Marzyliście zawsze by zobaczyć majestatyczne skały Utah i jeździć na rowerze wśród księżycowego krajobrazu? A co, jeżeli wam powiem, iż możecie niemal to samo mieć znacznie bliżej, bo w hiszpańskiej krainie Nawarra? Bardenas Reales czeka na was na pograniczu Pirenejów, co otwiera kolejne możliwości!
W dobie tanich lotniczych wiele rzeczy jest prostszych, dlatego i wypad do Hiszpanii na rower brzmi mniej abstrakcyjnie. Malaga czy Alicante należą do tych popularnych destynacji, ale prawdziwe perełki MTB ukryte są w wielu innych zakątkach Półwyspu Iberyjskiego. Akurat do Nawarry najwygodniej lata się do Bilbao! Stamtąd niedaleko będziecie mieli do prawdziwej listy przebojów, którą przybliżę w kolejnych artykułach, ale najważniejsza informacja jest taka, iż możecie spodziewać się różnorodności. Od jazdy po klifach, przez pustynię po dzikie, górskie ścieżki, tu wszystko jest możliwe!
Bardenas Reales wybrałem nieprzypadkowo, bo najbardziej z całego rewelacyjnego wypadu zapadły mi w pamięci. Może dlatego, iż tak bardzo ten półpustynny obszar różni się od tego, co znam na co dzień? Albo ze względu na odmienność od najbliższej okolicy?
Jak napisano na oficjalnym portalu spain.info Bardenas Reales to:
„Krajobraz nakreślony przez czas. Ten obszar chronionego krajobrazu, podzielony na dwie strefy, Bardena Blanca i Bardena Negra, zaskoczy Cię obecnymi tu kontrastami. Z jednej strony zobaczyć można niemalże księżycowy krajobraz Bardena Blanca, na który składają się skały gipsowe i gliny, z charakterystycznymi wąwozami i wzgórzami zwieńczonymi ogromnymi kamieniami, tak zwanymi „cabezos”, wśród których wymienić należy El Castildetierra, El Fraile czy Las Cortinillas. Druga i bardziej zielona strefa to Bardena Negra z lasami sosen alepskich, która wspaniale odzwierciedla różnorodność występujących tu środowisk.Łącznie jest tu 700 km ścieżek, które można przemierzać pieszo lub na rowerze, odkrywając jedyne w swoim rodzaju miejsca. Trasy jak licząca 70 km Gran Bardena to na przykład dobry sposób na sprawdzenie swoich możliwości, czerpiąc przy tym przyjemność z otoczenia. Istnieją też łatwiejsze opcje. Na przykład trasa Landazuria o zaledwie 14 km długości, która jest świetnym sposobem na zwiedzenie Bardena Blanca bez zsiadania z roweru.”
Zjeżdżamy z głównej drogi, nasz samochód z przyczepą wypełnioną końmi… sorry, rowerami wznieca tumany kurzu. Gdy zatrzymujemy się obok kamiennych ruin, które równie dobrze mogłyby stać gdzieś na pograniczu z Meksykiem, złudzenie znalezienia się na planie westernu jest zupełne. Nie ma morze kaktusów, ale jest sucho. Kurz jest wszędzie.
Kilkanaście minut później otwiera się przestrzeń i następuje skok w czasie i przestrzeni. I nie do końca wiem, gdzie jestem. Kilka lat wcześniej gdy bylem w Utah? A może cofnąłem się do ery dinozaurów?
Złudzenie jest kompletne, a ja – podobnie jak pozostali – nie mogą się już doczekać, by wpisać się w księżycowy krajobraz.
To cenny przyrodniczo, a tym samym chroniony obszar, ale jako użytkownicy rowerów mamy szczęście, bo cały teren, który przez Unesco został uznany za Światowy Rezerwat Biosfery, pocięty jest też oficjalnymi ścieżkami, które pozwalają dotrzeć w najciekawsze miejsca. Gdyby ktoś chciał w szybszym tempie „zwiedzać” okolicę, zawsze może się też zapisać na jeden z wyścigów Extreme Banderas, maratonu, który będzie w okresie 2024 miał 25 edycję.
Oficjalnych, oznakowanych tras rowerowych jest dziesięć – znajdziecie je tutaj. Ważna uwaga na marginesie – poza tymi szlakami na dwóch kółkach poruszać się nie można, ale pieszo dotrzeć da się praktycznie wszędzie. jeżeli więc nie będziecie mieli jeszcze dość pustyni, zawsze można wrócić i eksplorować do woli.
Wasze zapędy odrobinę może hamować fakt, iż spośród tutejszych gatunków ptaków najłatwiej będzie zauważyć… sępy. Dla kogoś, kto oglądał choć jeden film z kowbojami, ten widok jest nie do pomylenia z niczym innym. Przy okazji skłania do refleksji, iż o zapasie wody wypada pamiętać zawsze.
Przecinając „prerię”, a raczej step (co generalnie oznacza jedno i to samo, czyli mniej więcej łąkę) mogliśmy zobaczyć, gdzie gniazdują, a przy okazji skąd mają na nas widok i jakoś tak bardziej sucho robiło się w gardle… Bardena Bianca, którą przecinaliśmy, nie nazywa się białą przypadkowo, jasne kolory piasku i skał są dominujące.
Zalecenie, by trzymać się ustalonych szlaków, ma także drugie dno. jeżeli obejrzycie mapę terenu, zauważycie, iż część centralna jest zgrabnie omijana. To nie przypadek – znajduje się tam poligon wojskowy. Tego dnia mieliśmy „szczęście”, mogliśmy obserwować, jak hiszpańskie Grippeny ćwiczą bombardowanie…
Choć nasza wycieczka miała miejsce na początku października, mogliśmy sobie wyobrażać, jak wygląda okolica w momentach bardziej żywej wegetacji. Odrobina wilgoci powodowała, iż z ziemi… wychodziły podobne nieziemsko wyglądające kwiatki.
Choć sama trasa wyglądała mniej więcej tak i tylko śladami po odległych czasowo opadach sugerowała, iż jednak teren został ukształtowany także przez wodę.
Ślady erozji są wszechobecne, na szczęście dla nas niektóre z nich da się wykorzystać w postaci gigantyczny wallride’ów!
I gdy już wydawało się, iż na pustyni zostaniemy na zawsze, by stanowić malownicze rekwizyty w kolejnej serii Yellowstone z Kevinem Costnerem, trafiamy na oazę! Którą oczywiście… także wykorzystujemy do zdjęć. Przy okazji riserczu do tekstu sprawdzam, iż rzeczywiście Bardenas Reales stanowiło tło do wielu filmów, w tym Gry o Tron. I zupełnie mnie to nie dziwi.
Resztą sił, w promieniach zachodzącego słońca i w kurzu docieramy do… mety naszej trasy, czyli samochodu. Tym razem mieliśmy szczęście!
Zaintrygowani? Naszą trasę do powtórzenia znajdziecie tutaj