Apple Vision Pro – najbardziej niekomfortowa i niesamowita technologia, z jakiej korzystałem

19 godzin temu

Apple Vision Pro powstało w podobny sposób, jak większość innych hitów firmy z Cupertino. Firma wzięła istniejącą technologię, dodała do niej trochę własnej magii w postaci łez jednorożców, napisała do tego własne oprogramowanie i wypuściła to w ekstremalnie wysokiej cenie, niespotykanej na rynku konsumenckim. Od tygodnia korzystam z Apple Vision Pro na twarzy i staram się zrozumieć, czy to rewolucja tego, jak będziemy korzystali z komputerów, czy ślepy zaułek, który niedługo zostanie zastąpiony czymś lepszym?


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 3/2024


Dopasowanie

Przypominam, iż kupując Apple Vision Pro przechodzimy proces personalizacji Light Seal, czyli części, które przylega do naszej twarzy. To oznacza, iż każdy dostaje indywidualnie dobraną, jedną z 28 dostępnych rozmiarów, osłonę, która nie powinna sprawiać bólu oraz które powinna odcinać nas idealnie od świata zewnętrznego. U mnie tak nie jest, bo korzystam z bezinteresowanie pożyczonego Apple Vision Pro od Bartka z Brand24, któremu bardzo dziękuję za tę możliwość. Serio, mamy najlepszych możliwych czytelników.

Dopasowanie Light Seal, gdzie każda kolejna sztuka, którą chcemy sobie dokupić, to wydatek rzędu 200 USD, jest najważniejsze dla komfortu oraz dla optymalnych kątów widzenia (FOV). jeżeli Vision Pro będzie odstawał nadmiernie od naszej twarzy, to będziemy widzieli mniej, a jeżeli za mocno, to ucierpi na tym komfort. Odcięcie się od zewnętrznych źródeł światła również jest kluczowe, aby nie mieć refleksów w soczewkach. Dlatego mogę polecić jedynie osobiste kupno w Apple Store, gdzie pracownik pomoże nam dobrać odpowiedni Light Seal.

Konstrukcja

Apple Vision Pro składa się z elementu metalowo-szklanego, który zawiera wszystkie części komputera, czyli układ Apple M2 i R1, ekrany dla oczu, ekran zewnętrzny, który wyświetla nasze oczy innym oraz czujniki i kamery. W dużym skrócie i uproszczeniu, to MacBook Air przypięty do naszej twarzy, wyposażony w dwa ekrany wykonane w najnowszej technologii MicroLED, który oferują 34 PPD, rozdzielczość 3660×3200 px na każde oko oraz horyzontalny kąt widzenia ok. 100°. Do części twarzowej przypięto dwa białe „paski” z tworzywa sztucznego, które zawierają głośniki oraz uchwyty na pasek, który całość mocuje od naszej twarzy. W pudełku otrzymujemy dwa paski – Solo Knit Band oraz Dual Loop Band. Ten pierwszy trzyma urządzenie na naszej twarzy tylko poprzez objęcie naszej głowy z tyłu, co powoduje bardzo mocny nacisk na twarzy (w moim przypadku). Dual Loop Band z kolei przenosi ciężar również na szczyt głowy, dzięki czemu Vision Pro bardziej wisi nad niż jest wciskane w naszą twarz.

Biorąc pod uwagę, iż Light Seal nie jest dopasowane do mojej twarzy, ale do Bartka, to z Solo Knit Band, który jest wykonany niesamowicie dobrze, jestem w stanie wytrzymać godzinę z AVP (Apple Vision Pro; nie mylić z Alien vs. Predator) na twarzy. Dual Loop Band wydłuża to do całej dnia.

Odciski na twarzy

To ponownie bardzo indywidualna kwestia, ale Vision Pro w moim przypadku zostawia dosyć mocno odciski na twarzy, których stopień odkształcenia skóry zależy od używanego paska. prawdopodobnie lepiej dopasowany Light Seal mógłby delikatnie je ujednolicić, ale nie sądzę, aby się nie pojawiały w moim przypadku. Znikają po niecałych 2 godzinach od zdjęcia headsetu z twarzy.

visionOS

Vision Pro wyposażone jest w Apple M2, którego znajdziemy chociażby w MacBooku Air, co powinno oznaczać, iż wydajność tego układu jest więcej niż wystarczająca. Całość działa pod kontrolą visionOS, który z założenia bardziej przypomina iPadOS niż macOS. Rozumiem decyzję za tym stojącą, szczególnie biorąc pod uwagę system sterowania, jaki Apple stworzyło dla tego nowego systemu operacyjnego, ale osobiście zdecydowanie chciałbym tutaj widzieć otwartość znaną z macOS.

System sterowania visionOS składa się z dwóch elementów – wzroku oraz gestu, którego być może zauważyliście w Gwiezdnych Wojnach, gdzie Obi-Wan Kenobi składa palec wskazujący z kciukiem. Wystarczy zatem, iż spojrzymy się na coś, np. na ikonę aplikacji, i potem wykonamy gest „kliknięcia” palcem wskazującym o kciuk, a będzie to odpowiednik kliknięcia przycisku myszki lub Trackpada. Możemy też złapać palcami coś, na co patrzymy, i przeciągnąć to jednym z czterech kierunków, np. stronę internetową, aby ją przewinąć – po prostu trzymamy palec wskazujący i kciuk ściśnięty dopóki chcemy tym manipulować. Finalnie to wszystko staje się niesamowicie intuicyjne i proste, a system kamer, który również patrzy w dół bezpośrednio pod naszą twarz, oznacza, iż nie musimy podnosić rąk przed oczy, aby klik być zarejestrowany – ręka można spoczywać np. na udach, gdy siedzimy na kanapie. Są sytuacje, w których możemy korzystać z dwóch rąk i podwójnych gestów, aby np. wirtualny obiekt obrócić albo powiększyć. Wystarczy po prostu spróbować to, co wydaje nam się odpowiednie, a prawdopodobnie będzie to adekwatny gest.

UI jest oczywiście inne, aby dopasować całość pod nasz wzrok. Nie manipulujemy obiektami bezpośrednio, chociaż jest to możliwe, jeżeli obiekt jest wystarczająco blisko nas, ponieważ to wymagałoby przemieszczania się w fizycznym świecie. Zamiast tego wzrokiem podświetlamy poziomy pasek pod każdym oknem, a gdy ten zaświeci się na biało, gestem go przesuwamy tam, gdzie chcemy. Obok paska jest natomiast biała kropka – spoglądamy na nią i gdy się podświetli, to klik zamyka dane okno. Spojrzenie w róg okna podświetla go, umożliwiając zmianę jego wymiarów. Skierowanie wzroku na górny pasek w Safari z kolei odkrywa pasek z kartami. To wszystko jest naprawdę proste i intuicyjne, ale niektórzy mogą mieć początkowo problem z tym. Jedni myślą, iż muszą ruszać głową – nie ma takiej potrzeby, wystarczy oczami. Innych oczy pracują tak radośnie, iż ciężko im się skupić na jednym punkcie na tyle długo, aby wykonać gest kliknięcia. Większość powinna zaskoczyć od razu, a inni będą potrzebowali paru minut na oswojenie się z tym nowym paradygmatem. Ciekawym zjawiskiem, które zaobserwowało już wiele osób, w tym zmagam się z nim ja, jest to, iż często klikając w coś, na co patrzymy, niechcący wykonujemy inną niż zamierzoną operację. Wynika to z prostego faktu, iż rozpoczynając gest klikania przenosimy wzrok na co innego i właśnie tam kończymy gest, co owocuje czynnością niezamierzoną. Trzeba się nauczyć ciut dłuższego patrzenia – dosłownie chodzi o ułamek sekundy – na to, co chcemy kliknąć.

Moje pierwsze kroki z visionOS są jednak pełne kontrastów – z jednej strony system jest całkiem sensownie przemyślany i działa zaskakująco dobrze, ale czasami coś przestaje działać z kompletnie niezrozumiałego powodu, co powoduje frustracje. Dlaczego nagle nie mogę powiększać miniaturek zdjęć w Zdjęciach, tylko kliknięcie je zaznacza? Dlaczego karta w Safari zaczyna mulić? Czasami pozostaje pełny restart urządzenia, który na szczęście nie trwa długo. Fakt, iż to wersja 1.0 i działa lepiej niż zapamiętałem watchOS 1.0, ale spodziewałem się jednak większego stopnia dopracowania od Apple. Spodziewam się, iż teraz, mając zdecydowanie więcej informacji zwrotnych od użytkowników, gwałtownie siądą do poprawek.

Sam visionOS w tej chwili jest kompletnie nie dostosowany do polskiej rzeczywistości. Klawiatura wirtualna jest jedna – angielska. Można teoretycznie ją zmienić na język polski, ale nie działa to tak, jak powinno. jeżeli podłączymy klawiaturę fizyczną, to trzeba ją również skonfigurować pod nasze wymagania, z czym miałem problemy, bo z nieznanego mi powodu polskie znaki nie chciały działać. Ruszyło po restarcie. Nie ma też autokorekty polskiej ani możliwości korzystania z funkcji QuickType, w tym obsługi dwóch języków jednocześnie.

Finalnie nie bez powodu jest to produkt, który dostępny jest tylko na terenie USA. Nie jest po prostu gotowy na świat, w tym UE czy Polskę. Musimy mieć amerykańskie Apple ID, aby cokolwiek pobrać z App Store’a. Nie działają nasze polskie subskrypcje Apple One czy Apple TV+ – trzeba wykupić osobne w USA, choćby po to, aby obejrzeć treści z serii „Apple Immersive” dostępne tylko i wyłącznie dla użytkowników Vision Pro. Dla mnie oznacza to tylko tyle, iż czekam niecierpliwie aż ten produkt będzie dostępny w Unii Europejskiej z lokalną gwarancją oraz wsparciem dla naszego języka. To wymóg, ale nie gwarantuje on jeszcze, iż kupię AVP.

Praca w visionOS

Każdy z nas inaczej wykorzystuje narzędzia, z których korzystamy. Jedna osoba potrafi „ogarnąć” wszystkie swoje służbowe zadania z poziomu telefona, inna potrzebuje iPada, jeszcze inna komputera, a znajdzie się też ktoś, kto wymaga kombinacji tych urządzeń. Moja praca składa się z potrzeby dostępu do mediów społecznościowych, konieczności używania przeglądarki internetowej, narzędzi do obróbki zdjęć, narzędzi do obróbki i montażu wideo, do DAW dla podcastów oraz edytora tekstu, do pisania np. tego artykułu. To oznacza, iż potrzebuję więcej niż jedno urządzenie i różne aplikacje, aby móc zrobić wszystko, co muszę, ale również, iż teoretycznie 90% swoich zadań mogę wykonać na samym Vision Pro, a resztę korzystając z iPhone’a lub Maca. Spędziłem zresztą tak ładnych kilka godzin, wykonując zadania administracyjne w Mailu oraz Safari z pełnym powodzeniem. Szybciej bym wykonał je na Macu, bo szybciej operuję klawiaturą i Trackpadem, ale dałem radę bez frustracji, co mnie zaskoczyło. Co więcej, te same czynności są dla mnie bardziej frustrujące na iPadzie…

Ciekawostką jest możliwość wykorzystania Vision Pro jako wirtualnego ekranu dla naszego Maca. Działa to tak, iż ekran naszego Maca się fizycznie wygasza, a wszystko co na nim było pojawia się w wirtualnym oknie w Vision Pro. Niestety możemy wyświetlić tylko jeden wirtualny monitor (Quest 3 potrafi 5 dzięki aplikacji Immersed, w tym 3 w wersji darmowej), ale i tak może to mieć spore znacznie dla użytkowników MacBooków, bo przestrzeń robocza tego ekranu jest zdecydowanie wyższa. jeżeli macie wątpliwości co do tego, jak dobre to jest, to podpowiem, iż wszystko związane z tym opublikowanym wideo nt. pierwszych wrażeń z Vision Pro na naszym kanale na YouTubie.

Największym sukcesem visionOS jest bez wątpienia to, jak łatwo można rozmieszczać okna w przestrzeni, w której się aktualnie znajdujemy oraz fakt, iż one pozostaną w tej przestrzeni dopóki Vision Pro nie straci prądu. Oznacza to, iż możemy sobie ustawić Safari i Maila przy biurku, Disney+ przy kanapie, alarm przy łóżku i timer przy garnkach w kuchni, razem z kartą Safari z przepisem. Niestety, nie mamy możliwości zapisania sobie takich układów okien, np. osobnego dla naszego biura, a innego dla mieszkania. Nie mamy też takich ograniczeń, jak Quest 3 – system nie ostrzega nas co chwilę o przekroczeniu granic, co mnie doprowadza do pasji.

Zaskoczyło mnie natomiast to, iż praca z oknami, pod warunkiem, iż siedzimy lub leżymy, jest (dla mnie) lepsza w VR. Po pierwsze, mam do dyspozycji większą fizyczną przestrzeń, więc wszystko możemy sobie lepiej rozmieścić i nie ograniczają nas nasze własne ściany, szafki czy regały. AR natomiast lepiej spisuje się, gdy się przemieszczamy. Zdecydowanie lepiej. Finalnie spędzam czas mniej więcej po połowie, w AR i VR. To drugie jednak daje mi możliwość zmiany warunków pracy. Może to właśnie sensowne wytłumaczenie do wydania tak dużej kwoty na AVP? Bo to tańsze rozwiązanie niż Airbnb na Księżycu lub szczycie góry.

Jeśli oglądaliście moje wideo na temat pracy w Quest 3, to być może zauważyliście jak wyglądają przestrzenie VR-owe. Różnica tutaj z AVP jest kolosalna. To jak zestawić rysunek przedszkolaka z najwybitniejszym dziełem Leonardo da Vinci lub Industrial Light & Magic (zależnie czy patrzymy na te rzeczywiste obrazy, czy na te generowane komputerowo). VR w ogóle jest ciekawy, bo poza Księżycem, szczytem góry i paroma innymi przestrzeniami, które przenoszą nas w inne miejsce, mamy takie, które modyfikują nasze aktualne miejsce pobytu, np. mieszkanie. Jedno z nich, przykładowo, nadaje ciepłą barwę, jakby wszystko było skąpane w przepięknym porannym wschodzie słońca. To może być świetne rozwiązanie dla osób, którym brakuje słońca w bardziej ponurych okresach roku.

visionOS w wersji 1.x jest dobrym krokiem w kierunku zamkniętego modelu, jaki Apple promuje odkąd stworzyli iPhone’a i jeżeli jest to coś, co Was interesuje, to warto obserwować rozwój tego systemu operacyjnego. Taka decyzja ma oczywiście swoje wady i zalety – jest prosto, wszystko ściśle ze sobą współpracuje, nie ma skrajnie różnych doświadczeń zależnie od aplikacji, ale jednocześnie możliwości są mniejsze. Kompromis, jak zwykle.

Wersja 1.x to jednocześnie beta, której brakuje wielu rzeczy. Na ekranie domowym nie ma choćby opcji zmiany kolejności ikon aplikacji. App Store nie ma sensownie porobionych działów i ciężko cokolwiek tam znaleźć, jeżeli nie wiemy czego szukamy. Droga będzie długa i nie wątpię, iż gwałtownie to wszystko poprawią, prawdopodobnie na debiut Vision Pro w innych krajach świata, ale mam nadzieję, iż nie odbędzie się to kosztem rozwoju innych OS-ów Apple’a.

Kino

To jest tzw. killer feature tego urządzenia. jeżeli czytaliście mój artykuł na temat PPD – znajdziecie go również w tym wydaniu iMagazine – i niewystarczającej rozdzielczości ekranów MicroLED, to z góry zdradzę, iż ten problem dotyczy w dużej mierze tekstu i pracy, a do wideo jest więcej niż wystarczająco. To właśnie tutaj wszystko zaczyna lśnić i widać, jak bardzo dopieścili ten aspekt całego doświadczenia.

Na „dzień dobry„ polecam zainteresować się sekcję Apple Immersive w Apple TV+. To wymaga subskrypcji w USA obecnie, którą wykupiłem z wielkim trudnem, bo Apple odrzuca polskie karty kredytowe, ale finalnie udało się i nie żałowałem walki.

Zacząłem od nagrania studyjnego Alicii Keys z jej zespołem, które trwało kilka ponad kwadrans, ale całkowicie mnie wciągnęło. W tym wypadku Apple wrzuciło mnie do tego pomieszczenia i przerzucało mnie pomiędzy trzema punktami, z których podziwiałem Alicii niesamowity głos, zależnie od tego, jak osoby były ustawione. Nie widziałem jeszcze tego typu nagrania 3D w tak wysokiej rozdzielczości. Nie twierdzę, iż takowe nie istnieją, ale na Queście 3 ani żadnym innym headsecie ich nie znalazłem – tutaj zaleta ekosystemu jest wyraźna.

Później spędziłem jeszcze po kilka minut z dinozaurami oraz w Afryce, w największym rezerwacie dla nosorożców na świecie. Oczywiście w 3D w zbliżonej jakości do nagrania pani Keys. Wrażenia były świetne i od czasu do czasu w pewno będzie to interesujące doświadczenie, ale finalnie nie spodziewam się, abym często chciał tutaj wracać, co będzie jednak zależało od tematyki.

Filmy 2D, niezależnie w jakiej aplikacji je oglądamy, spisują się świetnie, pod warunkiem, iż mają odpowiednią jakość. Korzystanie z YouTube’a przez przeglądarkę to niestety droga przez mękę i Quest 3 z „YouTube VR” tutaj udowadnia, iż dedykowana aplikacja jest zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Wiemy już, iż firma jednak zmieniła zdanie i wydadzą dedykowany app. Niestety, tą drogą nie podążą w tej chwili Netflix, co tylko przekonuje mnie, iż dobrze zrobiłem anulując moją subskrypcję.

Disney+ za to odrobił lekcje i wypuścił iście mistrzowską wersję swojej aplikacji, którą znamy chociażby z Apple TV. App Disneya ma jedną niespójność, która pewnie zostanie z czasem rozwiązana. Otóż Vision Pro może pracować w dwóch trybach – passthrough, gdzie widzimy pokój, w którym się znajdujemy oraz w tzw. Environment / Środowisku (czyli w VR). Environments Apple’a, które są częścią visionOS, możemy używać zawsze i działają też w Disney+. Możemy jednak z bocznego paska skusić się na jeden z czterech dedykowanych i niezależnych Środowisk Disney’a – kino Disney+, Scare Floor z Potworów i Spółka, Tatooine z Gwiezdnych Wojen oraz Wieży Avengersów. Ta ostatnia jest moim preferowanym środowiskiem, widzianym za dnia, gdy wybieram film do oglądania, w po jego uruchomieniu, czas przyspiesza i nastaje noc, na czas seansu. Niestety, wadą UI/UX tej funkcji jest taki, iż trzeba Environment uruchomić przed uruchomieniem filmu. Nie działa on też w łóżku, gdy patrzymy w sufit, ponieważ ekran „kina” jest zawsze pionowy. Poza tym wzorowo.

W Disney+ spędziłem finalnie kilka godzin w środowisku 3D, oglądając wszystkie odcinki Strażników Galaktyki i wiele więcej z oferty Marvela. Filmy 3D zawsze uważałem za kompletną porażkę, ale tutaj po raz pierwszy zaczynają mieć sens. Wróć! Preferuję tutaj kino 3D od 2D!

Nie sądziłem, iż takie zdanie kiedykolwiek w życiu wypowiem, tym bardziej iż większość konsumentów pogrzebała filmy 3D dekadę lub więcej temu.

Głośniki

O ile korzystanie ze słuchawek w miejscach publicznych jest wskazane, o tyle wbudowane w boczne paski głośniki są niesamowite. Trudno zrozumieć, jak tak mały głośnik może tak niesamowicie grać. Oczywiście, fizyki nie przeskoczymy, ale Apple mocno naciągnęło jej granice tworząc system audio w AVP.

Pamiętajcie jednak, iż wszyscy wokół nas będą słyszeli, co odtwarzają, dlatego zdecydowanie najlepszą alternatywą, np. gdy jesteśmy na pokładzie samolotu, to po prostu AirPods Pro. jeżeli kupicie te nowsze AirPods Pro 2,5 z pudełkiem z USB-C, to będziecie mieli dodatkowo mniejsze opóźnienia i jeszcze lepszą jakość, ale jeżeli macie ten model z pudełkiem z Lightning, to osobiście nie widzę powodu dla upgrade’owania – te są wystarczająco dobre.

Wady, na które zwróciłem uwagę

Wady, które mnie najbardziej irytują w tym urządzeniu, to jego mały FOV, wynoszący ok. 100°. Quest 3 z jego 108° nie jest wiele lepszy. Potrzebujemy więcej i mam nadzieję, iż ta technologia gwałtownie przegoni moje oczekiwania.

Trzeba o dwóch rzeczach pamiętać, bo inaczej bardzo drogie dźwięki dotrą do naszych uszu. Po pierwsze, baterię musimy mieć przy sobie, najlepiej w kieszeni, żeby przypadkiem nie strącić jej lub headsetu, zależnie co pociągnie pierwsze. Druga kwestia pozostało bardziej kluczowa i nie potrafię się tego nauczyć – nigdy nie chwytamy AVP za Light Seal, która się trzyma części zasadniczej delikatnymi magnesami.

A skoro już mówimy o baterii… ta wytrzymała mi na obejrzenie 1 godziny i 16 minut Guardians of the Galaxy Vol. 2 w 3D, po czym wskazywała już 14% ładunku. Ta sytuacja powtarzała się z innymi filmami 3D Marvela – nie śledziłem tam szczegółowo poboru prądu, ale całego filmu na baterii bym nie obejrzał. Filmy w 2D wydają się mniej prądożerne. Realnie spodziewajcie się, iż będziecie wszędzie siedzieli podłączeni do gniazdka – bardzo polecam wyposażyć się w przynajmniej 45 W ładowarkę z 2-metrowym kablem, jak ta dostarczana do Steam Decka OLED (Apple też ma długie kable USB-C w ofercie). Sama obecność baterii, która nie jest częścią headsetu nie jest tak irytująca jak się spodziewałem, prawdopodobnie dlatego, iż używam jej tylko na krótkie przemieszczanie się z jednego miejsca na drugie.

Zabrakło mi jednej rzeczy jeżeli chodzi o transport urządzenia – możliwości założenia jakiejkolwiek ochrony dla soczewek wewnętrznych, które tak łatwo można porysować. To właśnie ze strachu przed porysowaniem ich lub zewnętrznego ekranu kupowałbym AppleCare+. Na pewno ktoś zaraz stworzy coś, ale uważam, iż Apple powinno dać coś od siebie, szczególnie iż dołączona osłona na zewnętrzną szybę jest fenomenalna. Zakłada ją się bez żadnych problemów, a wnętrze jest wykończone mikrofibrą.

Osoby szukające doświadczeń dla dorosłych będą musiały poczekać. Na razie WebXR trzeba specjalnie włączyć w ustawieniach Safari, ale to i tak nie pomaga, bo serwisy nie mają jeszcze treści, które działają prawidłowo. Z tego co zrozumiałem, nie do końca trzymają standard WebXR prawidłowo, więc środowisko przestrzenne nie uruchamia się tak, jak powinno.

Kamery, które przekazują nam świat zewnętrzny do oczu nie są tak dobre, jak wynika z wideo innych. W rzeczywistości szumią i pomimo iż są o niebo lepsze od tych w Queście 3, to przez cały czas to za mało. Fakt, iż za oknem zima i non-stop pochmurno – może latem będzie lepiej. Niemniej jednak chodzenie w nich, np. po mieszkaniu, nie jest komfortowe. W gorszych warunkach oświetleniowych wprowadzając motion blur, a małe FOV powoduje, iż czasami trudno zorientować się w przestrzeni, bo po prostu widzimy mniej wokół nas.

Przyznam Apple’owi jedno – to, jak te kamery nie zniekształcają obiektów, które są bezpośrednio przed headsetem, to magia z innego wymiaru.

Nie mogę też nie wspomnieć o problemach z refleksami wewnątrz headsetu, które są szczególnie widoczne przy ciemnych scenach. To zjawisko pojawia się i znika, zależnie od tego, co jest wyświetlane i jak jasne to jest. Spadków kontrastu nie zauważyłem, ale też nie miałem okazji korzystać z AVP w warunkach ze słońcem. Czasami pomaga delikatne przesunięcie Vision Pro na twarzy, aby zmienić kąt patrzenia, ale najwygodniej po prostu poczekać, aż zmieni się scena. Jest to zdecydowanie mniej irytujące niż oślepiające światło słoneczne wpadające przez okna prosto na telewizor.

Podsumowując

Jest to niesamowity pokaz możliwości technologicznych Apple’a, który nie pozostało gotowy na inne kraje niż USA bez poważnych ograniczeń. Pomijając tę kwestię, najbardziej zaimponowały mi dwie czynności – kino w 3D oraz praca z wirtualnym ekranem mojego MacBooka Pro. Gier nie testowałem. W App Store są gry typu puzzle w 3D oraz Apple Arcade, ale do tego w tej chwili nie mam dostępu. Nie sądzę natomiast, aby gry fitnessowe, przy tak wysokiej wadze AVP, miały specjalny sens.

Finalnie jednak, pomimo iż to jest najbardziej niesamowita technologia od strony hardware’owej i software’owej, to całkowity brak komfortu z powodu zastosowanych przez Apple’a pasków na głowę (zarówno Solo Knit Band, jak i Dual Loop Band), oznaczają, iż nie jest to coś, na co jestem gotowy wydać taką kwotę. Produkt jest za ciężki, za krótko trzyma na baterii, ma niewłaściwy system mocowania do głowy, oferuje za mały FOV i wspiera tylko jeden wirtualny monitor dla Mac. PPD do kina jest wystarczająca, ale do pracy z tekstem już nie.

Teraz czekam, aż ktoś stworzy dla tego headsetu komfortowy uchwyt typu „halo” lub podobny, który nie będzie próbował zniekształcić mojej twarzy. Rozwiązanie tego problemu może całkowicie odmienić to urządzenie dla wielu, ale pamiętajcie, iż też nie każdy toleruje BoboVR.

Tydzień testów

Tę recenzję napisałem w trakcie trwających tydzień testów Apple Vision Pro, w ciągu których korzystałem z niego codziennie przez przynajmniej kilka godzin, często bliżej ośmiu lub więcej (co byłem w stanie wytrzymać tylko w Dual Loop Band). Jest tak dużo niuansów do przekazania, iż mógłbym jeszcze dopisywać przemyślenia i wnioski codziennie przez najbliższy tydzień, ale są jakieś granice, których muszę się trzymać. Nie spodziewam się natomiast, iż jest to recenzja, którą w najbliższym czasie byłbym w stanie zamknąć – visionOS przechodzi spore zmiany przy każdym uaktualnieniu, podobnie jak mój punkt widzenia, ewoluujący z czasem.

Jeśli artykuł Apple Vision Pro – najbardziej niekomfortowa i niesamowita technologia, z jakiej korzystałem nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Idź do oryginalnego materiału