Chińskie roboty z macicą? To fake, ale daje do myślenia

konto.spidersweb.pl 6 godzin temu

Zmyślona prezentacja humanoidalnych robotów z funkcją sztucznej macicy poruszyła świat nauki i opinii publicznej. Choć projekt w rzeczywistości nie istnieje, to pytania, które wywołał, są zbyt ważne, by je zignorować. Czy technologia może zastąpić ludzką ciążę?

Podczas tegorocznej konferencji Beijing World Robot Expo chińska firma Kaiwa Technology zaprezentowała prototyp humanoidalnego robota, który rzekomo miał być wyposażony w biosyntetyczny system imitujący ciążę. Konstrukcja miała łączyć AI z bioinżynierią, symulując procesy hormonalne i rozwój płodu. Informacje o projekcie obiegły media, wzbudzając sensację i niepokój.

Szybko jednak się okazało, iż jest to prowokacja marketingowa, a sam robot nie istnieje. Firma nie przedstawiła żadnych dowodów na prowadzenie testów biologicznych, a sam projekt pozostał w sferze spekulacji. Mimo to temat zyskał drugie życie w debacie bioetycznej, zwłaszcza iż Kaiwa zasugerowała, iż docelowo taki robot mógłby kosztować około 14 tys. dol., czyli znacząco mniej, niż surogacja w krajach rozwiniętych.

Sztuczna ciąża to wyzwanie zarówno medyczne, jak i etyczne

Choć idea sztucznej macicy nie jest nowa, jej techniczne i biologiczne ograniczenia są wciąż ogromne. Najważniejszym problemem nie jest bowiem tylko przechowywanie płodu, ale naśladowanie pracy łożyska, czyli organu, który dynamicznie reaguje na potrzeby rozwijającego się organizmu. Naukowcy podkreślają, iż zastąpienie tego mechanizmu to znacznie większe wyzwanie, niż stworzenie pojemnika z płynem odżywczym.

Jak zauważa redakcja Gizmodo, dodatkowo już teraz pojawiają się poważne pytania o prawo, etykę i odpowiedzialność. Kto ponosiłby odpowiedzialność za uszkodzenie płodu w przypadku awarii maszyny? Czy zarodki rozwijane w sztucznych warunkach będą uznawane za dzieci?

Kraje z niską dzietnością szukają nowych rozwiązań

Nie bez powodu to właśnie Azja śledzi temat z największym zainteresowaniem. Korea Południowa i Japonia zmagają się z gwałtownym spadkiem liczby urodzeń, a koszty opieki nad dziećmi oraz styl życia zniechęcają młodych do zakładania rodzin. Rządy inwestują miliardy w programy pronatalistyczne, jak chociażby nasz rodzimy program Rodzina 800 plus, jednak w wielu przypadkach bez większych rezultatów. jeżeli koncepcja robotycznej surogatki rzeczywiście zostałaby rozwinięta, to mogłaby zostać potraktowana jako alternatywa dla tradycyjnego macierzyństwa. Byłaby dostępna i technologicznie kontrolowalna. Taki kierunek niesie jednak ze sobą ogromne ryzyko, od marginalizacji roli kobiety w społeczeństwie po całkowite uprzedmiotowienie procesu narodzin.

Pomysł robotów rodzących dzieci nie musi być od razu spełnieniem dystopii. jeżeli technologia taka powstanie, może pomóc w leczeniu niepłodności, wspomagać wcześniaki czy umożliwić macierzyństwo osobom, które z różnych przyczyn biologicznych nie mogą zajść w ciążę. Obawy ekspertów nie są jednak przesadzone. jeżeli maszyny staną się na tyle zaawansowane, by odczuwać emocje czy uzyskać status prawny, sytuacja stanie się jeszcze bardziej złożona. Czy będziemy świadkami nowej definicji rodziny? A może przekroczymy granicę, zza której nie będzie już powrotu?

*Grafika wprowadzająca wygenerowana przez AI

Idź do oryginalnego materiału