
„Czekam na wiatr co rozgoni” – mogą nucić mieszkańcy, dośpiewując już własne słowa o przepędzeniu barier, przez które farmy wiatrowe w ich okolicy powstać nie mogą.
Często słyszy się o głosach na „nie” – mieszkańcy wielu regionów nie chcą mieć wiatraków w pobliżu. Powody są różne. Niektórzy obawiają się spadku wartości działek, inni powołują się na teorie spiskowe, nie brakuje też osób, których martwi wpływ na krajobraz. Tak mówią też na Wyspie Wolin, gdzie stanąć maja niemałe konstrukcje.
Nie możemy milczeć! To jest degradacja przyrody i brak szacunku dla mieszkańców. Konsultacje zostały ogłoszone tak, by nikt nie zdążył się przygotować. My nie jesteśmy przeciwko odnawialnym źródłom energii, ale przeciwko sposobowi, w jaki urzędnicy próbują to przepchnąć – napisali mieszkańcy w liście do serwisu ikamien.pl, obawiając się końca „turystycznego charakteru tych terenów”.
Są też tacy, którzy żyją w pobliżu wiatraków i takie sąsiedztwo sobie chwalą. Hałasu nie ma, ewentualnie szum, który słychać wieczorami, jak robi się ciszej i otworzy się okno. Można się jednak przyzwyczaić – przekonuje w rozmowie z rzeczkrotoszynska.pl jeden z mieszkańców wsi Wrotków w gminie Koźmin Wlkp.
Tam część osób też protestowała przed laty przeciwko wiatrakom. Dziś jednak na turbiny się nie narzeka, za to chwali korzyści. Inwestor wyremontował i wybudował drogi dojazdowe do pól. Do budżetu gminy wpadają również niemałe wpływy z podatków.
Jedni się cieszą, inni kręcą nosem. Są jednak regiony w Polsce, gdzie te problemy o dziwo są obce i nie ma szans ani na narzekanie, ani na chwalenie. Wydawać by się przecież mogło, iż dziś wiatraki są niemal wszędzie. Niemal, bo wyjątkiem jest Podbeskidzie. Jak zauważa portal bielsko.biala.pl w okolicy „nie ma ani jednej farmy wiatrowej”. choćby małych turbin, przeznaczonych do użytku prywatnego, jest jak na lekarstwo.
Skąd ta biała plama na wiatrakowej mapie Polski?
Lokalni urzędnicy tłumaczą, iż wszystko przez wiatr. Paradoks polega na tym, iż nie chodzi o to, iż go nie ma albo wieje za mocno. Region targany jest skrajnościami. Albo wieje za mocno, albo za słabo.
– Na początku lat 2000 powstała analiza wiatrów w naszym mieście. Wynikało z niej, iż najczęściej w Bielsku-Białej mamy do czynienia albo z wiatrami poniżej 1,5 m/s, albo też bardzo silnymi. To nie są warunki korzystne dla lokalizacji wiatraków – tłumaczy w rozmowie z serwisem Piotr Sołtysek, zastępca naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska i Energii w bielskim Ratuszu.
Pomiary z przełomu wieków mogą wydawać się nieco zakurzone, ale jeden z komentujących na Facebooku przyznaje, iż faktycznie kilka się zmieniło. Z przeprowadzonych przez niego pomiarów wynikało, iż wiatr za był słaby albo właśnie tak mocny, iż „turbina ze względu bezpieczeństwa powinna być wyłączona”. To tylko dowód anegdotyczny, ale pokazujący, iż badania nie musiały stracić na aktualności i urzędnicy nie korzystają z łatwego wytłumaczenia.
Portal relacjonuje, iż niektórzy włodarze okolicznych gmin myśleli o inwestycji, ale plany spaliły na panewce. Brakowało choćby chętnych do udostępnienia gruntów. Być może ludzie mieli w pamięci niepowodzenie w słowackim Skalite, nieopodal Zwardonia, gdzie farma wiatrowa pracowała raptem niecałe dwa lata.
Bielsko-Biała i okolice czekają więc aż zawieje w sam raz.
















