Nie wyobrażamy dziś sobie bez zakupów online życia, nic więc też dziwnego, iż coraz częściej i te rowerowe robimy w sieci. Firmy takie jak Bike24 dbają o to, by te zakupy przebiegały gładko, a „doświadczenie zakupowe” nie kojarzyło się z traumą. Mieliśmy możliwość zajrzeć za kurtynę sklepu online z Drezna, odwiedzając jego centrum dystrybucyjne. A raczej zautomatyzowane serce, rządzone przez roboty.
Zastanawialiście się, jak dokładnie wygląda cały proces, od zamówienia na stronie internetowej, do momentu, kiedy do drzwi puka kurier? I jak to się dzieje, iż czasami przebiega to bezproblemowo i błyskawicznie, a innym razem miesiącami domagacie się zwrotu pieniędzy? Teoretycznie zwykle przebiega to podobnie, ale diabeł, jak to się ładnie mówi, tkwi w szczegółach, i to te szczegóły decydują o tym, jak sprawy przybiorą obrót. Bike24 podaje, iż za ich sukcesem stoi wysoki poziom obsługi klienta przez zespół doradców na każdym etapie. To w przyszłości możecie sprawdzić sami, bo strona bike24.com jest dostępna w wielu językach, choć na razie jeszcze nie po polsku. Tym razem interesowała nas strona bardziej przyziemna – jak działa samo centrum logistyczne. Bike24 wybraliśmy ze względu na to, iż to jedna z większych tego typu firm w Europie, znana także w Polsce. Bliska też geograficznie, co ułatwiło zorganizowanie wizyty.
To zabawne, ale na miejscu w Dreźnie przy Breitscheidstraße 40 przywitał nas napis „Zakaz przypinania rowerów”, brzmiący w przypadku rowerowego sklepu online oryginalnie. To jednak względy praktyczne, parking na dwa kółka był w innym, wyznaczonym miejscu.
Jeszcze tylko pilnie strzeżone elektronicznie wrota, specjalne nakładki na buty chroniące stopy, gdyby coś ciężkiego mogło na nie spaść i… już można wejść do środka! Standardowo klienci nie mają tu wstępu, to zamknięte centrum logistyczne.
Początek jest mało spektakularny – ognioodporne wrota i długi korytarz tylko uświadamiają, z jakimi powierzchniami mamy do czynienia.
A potem jedne z drzwi się otwierają i wkraczamy w świat kartonowych pudeł. Te, uporządkowane według przemyślnego systemu, czekają na… przepakowanie.
Rowery bowiem kupione w Bike24, zanim trafią do klienta, są wstępnie składane przez wykwalifikowanych mechaników. Firma znana jest z tego, iż po dostarczeniu roweru wystarczy tylko przekręcić kierownicę i już można ruszać.
Generalnie wszystkie produkty, które mają nietypowe kształty, są umieszczone w taki sposób, by było je łatwo znaleźć. Dlatego też np. widelce są… pomieszane, by np. kilka RockShocków nie było zbyt podobnych do siebie, co spowalniałoby selekcję. I powodowało błędy.
Nawet jeżeli całe centrum logistyczne jest zautomatyzowane, to przez cały czas nie jest w stanie funkcjonować bez ludzi. Bike24 to firma notowana na giełdzie i podaje, iż zatrudnia ok. 450 osób, zaś ok. 90% asortymentu znajduje się bezpośrednio w magazynach firmy. Tu na zdjęciu widzicie część serwisową, gdzie przygotowywane są rowery, które będą gotowe do sprzedaży.
W Europie ma się znaleźć docelowo pięć takich centrów dystrybucyjnych, jak to w Dreźnie. Wszystko po to, by jak najszybciej dostarczyć przesyłki do klienta – najlepiej na kolejny dzień. w tej chwili istnieją już dwa – jedno w Niemczech, jedno w Hiszpanii. Wszystko zaczyna się od dostawy towaru. Produkty trafiają albo na półki, jak widelce czy opony, jeżeli mają nietypowe kształty, albo do gigantycznego, zautomatyzowanego magazynu, jeżeli mieszczą się w standardowych opakowaniach – jego niebieską ścianę widzicie w tle.
Gigantyczny sześcian to nic innego jak wielki kredens w przegródkami, gęsto upakowany pudełkami, w którym tkwią produkty. Dziewięć pięter obsługują roboty, które dbają o to, by jak najefektywniej trafić na miejsce. I mogą pracować bez odpoczynku. 110 sztuk wymaga tylko przerw na ładowanie – oczywiście są elektryczne.
Nad całością oczywiście czuwa człowiek – na ekranie widzi dokładnie, gdzie poszczególne jednostki się znajdują. Widzi także ich trasy. A w razie czego jest też w stanie… interweniować fizycznie, używając specjalnego krzesła na kółkach!
Oczywiście wysyłka nie byłaby możliwa bez odpowiednich opakowań – tu widzicie ich górę dopiero gotową do złożenia.
Gdy do systemu trafi zamówienie od klienta, robot „sięga” po odpowiedni produkt na półkę i dostarcza go na stanowisko pakowania. Tam już człowiek wkłada kolejne przedmiotu do paczki. jeżeli na liście jest coś niewymiarowego, musi iść po przedmiot i go dołożyć do zamówienia. To z jednoj strony utrudnienie, a z drugiej cenna przerwa w monotonii. Podobnych stanowisk obsługiwanych przez ludzi jest wiele – to cała linia produkcyjna, widać ją na zdjęciu po prawej stronie.
Ciekawostka – w centrum logistycznym pracują Niemcy, Polacy i Czesi, co można rozpoznać choćby po tym, jakiego radia słuchają. Stanowiska są na tyle duże, iż różne stacje nie przeszkadzają sobie wzajemnie. Ze stanowisk już ujednolicone paczki z charakterystycznym logo trafiają na taśmociąg. Zabawne, iż mijają przy tym skrzynki, które dopiero wjadą do wielkiego sześcianu.
Taśmociąg zaś trafia do kolejnej hali, gdzie paczki odbierane są przez samochody i wędrują po świecie. jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, iż firma podaje, iż posiada niemal 80 000 artykułów około 800 marek wiadomo, iż ruch odbywa się praktycznie ciągle. Nie zmienia to faktu, iż według danych Bike24 69% obrotu dotyczy państw niemieckojęzycznych (Niemcy, Austria, Szwajcaria), na Europę przypada 23%, a na resztę świata 8%. To świadoma strategia firmy koncentracja na naszym kontynencie.
Całe zaś centrum, w zależności od sezonu, może pracować choćby na trzy zmiany, ale nie w niedzielę – tu ludzie muszą odpoczywać. I tu znów wypada wspomnieć o… robotach, które wówczas nie próżnują, przygotowując partię paczek w kolejce. A w poniedziałek cała maszyna może zacząć od nowa!