Co mnie wpieniło u producentów telewizorów w 2024 roku

1 tydzień temu

Koniec roku to moment, kiedy pojawiają się refleksje dotyczące minionych miesięcy. Okres ten obfituje w różnego rodzaju rankingi i podsumowania. Ja po krótkim namyśle postanowiłem spisać swoje krytyczne spostrzeżenia odnośnie branży producentów TV.

W 2024 roku z powodów zdrowotnych miałem dłuższą przerwę w testowaniu telewizorów. To finalnie pozwoliło mi skupić się na nieco innych aspektach związanych z branżą TV. Obserwując bliżej ten rynek od prawie dekady mogę śmiało stwierdzić, iż brak dostępności podstawowych informacji produktowych powinien być ścigany przez różnego rodzaju organy administracji rządowej (państwowej, europejskiej) np. UOKiK. Brak konkretnych regulacji odnośnie stosowanych technologii to kolejny element układanki, który powoduje zamęt w głowie potencjalnych konsumentów, ale po kolei.

Nie chcę powielać swojego starego tekstu 7 grzechów głównych producentów telewizorów, ale lata mijają, a w niektórych aspektach dalej nic się nie zmienia. Doskonale zdaję sobie sprawę, iż dla wszystkich firm produkujących TV głównym motorem działania jest maksymalizacja zysków i to jest oczywiste, bo to jest biznes. Uważam jednak, iż ta gra między konsumentem, a producentem powinna być oparta na jasnych regułach. Regułach, które gwarantują podstawowe informacje o produkcie takie jak: rodzaj matrycy, ilość pamięci RAM, stopień zaawansowania danej technologii, czy okres aktualizacji. Choć w tym ostatnim przypadku pojawiło się niedawno tzw. światełko w tunelu, gdyż niektórzy producenci np. Samsung, LG, deklarują konkretny okres wsparcia swojego softu.

Źródło zdjęcia: Samsung

Pokaż kotku, co masz w środku

Upraszczając, konsumentów można podzielić na dwie grupy. Pierwsza szuka dokładnych informacji o produkcie przed zakupem, druga zaś idzie na żywioł, ufa sprzedawcom, promotorom. W pierwszym przypadku czytając testy, recenzje, śledząc informacje technologicznie w łatwy sposób można zorientować się, jaki typ matrycy jest w danym telewizorze, ale czy na pewno?

W tym roku otrzymałem sygnał od czytelnika, iż w jednym z elektromarketów telewizor premium nazwijmy go roboczo 55” XYXY ma matrycę typu VA, zaś w drugim sklepie tej samej sieci model 55” XYXY ma matrycę IPS/ADS. Teoretycznie jest to możliwe, gdyż rynek już nie takie cuda widział. Zapytałem więc producenta, czy wyżej opisana sytuacja ma miejsce. Oto odpowiedź: W sprawdzonych przez nas telewizorach z polskiej dystrybucji, które są na wystawach w obu podanych przez Pana sklepach są matryce VA.

Celowo nie podaję nazwy producenta, ani też elektromarketu, gdyż nie byłem w stanie zweryfikować na własne oczy, czy faktycznie tak jest. Jednakże wierzę, iż producent napisał prawdę, bezsensowne w tym przypadku byłoby robienie niepotrzebnego zamieszania.

Pomijam fakt, gdyż to chyba oczywista oczywistość, iż hipotetycznie 55” XYXY w dwóch wersjach tj. z matrycą VA i ADS byłyby de facto dwoma różnymi telewizorami, mającymi inny kontrast, reprodukcję czerni oraz inną degradację kolorów pod kątem.

Cała ta sytuacja skłoniła mnie do głębszych przemyśleń. Zwróćcie uwagę, iż w żadnym ze sklepów typu: Media Markt, Media Expert, Euro RTV Agd, X-kom nie znajdziecie dokładnych informacji o typie matrycy, jaka została zamontowana w danym telewizorze. Przypominam mniej zorientowanym czytelnikom: w LCD LED mamy typy: IPS, VA, ADS – każda z nich ma swoje plusy i minusy (kąty widzenia brak lub duża degradacja kolorów, inna reprodukcja czerni, inny kontrast). W odbiornikach OLED mamy panele WOLED (LG Display) oraz QD-OLED (Samsung Display) tu również obie matryce różnią się nieco od siebie m.in.: strukturą pikseli, możliwościami technicznymi np. inną intensywnością reprodukcji czerwonego koloru.

Źródło zdjęcia: Samsung

Szczerze, nie pojmuję jak można w 2024 roku przez cały czas nie podawać do publicznej wiadomości informacji o typie zastosowanego panelu w TV. Kupując np. samochód każdy potencjalny klient zna podstawowe dane silnika tj.: diesel, benzyna, hybryda oraz jego pojemność. Chyba identyczna sytuacja powinna dotyczyć telewizorów i ich matryc.

Bardzo często konkretna seria TV w zależności od przekątnej ma inny rodzaj matrycy, i nie jest to wyłącznie kwestia dotycząca produktów budżetowych. Żeby nie być gołosłownym weźmy pod lupę kilka modeli TV.

Samsung OLED S90D w przekątnej 65” oferuje matrycę OLED z Quantum Dot, natomiast – według mojej wiedzy – pozostałe wersje mają panel WOLED od LG Display. W internecie można znaleźć info, jak odróżnić w tym konkretnym przypadku matrycę, a mianowicie po pewnym symbolu przy nazwie modelu: DAT to matryca QD-OLED, a DAE to matryca WOLED. Innym przykładem może być model Mini LED Samsung Neo-QLED QN90D, gdzie w zależności od przekątnej znajdziemy matrycę VA lub ADS.

Hisense U7NQ w wersji 65” – VA, w przekątnej 75” – IPS. Analogicznie wygląda sytuacja w modelu Hisense U8NQ. Podobnie wyglądała sytuacja w latach ubiegłych.

Philips The One PUS8919/12 – tu również mamy do czynienia z rożnym typem matryc w zależności od przekątnej np. 55” – IPS, a 50” – VA.

Tego typu przykładów mógłbym podać jeszcze wiele u innych producentów. Fakt, zdarzają się serie, w których wszystkie modele mają jeden typ matrycy.

W tym miejscu musi głośno wybrzmieć jedno zdanie. Brak informacji odnośnie typu stosowanych matryc dotyczy wszystkich producentów. Transparentność w tej materii na stronach firm produkujących TV, a także sklepów na chwilę obecną jest żadna.

Małym wyjątkiem może być LG Electronics, który otwarcie deklaruje, iż w OLED-ach instaluje swój panel WOLED , ale w przypadku LCD LED brak już dokładnych informacji, co do rodzaju zastosowanych matryc. Podobnie wyglądała sytuacja z Sony Bravia A95L i A95K, gdzie od samego początku firma komunikowała, iż w telewizorze znajduje się panel QD-OLED.

Źródło zdjęcia: TCL

Kilka miesięcy temu zwróciłem się z pytaniami do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z których jedno dotyczyło matryc:

Obecnie producenci telewizorów w Polsce nie podają rodzaju matryc LCD LED – mowa tu o typie VA i IPS oraz ADS. Dobrą praktyką w niektórych firmach jest transparentność w tej kwestii, np. podczas konferencji prasowych. Jednocześnie należy mieć świadomość, iż typy matryc VA, IPS, ADS różnią się od siebie konstrukcją, a tym samym mają nieco inne parametry. Przykładowo matryca typu VA ma lepszy kontrast (wyższy niż IPS, ADS), lepsze odwzorowanie czerni.

I tu pewna kwestia regulacyjna, czy producent nie powinien być zobowiązany do dokładnego oznaczenia produktu wprowadzonego na rynek konsumencki?

Oto odpowiedź z UOKiK:

„Jeżeli chodzi o pytanie o jakość matrycy, to polecamy kontakt z Urzędem Komunikacji Elektronicznej, który posiada specjalistyczne laboratoria, w których może badać telewizory. Naszym zdaniem, sprzedawca w miejscu sprzedaży telewizorów powinien przedstawiać takie informacje, jakie podał producent. Nie otrzymujemy skarg na brak informacji o jakości matrycy telewizora, nie prowadziliśmy też działań w tym zakresie.”

Podobne pytanie zadał mój kolega z konkurencyjnej redakcji Arkadiusz Dziermański. Jak łatwo się domyślić, otrzymał prawie identyczną odpowiedź. Śmieszna sprawa, iż tak poważna instytucja nie dostrzega zasygnalizowanego problemu. A może konkretne regulacje w powyższym temacie to kwestia czasu? Nie zapominajmy o organach unijnych, które często angażują się w tematy konsumpcyjno-technologiczne np. ujednolicenie ładowarek do telefonów, czy też ograniczenie poboru mocy w telewizorach 8K.

Na marginesie, jeszcze kilka lat temu producenci nie podawali informacji odnośnie częstotliwości odświeżania swoich matryc. Sytuacja uległa zmianie w chwili pojawienia się konsol nowych generacji, rynek samoistnie dostosował się do nowej rzeczywistości. Dziś jest normą, iż przy każdym telewizorze widnieje informacja odnośnie Hz (60 Hz, 120 Hz, 144 Hz).

Kropka kwantowa – zawartość cukru w cukrze

Quantum Dot jest technologią znaną od wielu lat, w tej chwili wykorzystywaną przez kilku producentów. Na marginesie, to Samsung od 2017 roku uczynił z niej prawdziwy święty gral, który pociągnął sprzedaż modeli QLED. Pozwólcie, iż tym nie skupię się na dokładnej historii oraz szczegółach konstrukcyjno-technologicznych Quantum Dot. Ten temat zostanie opisany niebawem w moim tekście: Co piszczy w kropce kwantowej. Od razu przejdę do sedna sprawy, ale aby było to jednak możliwe w wielkim uproszczeniu muszę nakreślić am w uproszczeniu mechanizm działania tej technologii dla lepszego zrozumienia tematu.

Źródło zdjęcia: Samsung

Quantum Dot (kropki kwantowe) to mikroskopijne nanokryszały o różnych rozmiarach naniesione na specjalną foliową powłokę (QDEF). Do ich podświetlenia wykorzystuje się niebieskie światło (diody), które jest absorbowane przez kropki powodując ich wzbudzenie. Finalnie otrzymujemy mix trzech kolorów RGB (czerwony, zielony, niebieski). To sprawia, iż dzięki Quantum Dot otrzymujemy m.in.: dokładniejsze odwzorowanie kolorów, lepsze pokrycie palety barw, żywsze kolory.

Na przestrzeni lat mechanizm ten był modyfikowany przez producentów w różny sposób, np. niebieskie diody LED plus warstwa fosforu, a na foliach znajdowały się tylko nanokryształy pozwalające uzyskać zielony kolor. Do produkcji Quantum Dot są wykorzystywane pierwiastki kadmu i indu, choć Samsung już dawno zrezygnował z kadmu chcąc być bardziej eko.

W jakich telewizorach znajdziemy kropki kwantowe? M.in: Samsung, LG w modelach QNED, TCL, Philips Mini LED The Extra, Hisense, Sony w modelach Bravia, Sharp, Panasonic Mini LED, Xiaomi.

We wrześniu tego roku w koreańskim serwisie etnews.com opublikowano badania dotyczące powłok foliowych Qunatum Dot wykorzystywanych w telewizorach TCL (C755, C655, C655 pro QLED). Wyniki tych badań były mocno zaskakujące, gdyż nie znaleziono pierwiastków kadmu oraz indu. Finalnie zarzucono TCL, iż powłoka Quantum Dot stosowana przez firmę nie zawiera kropek kwantowych. Chińczycy przedstawili swoje stanowisko w tej sprawie wykazując, iż według ich danych wszystko jest, jak w najlepszym porządku. Niekorzystne wyniki mogą być spowodowane złym mechanizmem/metodologią badań lub uszkodzoną partią foli QD, która jest dostarczana TCL przez zewnętrzną dostawców. Prawdy prawdopodobnie nie poznamy, gdyż historia jest wielowątkowa oraz jest dużo niewiadomych. Jedno jest pewne sytuacja ta rzuciła cień na wiarygodność firmy, ba śmiem twierdzić – na całą branżę wykorzystującą Quantum Dot w TV. Stworzyła przestrzeń do rozważań, czy podobne sytuacje przypadkiem nie występują u innych procentów.

Źródło zdjęcia: TCL

Przypomina mi się film „Poszukiwany, poszukiwana”, gdzie pada słynna sentencja: „Czy Marysia wie, co Marysia narobiła?! Ja tu badam zawartość cukru w cukrze!” To ile powinno być kropki kwantowej w Quantum Dot? Jak już wspomniałem, implementacja tej technologii w telewizorach może przybierać różne formy, a mianowicie są droższe jak i tańsze rozwiązania. Konkludując, coś działa lepiej lub gorzej, ewidentnie to widać podczas pomiarów, które przekładają się na wyższe wartości w kategoriach: DCI-P3, REC 2020.

Producenci od lat sami strzelają sobie w stopę tworząc różnego rodzaju nazwy, dziwnie pozycjonując swoje produkty np. Quantum Dot Color, Quantum Dot Display, Quantum Dot Rich Color, QD Premium, QLED, QNED. Przecież przeciętny klient jest w tej marketingowej papce pogubiony – i to mnie właśnie wpienia, brak konkretnych norm, jasnego, czytelnego przekazu, iż coś jest podstawowe vs. zaawansowane.

Źródło zdjęcia: Sharp

Przecież istnieje organizacja QLED Alliance. W ramach tej jednostki firmy wykorzystujące technologię Quantum Dot mogłyby wspólnie wypracować, określić normy, tworząc pewnego rodzaju hierarchię (np. pięciostopniową) pod kątem zaawansowania technologicznego np. na pierwszym miejscu QD HQ Class, na ostatnim pozycji QD Entry. Konsument otrzymywałby jasną informację, podobnie do informacji o klasie energetycznej dostępnej na każdym urządzeniu. Tak, wiem, brzmi trochę fatalistycznie, ale pomarzyć zawsze można…

Co mnie jeszcze wpieniło u producentów TV w tym roku?

Co mnie jeszcze wpieniło w tym roku? Niestety dużo kwestii, choć niektóre z nich opisałem już kiedyś w tekście 7 grzechów głównych producentów telewizorów (zachęcam do przeczytania) , który można swobodnie potraktować, jako Part I. Tekst, który czytasz Drogi Czytelniku, można określić swoistym Part II, ale do rzeczy.

Matrycę 144 Hz w telewizorze podsumowałbym jednym słynnym stwierdzeniem z memów: „a komu to potrzebne, a dlaczego?” Pomijam, iż chcąc uzyskać 144Hz należy do TV podłączyć komputer z odpowiednią kartą graficzną. W niektórych telewizorach odtworzenie obrazu w 144Hz będzie dotyczyło, co najwyżej maksymalnej rozdzielczości 1080P (Full HD).

Źródło zdjęcia: Xiaomi

Kolejną wpieniającą rzeczą są systemy niektórych smart TV, a mianowicie ich tzw. domowe/główne strony (Home Screen), które stają się coraz częściej interaktywnymi reklamowymi słupami.

Flegmatyczne wprowadzanie aktualizacji w nowo pojawiających się smart TV to kolejna irytująca kwestia. Ileż to czasu musieli naczekać się posiadacze telewizorów Hisense z systemem VIDAA, aby móc w pełni korzystać z wybranych polskich aplikacji.

Analogicznie wygląda sytuacja z systemem Philips-a – Titan OS, implementowanym w The Extra Mini LED i niektórych LCD LED np. The One. System zadebiutował na początku roku i do dziś w tych odbiornikach nie znajdziemy polskich aplikacji. Ba, choćby brak obsługi języka polskiego umożliwiającego wprowadzanie komend głosowych.

Pilot do TV Philips / Źródło zdjęcia: Własne

Aktualizacje to kolejna bolączka klientów. Wystarczy otworzyć kilka stron, grup na facebook i poczytać o problemach z oprogramowaniem np.: TCL, lub narzekań na brak aktualizacji do nowszej wersji Android TV (Google TV) w telewizorach Sony.

A jak już jesteśmy przy Sony, to powrócę do tematu z lipca tego roku. Do dziś nie rozumiem, jak można było wypuścić na rynek telewizor premium Bravia 7 z defektem audio, który notabene występował w już w modelu z 2023 roku – więcej szczegółów znajdziecie w tym tekście – Coś tu szumi, czyli problemy z systemem audio w TV Mini LED Sony Bravia 7.

Duże wytłuszczone napisy HDR, Dolby Vision na kartonowych pudełkach budżetowych TV. Reklamy tychże standardów bijące po oczach na stronach internetowych. choćby mnie już nie wpieniają, ale powodują śmiech. Pisałem już, kiedyś o tym, ale powtórzę jeszcze raz. Tak, telewizory budżetowe obsługują tego rodzaju formaty, ale de facto nie zobaczymy na nich prawdziwego efektu HDR, gdyż specyfikacja tj.: niska jasność panelu im to uniemożliwia.

Na koniec mała prośba Drogi Czytelniku, potencjalny kliencie – zanim kupisz nowy telewizor przeczytaj kilka testów, recenzji. Nie bierz za pewnik sloganów reklamowych oraz informacji promotorów, którzy zawsze zachwalają swój produkt. Obejrzyj dwa razy złotówkę przed jej wydaniem, bo musisz mieć świadomość, iż bierzesz udział „w grze”, w której brak jasno określonych reguł.

Źródła: własne, Arstechnica, Etnews

HisenseLGSamsungtelewizoryXiaomi
Idź do oryginalnego materiału