philips ma dziesiątki odmian telewizorów dla co bardziej zorientowanych klientów, którzy wiedzą za co chcą dopłacić, a za co nie. Są to modele PUS (telewizory LCD), PML (LCD z podświetleniem Mini LED) i OLED (z, cóż za niespodzianka, matrycami OLED). Każdego roku dla danego rynku jeden z modeli PUS wyznaczany jest jako The One. Recenzję ostatniego One’a znaleźć można pod tym adresem.
Teraz TP Vision chce wypróbować strategię związaną z The One do wypromowania całego nowego systemu operacyjnego. Konkretniej, zostanie ona powielona dla telewizorów Mini LED. Od bieżącego roku wyznaczany będzie jeden The One z linii PUS oraz jeden (nowe oznaczenie) Xtra z droższej linii PML. Przy czym telewizory Xtra nie będą wyposażone w Android TV czy Google TV. Będą działać pod kontrolą wywodzącego się z Saphi bezimiennego nowego systemu. Skąd taki dziwny krok?
Nie tylko taniocha. Porządne telewizory Philips Xtra również z New Operating System.
Telewizory Philipsa zwykle oferowane są z systemem Android TV (od bieżącego roku z Google TV). Jednak najtańsze modele z linii PUS, PML i OLED oferowane są z Saphi na pokładzie. To system zbudowany na Linuksie i choć prawdopodobnie pozwala oszczędzić Philipsowi na opłatach dla Google’a, tak niestety nie oferuje dostępu do aplikacji VOD dostępnych na innych platformach – iż o bardziej wyszukanych możliwościach jak integracja z systemami smart home nie ma co wspominać.
Na rynku tanich telewizorów dla masowego klienta wydarzyło się jednak coś ciekawego. Samsung, do tej pory zazdrośnie strzegący swojego systemu Tizen, udostępnił go innym producentom telewizorów. Ten sam ruch wykonało LG, które również ma już klientów na webOS-a, który jeszcze niedawno był unikalnym atutem telewizorów tej firmy. Skąd ta nagła zmiana?
Odpowiedź jest bardzo prosta: wpływy z reklam są coraz większe, a twórcy tych systemów coraz śmielej sprzedają w nich powierzchnię reklamową. Polscy użytkownicy smart TV mogą nie być tego świadomi, bo na polskim rynku sprzedaż reklam w telewizorach jeszcze raczkuje. Wystarczy jednak zmienić w Tizenie czy webOS ustawienia języka i regionu na Stany Zjednoczone (i być może jeszcze skorzystać z VPN-a), by ujrzeć pstrokatą choinkę z rekomendacjami czy zwykłymi banerami reklamowymi.
Na reklamach emitowanych przez Tizena zarabia Samsung. Na tych z webOS-a firma LG. Wpływy z reklam na Google TV trafiają do kieszeni Google’a. To rodzi ciekawą sytuację: firmy pokroju TP Vision/Philipsa produkują sprzęt, który emituje reklamy i na których owe firmy nie zarabiają ani grosza. I choć podczas premiery żaden przedstawiciel firmy tego w ten sposób nie przedstawił, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, iż chodzi właśnie o reklamy. Po co ma je emitować kto inny, skoro można to zrobić na własną rękę – lub nie robić tego wcale, by zwiększyć zadowolenie klientów.
Sam system wizualnie bardzo przypomina Google TV. gwałtownie reagował na polecenia z pilota (siermiężne wzornictwo pilotów Philipsa jest według mnie tak złe, iż aż cudowne – i często okazują się bardzo wygodne) i wyglądał na wygodny i nowoczesny. Z nowymi systemami jest jednak pewien problem: jeżeli owy system nie obsługuje choć jednej potrzebnej użytkownikowi aplikacji, to fakt, iż obsługuje, pozostałe pięć staje się absolutnie bez znaczenia. Bo to oznacza, iż użytkownik z tego systemu korzystał nie będzie – przystawki telewizyjne są tanie, a na nich żadnego Playera czy HBO Max nie brakuje. Bezimienny nowy system Philipsa owe braki mieć będzie niemal z pewnością.
Co nowego w telewizorach Philips na 2023 r.? Zapomnijmy o QD-OLED, Philips wybrał OLED MLA.
Wielu entuzjastów wyrażało nadzieje, iż TP Vision nawiąże współpracę z Samsung Display i wprowadzi do telewizorów Philips OLED modele z matrycami QD-OLED. Tak się jednak nie stanie, z niewiadomych względów. Firma przez cały czas będzie korzystała wyłącznie z matryc WOLED od LG Display. Ale za to dołącza do wyjątkowych partnerów, którzy mogą korzystać z najnowszej matrycy WOLED, jaką jest OLED MLA.
OLED MLA ma zapewniać choćby o 70 proc. wyższą jasność od OLED Ex, choć jest to pewna ściema marketingowa – owa wartość dotyczy niewielkiej powierzchni w barwie bliskiej bieli. Z podobnych względów z przymrużeniem oka należy przyjmować deklarowaną wartość maksymalnej jasności (2100 nitów). Wiele wskazuje jednak na to, iż w bielach OLED MLA jasnością może dorównać telewizorom QD-OLED. No i jest dodatkowy atut, jakim są unikalne modyfikacje TP Vision i procesor obrazu Philipsa nowej generacji.
Philips OLED908 wyposażony będzie w matrycę OLED MLA, Philips OLED808 w matrycę OLED Ex, zaś OLED708 w standardową matrycę WOLED od LG Display. Wszystkie telewizory OLED na ten rok będą oferowane z Google TV. Model OLED908 wyróżniał się będzie dodatkowo systemem dźwiękowym 3.1 od Bowers & Wilkins.
Nowe matryce, jakie będą dostępne w wybranych telewizorach Philips OLED, odbijają znacznie mniej światła, a więc lepiej się sprawdzą w niezaciemnionych pomieszczeniach. Algorytm rekonstrukcji obrazu do wyższych rozdzielczości ma być jeszcze skuteczniejszy przy zachowaniu realizmu i braku artefaktów. Znacząco ma być też poprawiony Tryb Gry, który choćby na telewizorach LCD (a tym bardziej OLED) ma zapewniać imponującą klarowność obrazu w 120 Hz. Również w Dolby Vision, o ile do telewizora podłączony jest Xbox.
Niestety, tylko dwa złącza HDMI 2.1 będą oferować tryb wyświetlania 4K z odświeżaniem 120 Hz (również z Dolby Vision), z czego jedno z tych złącz pełnić będzie również funkcję HDMI-eARC. Pozostałe złącza obsługują tylko sygnał 4K przy 60 Hz. To problem dla osób z zewnętrznym systemem audio i posiadających więcej niż jedną nowoczesną konsolę do gier.
Pozostaje czekać na ceny. Znając Philipsa, telewizory PUS będą znowu bardzo opłacalne w zakupie, zaś modele OLED pozostaną bardzo drogie, ale też i mające atuty ową wysoką cenę uzasadniające. Największą zagadką pozostają ceny telewizorów PML, w szczególności modelu The Xtra. Nowy system w teorii powinien sugerować ceny wręcz dumpingowe. Pozostaje się przekonać, jak będzie w praktyce.