Polski HAMMER jest młotem na nowe regulacje unijne

Lokowanie produktu: HAMMER

Nowe przepisy Unii Europejskiej nakładają obowiązki na producentów smartfonów. Wielu z nich alarmuje, że są zbyt daleko idące i nie da się ich tak łatwo spełnić. Tymczasem polski HAMMER nie dość, że już wprowadził je w życie, to dodatkowo wyprzedził ustawodawstwo unijne. Jak mu się to udało?

Polski HAMMER jest młotem na nowe regulacje unijne

Od 20 czerwca wszystkie smartfony i tablety wprowadzone do obrotu na terenie Wspólnoty Europejskiej będą miały etykietę energetyczną. Przepisy zostały wprowadzone postanowieniami rozporządzenia delegowanego 2023/1669, które określa wymogi jakie muszą spełniać urządzenia oraz rozporządzenia 2023/1670, które reguluje tzw. Ecodesign. Brzmi poważnie, a co chodzi? Wspomniane etykiety znacie doskonale ze sprzętów AGD, w rodzaju pralek i lodówek. Wyglądają tak:

Znajdziecie tam informacje o klasie energetycznej od A do G (1), określenie klasy danego produktu (2), wytrzymałości baterii po jednym ładowaniu od 0 do 100 proc. w godzinach i minutach (3), odporność na upadki (4), wytrzymałości baterii w cyklach (5), klasie naprawialności (6), stopni ochrony przed wnikaniem kurzu i wody (7). Ostatnią rzeczą na etykiecie będzie kod QR, który po zeskanowaniu odeśle użytkownika do strony Europejskiego Rejestru Produktów Etykietowania Energetycznego (EPREL), gdzie uzyska więcej informacji.

Osobną kwestią jest ecodesign. Producenci smartfonów muszą spełnić pięć kluczowych wymogów. Są to:

  • wytrzymałość - urządzenia mają być odporne na kurz i wodę oraz wytrzymywać przypadkowe upadki
  • trwałość baterii - każda bateria będzie musiała wytrzymać co najmniej 800 pełnych cykli ładowania i rozładowania, a po nich zachować minimum 80 proc. swojej pojemności,
  • możliwość naprawy - według nowych przepisów krytyczne części zamienne mają być oferowane przez 7 lat od zakończenia sprzedaży produktu w Unii Europejskiej, a ich udostępnienie ma odbyć się w ciągu od 5 do 10 dni roboczych,
  • wsparcie dla oprogramowania - minimalny okres aktualizacji to 5 lat od daty zakończenia sprzedaży,
  • dostęp do napraw - serwisy mają mieć niedyskryminujący dostęp do wszelkiego wymaganego oprogramowania

Nowe przepisy stanowią rewolucję w podejściu do projektowania smartfonów i tego jak producenci traktują je po premierze. Celem regulacji jest zwiększenie żywotności urządzeń, zmniejszenie zużycia energii, a także ograniczenie wytwarzania elektroodpadów. Im bardziej zbliżała się data wejścia w życie nowych przepisów, tym głośniej protestowali najwięksi producenci. Nic w tym dziwnego, bo okazało się, że spora część flagowych produktów reprezentuje najniższą klasę energetyczną, a to już poważny cios wizerunkowy. 

I gdy na producentów telefonów padł blady strach, to polska firma HAMMER mówi: dzień dobry, co w tym trudnego?

HAMMER od lat konsekwentnie projektuje smartfony, które są niezwykle wytrzymałe. Okazuje się, że Polacy są nie tylko przygotowani na nowe przepisy, ale również je wyprzedzają. Smartfony firmy od lat projektowane są z myślą o długowieczności. Oferują konstrukcje, które są odporne na najtrudniejsze warunki pracy, takie jak błoto, śnieg czy deszcz. Spełniają  militarne standardy odporności określone normą MIL-STD-810H, a jeżeli coś pójdzie wybitnie nie tak, to bez problemu można je naprawić. Jednym z przedstawicieli tej myśli projektowej jest HAMMER Blade V 5G, który oprócz wzmocnionej konstrukcji oferuje wymienną baterię, a jednocześnie jest pełnoprawnym smartfonem, który nie ma żadnych kompleksów względem tradycyjnych urządzeń. Na jednym ładowaniu wytrzymuje kilka dni, więc już teraz jest w stanie spełnić rygorystyczne normy wprowadzone przepisami Unii Europejskiej. 

Więcej o HAMMER Blade V 5G przeczytacie w naszych testach:

Dostęp do napraw? Jest od tego cały program

Program części zamiennych wraz z instrukcjami jak samodzielnie przeprowadzić naprawę, stanowi wyraz troski producenta o środowisko. Każda naprawa opisana jest krok po kroku i przy podstawowym poziomie umiejętności technicznych, będziecie w stanie wykonać ją w domy. Jeżeli nie będziecie czuli się na siłach, to zawsze możecie skorzystać z usług lokalnego serwisu. HAMMER stale rozwija bazę dostępnych części, a ich ogromną zaletą jest przystępność cenowa. 

Skąd brać części i jednocześnie zmniejszać ilość elektroodpadów? Odkupując je od użytkowników. HAMMER uruchomił program, w ramach którego każdy klient może sprzedać swój używany telefon tej marki, pod warunkiem że nie minęło 7 lat od jego pierwszego uruchomienia. Proces rozpoczyna się od wypełnienia formularza online, następnie producent przekazuje wstępną wycenę, a po jej akceptacji przesyła instrukcje jak nadać telefon. W ciągu 14 dni roboczych od odebrania telefonu producent dokonuje ostatecznej wyceny, a jeżeli klient się na nią zgodzi, to otrzyma pieniądze na wskazany numer konta oraz dodatkowo jednorazowy kod rabatowy -20 proc., który można wykorzystać na zakupy w sklepie mptech24.com.

Zamiast wyrzucać smartfon sprzedacie go producentowi, a ten wykorzysta jego części ponownie. I to jest prawdziwa ekologia i ekodesign. Więcej o samym programie przeczytacie w:

Modele z linii HAMMER Construction 2 5G osiągnęły najwyższą klasę energetyczną A

Zarówno wariant podstawowy, jak i Thermal otrzymały najwyższą możliwą ocenę w klasie energetycznej. Wyposażone są w wytrzymałe baterie, ich konstrukcja charakteryzuje się odpornością na naprawdę ekstremalne warunki, a do tego mają zapewnione długie wsparcie. Rogi pokryte są grubą gumą, która wystaje poza obrys urządzenia, dzięki czemu nawet upadki z dużej wysokości nie zrobią na nim żadnego wrażenia. To zasługa użytych materiałów i przemyślanego projektu, co potwierdza spełnianie standardu militarnego MIL-STD-810H. Więcej o tym smartfonie dowiesz się z naszych recenzji:

Więcej o HAMMER Construction 2 Thermal 5G przeczytacie w naszym teście:

HAMMER wybiega w przyszłość

Nowe regulacje unijne to krok w stronę zrównoważonej elektroniki, ale w tym samym czasie HAMMER wykonuje skok w przyszłość. Oferuje urządzenia znane z niesamowitej trwałości, które są łatwe do ewentualnej naprawy, a do tego dzięki programowi samodzielnej naprawy i odkupu smartfony producenta mają minimalny wpływ na środowisko. Polska marka nie tylko spełnia wszystkie unijne standardy, ale również pokazuje, że znajduje się na czele branży i myśli długofalowo. Wisienką na torcie jest to, że z powodzeniem możecie wbijać nimi gwoździe, polecam, sprawdziłem to osobiście. 

Lokowanie produktu: HAMMER
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-04T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T18:10:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:30:24+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:06:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:43:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:11:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T13:27:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:12:38+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T08:20:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T21:13:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:07:30+02:00

Chodź ze mną do Mobile Vikings. To nie operator, to sieć ludzi

Lokowanie produktu: Mobile Vikings

Mogę się założyć, że kiedyś dałeś komuś swój numer. Może narodziła się z tego ciekawa znajomość, a może to był początek związku. W przypadku sieci komórkowych podanie swojego numeru zazwyczaj kończy starania operatora, bo jesteś już złowiony, ale nie w przypadku Mobile Vikings — tutaj to dopiero początek długiej znajomości. 

Chodź ze mną do Mobile Vikings. To nie operator, to sieć ludzi

Z czym kojarzy ci się typowa reklama operatora sieci komórkowej? Krzykliwy ton mówiący o setkach gigabajtów, minuty za darmo, celebryta, który udaje zwykłego klienta, i na końcu jakiś slogan, który został precyzyjnie przygotowany przez sowicie opłacany dział komunikacji. To produkt tabelek w Excelu, dziecko trendów i wykresów. Nie ma tam żadnego ludzkiego pierwiastka, bo chodzi tylko o nowych klientów. I nagle na tym spokojnym oceanie marketingu pojawia się łódź, która nie płynie z prądem, tylko przełamuje fale, bo ma zupełnie inne podejście do użytkowników.

Jednym z najważniejszych wyznaczników rozwoju sieci komórkowej jest bezduszna liczba zarejestrowanych nowych numerów. Co się za nimi kryje? Trudno powiedzieć, bo to tylko pozycja w arkuszu kalkulacyjnym. I tu na brzeg wyskakuje Mobile Vikings, który mówi wprost — każdy numer to człowiek, a skoro tak, to trzeba z nim nawiązać wieź, dowiedzieć się, co lubi, a czego nie, wyjść na przysłowiowe piwo, a może nawet ukraść konia. Jak to możliwe?

Społeczność Vikingów to więcej niż operator

Trudno mówić o klientach sieci, lepszym słowem są członkowie załogi. Dlaczego? Bo w przypadku tego operatora społeczność ma realny wpływ na kształt marki. Dzięki zaangażowaniu Vikingów – ich pomysłów, doświadczeń i opinii – marka rozwija się dynamicznie i dostosowuje swoją ofertę i działania do rzeczywistych potrzeb, a nie do tego, co pokazuje kolumna w arkuszu kalkulacyjnym. To właśnie użytkownicy biorą udział w akcjach marketingowych, wymyślają hasła, przekaz do innych użytkowników. To za ich sugestiami Mobile Vikings wprowadził możliwość dzielenia się gigabajtami danych, sklep z gadżetami i różne akcje promocyjne. Można powiedzieć, że użytkownicy współtworzą komunikację marki. Sieć podkreśla, że więzi pomiędzy Vikingami są jej siłą, dmuchają w żagle. Dzieje się to za sprawą kilku czynników.

Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę

To kultowe zdanie doskonale pasuje do charakteru Mobile Vikings. Jednym z filarów społecznościowego modelu operatora jest program poleceń, który nie dość, że rekrutuje nowych członków załogi, to buduje więź i zachęca do działania. Nie mam statystyk, żeby odpowiedzieć wam, ilu nowych załogantów zaciągnęło się na statek w tawernach, tak jak tradycja nakazuje, ale wiem, że nie jest ich mało. Na czym polega program poleceń? Każdy Viking zostaje kapitanem, który zaprasza na pokład kolejnych członków. Jeżeli nowy członek skorzysta z oferty, to kapitan otrzymuje 10 proc. zniżki od wartości jego doładowania. I tak dzieje się z każdym kolejnym Vikingiem aż do momentu uzbierania pięciu aktywnych użytkowników. Wtedy możecie poczuć się jak prawdziwy kapitan, bo płyniecie za darmo, a to załoga pracuje na was. Proste, czytelne i łatwe do spełnienia. Takiej oferty nie da się przebić. Co więcej — nie ma znaczenia, jaki model współpracy z siecią wybrałeś; karta, oferta subskrypcyjna czy internet mobilny — po zebraniu pięciu członków drużyny masz je za darmo.

A co zyskuje drużyna? 

Można powiedzieć, że każda dobra wyprawa Vikingów niosła za sobą sprawiedliwy podział łupów. Na szczęście dokładnie tak samo jest w przypadku Mobile Vikings. Użytkownicy sieci mają dostęp do nielimitowanych rozmów, SMS-ów, MMS-ów w kraju i w roamingu UE, połączeń 5G, eSIM oraz bogatych pakietów gigabajtów internetu do wykorzystania. Co więcej, niewykorzystane pakiety danych mogą albo przejść na następny miesiąc albo można się nimi podzielić z innymi użytkownikami, co tylko zwiększa integrację w ramach społeczności. A jak przekazuje się gigabajty? Banalnie prosto — wystarczy odpalić aplikację, wybrać Vikinga, któremu chcemy dać trochę pakietu danych i gotowe. 

Jest jeszcze jedna rzecz, która skradła moje serce. To HelpDesk, w którym pracują ludzie, a nie bezduszne algorytmy, które może nie rozwiążą problemu, za to zdenerwują użytkownika. U Vikingów jest inaczej — rozmawiasz z człowiekiem tak jak za starych dobrych czasów, a przecież wiadomo, że człowiek z człowiekiem zawsze się dogada. Średni czas odpowiedzi to zaledwie kilka minut, a kontakt odbywa się online. To również jest jeden z wyróżników sieci — Mobile Vikings działa w pełni online od zamówienia karty SIM lub eSIM po przeniesienie numeru i obsługę konta. Oferta jest elastyczna, nie ma długoterminowych zobowiązań i kruczków prawnych, które są wykorzystywane do jak najdłuższego zatrzymania użytkownika. 

Program poleceń jest skuteczny, bo okazuje się, że 7 na 10 Vikingów przychodzi do sieci właśnie dzięki znajomym. W końcu najlepiej czujemy się wśród ludzi, których znamy, szanujemy i lubimy. Znajomy przecież nie poleci nam czegoś, czego sam nie lubi i z czego nie korzysta, więc gdy otrzymamy takie zaproszenie, mamy pewność, że to sprawdzone rozwiązanie. Pomysł Mobile Vikings na małe społeczności, które dzielą się korzyściami, to coś odświeżającego. 

Społeczność może się ubrać podobnie

Sieć przygotowała jeszcze jeden kompletnie nietypowy sposób na spożytkowanie niewykorzystanych gigabajtów. Viking Store to miejsce, gdzie możecie nabyć nietypowe gadżety. Moim faworytem jest ochronny parasol z napisem „Leję na 5G”. Do końca nie wiecie, czy macie do czynienia z zabawnym żartem, czy człowiekiem, który boi się, że przez sieć 5G kury nie będą znosić jajek. Doskonała zabawa słowem, ale polecam przeczytać opis produktu, nie będę psuł zabawy, co tam się znajduje. Jest również kubek z powiedzeniami Vikinga, które wymyśliła społeczność, THORba (piękne nawiązanie do mitologii nordyckiej) oraz czapka z daszkiem ze słodkim AHOJ. Moje serce skradły również klapki, które dumnie noszą napis „AHOJ z tym”. Nie da się nie uśmiechnąć. 

Sieć współpracuje z twórczymi członkami społeczności, którzy tworzą rękodzieła od Vikingów dla Vikingów. Wśród takich przedmiotów znalazły się kolczyki z gliny polimerowej, słodka bandana dla psa czy nerka spacerowa z rogami, bo przecież rogi to nieodłączny element obrazu wikinga w kulturze. Co by nie mówić — można poczuć się jak część większej grupy, a przy okazji nosić zabawne rzeczy. I to działa, bo przy wielu produktach pojawia się informacja, że nakład wyprzedany, ale niedługo powróci, więc istnieje duże zapotrzebowanie na identyfikowanie się ze społecznością. A subtelne nawiązania do mitologii nordyckiej sprawiają, że ofertę sklepu przegląda się z szerokim uśmiechem na twarzy. 

Gigabajty ratują życia i to dosłownie. Jak szalupy ratunkowe

Do szalup ratunkowych biegną pasażerowie tonącego statku, licząc na to, że ich łodzie zostaną podjęte z morza przez jednostki, które wyruszają na pomoc. Czasem liczba szalup jest niewystarczająca i część rozbitków ląduje w wodzie, gdzie czekają na szalupy wysłane przez jednostki ratownicze. W przypadku sieci Vikingów to oni wysyłają Szalupy Ratunkowe, które mają pomóc tym, którzy walczą o utrzymanie się na powierzchni. Co to oznacza? Niewykorzystane gigabajty danych mogą zostać przekazane przez użytkowników na cele charytatywne. Mobile Vikings zamienia je na złotówki i przekazuje odpowiednim organizacjom charytatywnym. Od 2020 r. przekazano ponad 300 tys. GB, co przełożyło się na ponad 131 tys. zł realnej pomocy. Ostatnia akcja charytatywna obrała kurs (jak przystało na łódź prowadzoną przez Vikingów) na ratunek osobom walczącym z chorobami, których nie widać, czyli depresją i zaburzeniami psychicznymi. I to jest coś dobrego, coś co realnie pomaga, a nie tylko puste slogany. 

Co ważne — to wszystko zasług społeczności, która potrafi się zmobilizować i zjednoczyć pod jedną banderą i obrać kurs na pomoc innym. We współpracy z Fundacją Nie Widać Po Mnie Mobile Vikings wystartował z kampanią społeczną „Zrzuć ciężar z głowy”. Jej głównym celem jest zwrócenie stygmatyzacji depresji wśród mężczyzn. Przez stereotypy kulturowo-płciowe uważa się, że mężczyzna nie powinien okazywać słabości. Problem jest poważny, bo aż 80 proc. mężczyzn uważa, że okazywanie emocji jest sprzeczne z ich rolą w społeczeństwie, a ponad 75 proc. czuje presję, żeby być twardym. Tłumione emocje prowadzą do depresji, która według WHO będzie najczęściej występującą chorobą na świecie. Sieć uruchomiła specjalną stronę, która zachęca użytkowników do dzielenia się emocjami i wsparcia osób z problemami i rozpoczęcia realnego dialogu. Wejdźcie na nią i sami zobaczcie, że mężczyzna nie powinien bać się emocji, a tam ma miejsce na powiedzenie o nich głośno, a przede wszystkim może zobaczyć na własne oczy, że nie jest sam w tym wszystkim.

Mobile Vikings to ludzie

Może na pierwszy rzut oka brzmi to sztampowo, ale im dłużej wertuję stronę sieci, im więcej czytam o akcjach charytatywnych, o społeczności, o budowaniu więzi, tym bardziej rozumiem, co kryje się pod tym hasłem. Ta społeczność żyje, oddycha i rośnie dzięki użytkownikom. Baza danych operatora to nie ciąg bezdusznych liczb, tylko realni ludzie z prawdziwymi potrzebami, umiejętnościami i historiami. Płyną na jednej łodzi, ale zawsze razem. Zaokrętowanie się na nią jest banalnie proste — wystarczy wypełnić formularz online lub zadzwonić na infolinię, następnie podać informacje o przenoszonym numerze i jego właścicielu. Następnie opłacić pierwszy miesiąc korzystania oraz potwierdzić dane online (przy użyciu mObywatela lub mojeID) lub kurierem i gotowe. Żadnych wycieczek do salonów i podpisywania dokumentów. 

Zapytacie, a jak z zasięgiem na tej łodzi? Sieć korzysta z ponad 12 tys. masztów i ma zasięg sieci Play, więc możesz być spokojny, niezależnie od tego do jakiej części oceanu zawędrujesz — będziesz miał dostęp do świata. A czy pokochasz taki styl życia? Zobaczymy, ale według statystyk sieci średni staż Vikinga na pokładzie w tej chwili wynosi 3 lata, co wróży dobrze na przyszłość. 

Lokowanie produktu: Mobile Vikings
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-07T16:07:58+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T15:53:55+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T15:08:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T13:05:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T11:18:52+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T10:55:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T09:00:06+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T08:36:41+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T06:10:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T06:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:56:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-05T16:40:00+02:00

Co dalej z inwestycją Intela pod Wrocławiem. Czy patenty zdradzają inne zamiary?

Lokowanie produktu: JWP Rzecznicy Patentowi

Kilka miesięcy temu Intel ogłosił ambitne plany budowy nowoczesnego centrum pakowania chipów w Polsce. Projekt został wstrzymany, ale działania firmy, zwłaszcza wzrost zgłoszeń patentowych, mogą świadczyć o tym, że Polska nadal jest obecna w globalnej strategii giganta.

Intel - technologiczne centrum montażu i testowania układów scalonych

Głośnym echem odbiła się informacja o planowanej inwestycji Intela w okolicach Wrocławia. Miało tam powstać zaawansowane technologicznie centrum montażu i testowania układów scalonych. Niestety, w związku z globalnymi problemami finansowymi firmy, realizacja tej inwestycji została wstrzymana. Intel zapewnia jednak, że całkowicie się z niej nie wycofał – projekt pozostaje „zawieszony”, co może oznaczać możliwość jego reaktywacji w bardziej sprzyjających warunkach.

Zakład miał realizować końcowy etap produkcji układów scalonych – tzw. pakowanie, czyli umieszczanie gotowych struktur półprzewodnikowych w obudowach i testowanie ich poprawności działania. Choć to etap mniej efektowny niż litografia tranzystorów w nanometrowych technologiach, ma on kluczowe znaczenie dla wydajności, niezawodności i możliwości dalszej integracji układów.

Advanced packaging: cicha rewolucja w chipach

Warto zwrócić uwagę, że w ostatnich latach klasyczne „prawo Moore’a” napotyka coraz większe ograniczenia. Producenci chipów, zamiast tylko zmniejszać rozmiary tranzystorów, stawiają coraz częściej na zrównoleglenie operacji oraz integrację wielu wyspecjalizowanych układów w jednej strukturze. To prowadzi do rozwoju tzw. technologii zaawansowanego pakowania (ang. advanced packaging), a w szczególności rozwiązań typu multi-die i chiplet.

Intel rozwija w tym obszarze własną technologię o nazwie Foveros, która pozwala na łączenie różnych chipów w jednej obudowie w układzie 3D. Dzięki temu możliwe jest np. połączenie jednostki CPU, GPU i pamięci SRAM w jednym module, przy zachowaniu krótkich ścieżek sygnałowych, co minimalizuje opóźnienia i zmniejsza zużycie energii – kluczowe w zastosowaniach sztucznej inteligencji i Edge Computingu. Planowany w Polsce zakład mógł być jednym z pierwszych w Europie zdolnych do obsługi tak zaawansowanych procesów.

Przyszłość produkcji według Intela

Pod koniec marca 2025 roku podczas konferencji Intel Vision w Las Vegas nowy CEO firmy, Lip-Bu Tan, zaprezentował swoją wizję rozwoju firmy. W przemówieniu podkreślił m.in.:

  • konieczność skupienia się na klientach i uproszczeniu procesów decyzyjnych,
  • znaczenie układów wspierających sztuczną inteligencję i obliczenia brzegowe (Edge AI),
  • konieczność dalszego rozwoju autorskiej technologii Intel 18A, opartej na tranzystorach typu RibbonFET oraz na unikalnym podejściu do zasilania od tylnej strony płytki (PowerVia),
  • ambicje zbudowania globalnej sieci usług produkcji układów scalonych na zlecenie (Intel Foundry Services).

Co szczególnie istotne z polskiej perspektywy, powrót do inwestycji w Europie może być kluczowy dla zapewnienia zdolności produkcyjnych nowej generacji układów AI. Temat odpowiednich zdolności do wytwarzania tego typu produktów może wskazywać na potrzebę dokończenia projektu w Polsce. Oczywiście wszystko zależy również od polityki celnej rządu Stanów Zjednoczonych.

Patenty mówią więcej niż komunikaty prasowe

Warto przy tym zauważyć, że przygotowania do inwestycji tego typu obejmują także mniej widoczne działania, takie jak zabezpieczanie własności intelektualnej. Duże korporacje, w tym Intel, traktują patenty jako strategiczny zasób – służący nie tylko ochronie innowacji, ale też jako karta przetargowa w rozmowach z partnerami i rządami.

Zgłoszenia patentowe są dobrym barometrem intencji inwestycyjnych – jeśli firma planuje rozwinąć działalność w danym kraju, zwykle intensyfikuje ochronę swoich rozwiązań technologicznych na jego terytorium. Z publikacji w Urzędzie Patentowym wynika, że Intel znacząco zwiększył w ostatnich trzech latach liczbę patentów zgłoszonych i obowiązujących w Polsce. Tylko w pierwszych miesiącach 2025 roku zgłoszono ich więcej niż w całym 2021. Każde zgłoszenie wiąże się z kosztami utrzymania, więc ich skala sugeruje, że firma nie traktuje Polski jako rynku marginalnego.

Własność intelektualna to jeden z najważniejszych aktywów firm z branży nowoczesnych technologii. Dla korporacji takich jak Intel czy Apple patenty, tajemnice handlowe i znaki towarowe są często cenniejsze niż same fabryki. Odpowiednia strategia zarządzania własnością intelektualną (IP) jest zatem kluczowa dla utrzymania przewagi konkurencyjnej, przyciągania inwestorów i zabezpieczenia możliwości ekspansji na rynki zagraniczne.

Co z tego wynika dla Polski?

Wzrost liczby zgłoszeń patentowych Intela w Polsce może oznaczać: przygotowania do inwestycji w danym kraju, ochronę przed kopiowaniem technologii przez lokalnych podwykonawców, chęć uzyskania wsparcia rządu (np. grantów lub ulg podatkowych),    próbę utrudnienia działania konkurencji w regionie.

Dlatego monitoring konkurencji i ryzyko związane z egzekwowaniem praw przez duże koncerny może wpłynąć na działalność nawet niewielkiego przedsiębiorstwa. Częścią strategii własności intelektualnej (IP) jest aktywny monitoring rynku pod kątem naruszeń. W razie potrzeby korporacje pozywają konkurencję, żądając odszkodowań lub zakazów sprzedaży. W tym celu duże firmy posiadają wewnętrzne działy prawne ds. własności intelektualnej (IP), mniejsi przedsiębiorcy mogą skorzystać z usług renomowanych kancelarii.

Strategia IP dużych korporacji to złożony i wieloetapowy proces, ściśle zintegrowany z działaniami badawczo-rozwojowymi, ekspansją rynkową i strategią prawną. Ilość zgłoszeń patentowych, ich geografia oraz typy chronionych rozwiązań pozwalają niekiedy z dużym wyprzedzeniem prognozować plany inwestycyjne i kierunki rozwoju firm. Dlatego analiza działań takich jak wzmożona aktywność patentowa Intela w Polsce może być cenną wskazówką dla obserwatorów rynku.

Oficjalnie nie ma decyzji o wznowieniu budowy zakładu pod Wrocławiem. Ale obserwując działania firmy, zarówno technologiczne jak i prawne, to ważny sygnał, sugerujący, że nasz kraj wciąż może liczyć na obecność w globalnej układance półprzewodnikowej. Dla biznesu i decydentów to ważny moment, wzrost aktywności Intela w Polsce w tym zakresie to coś więcej niż formalność, to często preludium do konkretnych działań biznesowych.

Piotr Mierzwiński – rzecznik patentowy, specjalista w zakresie własności przemysłowej w dziedzinie elektroniki. Posiada doświadczenie w pracy naukowej, a także w sektorze prywatnym – współpracował z jedną z czołowych korporacji telekomunikacyjnych. Zajmuje się badaniami zdolności oraz czystości patentowej, przygotowuje opisy zgłoszeń wynalazków i wzorów użytkowych, a także prowadzi formalne aspekty postępowań patentowych. Weryfikuje również tłumaczenia opisów patentów europejskich przeznaczonych do walidacji.

Lokowanie produktu: JWP Rzecznicy Patentowi
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-07T09:00:06+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T08:36:41+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T06:10:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-07T06:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:56:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-06T07:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-05T16:40:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-05T07:55:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-05T07:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T21:32:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T21:02:44+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T20:19:35+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T19:49:56+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:32:35+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:20:29+02:00

Tak przygotujesz swój dom na wakacje. Jedno kliknięcie i o nic nie musisz się martwić

Lokowanie produktu: Yale

Lato, piękna pogoda i wakacje przeważnie oznaczają dwie rzeczy. Po pierwsze - że częściej nie będzie nas w domu, co jest powodem do radości. Po drugie - że częściej nie będzie nas w domu, co jest powodem do zmartwienia. Jak rozwiązać ten problem i móc nie martwić się o nic podczas weekendowych i urlopowych podróży?

Tak przygotujesz swój dom na wakacje. Jedno kliknięcie i o nic nie musisz się martwić

„Złodzieje nie biorą urlopu” - niestety przy planowaniu wakacyjnych wypadów, zarówno tych dłuższych, jak i krótszych, trzeba pamiętać o tym powiedzeniu. Liczba włamań do mieszkań i kradzieży w okresie letnim zdecydowanie wzrasta, a powód jest oczywisty - to właśnie wtedy, korzystając z pogody, najchętniej zostawiamy domy bez opieki, często zresztą informując o tym świat w naszych mediach społecznościowych.

Jak zminimalizować szansę na to, że po powrocie z wakacji przywita nas naprawdę nieprzyjemna i kosztowna niespodzianka? Na szczęście współczesne rozwiązania dają nam sporo opcji - i to takich, które nie wydrenują naszego portfela. I żeby było jeszcze lepiej - z większości z nich korzystam na co dzień, więc wiem… że po prostu działają.

O co warto więc zadbać?

Wiesz, że… zamknąłeś drzwi

Przyznaję się bez bicia - jeszcze kilka lat temu wątpliwości odnośnie tego, czy zamknąłem drzwi do domu, były kilkukrotnie przyczyną mojego spóźnienia na spotkanie. Zdarzały się też sytuacje, kiedy byłem przekonany, że zamknąłem dom, po czym wracałem do radośnie odblokowanego zamka. Do listy wstydu mogę również dodać sytuacje, kiedy albo ja zapomniałem kluczy i musiałem czekać pod domem, albo ktoś z gości przyszedł wcześniej, kiedy mnie w domu nie było.

Na szczęście od dłuższego czasu każdy z tych problemów jest tylko zabawnym wspomnieniem. Po licznych testach i długich poszukiwaniach tego zamka, najpierw Yale Linus pokazał mi, że można o wszystkich historiach ze zgubionymi kluczami i przegapionymi zamknięciami zapomnieć, a potem jego następca - Yale Linus L2 - pokazał, że można całą tę ideę dopracować jeszcze skuteczniej. I tak, przyznaję się również, że nadal czasem zapominam zamknąć zamek podczas wychodzenia - ale kiedy sobie o tym przypomnę, po prostu sięgam po aplikację i zamykam go, nawet z drugiego końca świata (ok, najdalej z Portugalii).

Na tym jednak się nie kończy, bo Yale Linus 2 we wspaniały sposób zwalnia nas z obowiązku posiadania przy sobie kluczy i - co czasem nawet jeszcze ważniejsze - z udostępniania kluczy innym. Znajomy przyjechał za wcześnie? Otwieramy mu zdalnie drzwi. Rodzice chcą móc od czasu do czasu wpaść do nas, nawet jeśli nas nie ma, na przykład zaopiekować się psem? Kilka kliknięć i umożliwiamy im dostęp do naszego domu. Jeśli nie chcemy, żeby odwiedzali nas zbyt często, możemy nawet taki dostęp ograniczyć czasowo. Oczywiście za każdym razem dowiemy się też - jeśli mamy na to ochotę - że zamek został otwarty lub zamknięty.

Co jednak najprzyjemniejsze dla posiadaczy systemów smart home, Yale Linus L2 wykorzystuje standard Matter i współpracuje między innymi z Google Dom, Alexą czy Apple Dom. To z kolei oznacza, że możemy sterować jego działaniem z wykorzystaniem scen i na przykład automatycznie blokować drzwi, kiedy idziemy spać albo dostać powiadomienie, kiedy wyjdziemy z domu, a zapomnimy je zamknąć. Mało tego - żeby otworzyć lub zamknąć drzwi, wcale nie musimy sięgać za każdym razem po aplikację - wystarczy przyłożyć telefon do malutkiego krążka albo palec do specjalnego czujnika - i już.

Po tych kilku latach z zamkiem Linus - nie wyobrażam sobie powrotu do „analogowego” zamka. Także ze względu na to, że nawet będąc daleko od domu, mogę uspokoić swoje myśli i upewnić się, że zamek na pewno jest zamknięty.

Wiesz, że inni wiedzą (i wiesz, co robią)

Kamera zewnętrzna jest już dzisiaj właściwie obowiązkowym wyposażeniem każdego domu jednorodzinnego czy szeregówki. Znam nawet przypadki, kiedy kamera na posesji znajduje się jeszcze zanim w ogóle ruszy budowa domu.

Nie ma w tym zresztą nic dziwnego - już sama obecność kamery sprawia, że potencjalni intruzi co najmniej kilka razy zastanowią się, czy na pewno chcą się zapuścić na naszą posesję. My natomiast nie tylko dowiemy się, że ktoś wtargnął na nasz teren, ale też będziemy mogli wcześniej zaobserwować np. to, że ktoś regularnie pojawia się w tym samym miejscu, np. w celu obserwacji.

Nie trzeba przy tym wcale martwić się o to, że nie zaplanowaliśmy tego wcześniej i nie mamy wyprowadzonego zasilania do kamery. Takie urządzenia jak np. Inteligentna kamera zewnętrzna Yale, mogą być zainstalowane na naszym domu albo płocie w kilka minut i przy okazji potrzebują do pracy jedynie naładowania wewnętrznego akumulatora (opcja podłączenia do stałego zasilania oczywiście też jest, podobnie jak opcja podłączenia paneli solarnych). Nie potrzeba nam więc żadnych przewodów (komunikacja realizowana jest przez Wi-Fi) i zaawansowanego wiercenia, żeby mieć nie tylko stały dostęp do materiałów wideo Full HD, ale też dwukierunkowej komunikacji audio i algorytmów, które mogą zminimalizować liczbę przypadkowych powiadomień, ograniczając się np. tylko do wykrywania ludzi.

Inteligentna kamera Yale ma też jeden miły dodatek, który przyda się szczególnie tym, którzy zapomnieli o… oświetleniu przed domem. Wbudowany reflektor oczywiście w razie potrzeby zwróci dodatkową uwagę na intruzów, ale przy okazji każdej nocy ułatwi nam bezpieczne dotarcie do domu, bez potykania się o pozostawiony przez dziecko rowerek czy inną zabawkę.

Wiesz, kto dzwoni

Jak złodzieje sprawdzają, czy ktoś jest w domu? Częstym sposobem jest pukanie do drzwi albo dzwonienie domofonem - jeśli nic się nie dzieje, można uznać, że dom jest pusty.

Rozwiązanie? Oczywiście domofon, który przekieruje powiadomienie o wykryciu osoby oraz jej ewentualne „połączenie” prosto na nasz smartfon - niezależnie od tego, gdzie jesteśmy. A skoro już mamy zamek Yale i kamerę Yale, to najsensowniej będzie nie mnożyć aplikacji do obsługi systemu zabezpieczania domu i do kompletu dorzucić Inteligentny dzwonek do drzwi z kamerą.

Moją ulubioną cechą tego dzwonka jest to, że… jest dokładnie tym, co sugeruje nazwa. Niewielkie, eleganckie urządzenie, zasilane jest w całości akumulatorowo, więc również i tutaj nie musimy wiercić w ścianie, żeby doprowadzić zasilanie (choć możemy to zrobić). Sam zresztą po prostu przykleiłem wideodomofon do drzwi frontowych i nigdy nie miałem z nim najmniejszych problemów.

Poza tym także i tutaj możemy liczyć na całodobowy podgląd w aplikacji, inteligentne wykrywanie i bonusową funkcję, dla której warto pozostać w ekosystemie Yale. Wideodomofon można bowiem połączyć w aplikacji z zamkiem, dzięki czemu od razu z poziomu podglądu połączenia wideo będziemy mogli nie tylko porozmawiać z ewentualnym przybyszem, ale i w razie czego otworzyć mu drzwi.

Albo zamknąć, jeśli w trakcie rozmowy zorientujemy się, że zapomnieliśmy to zrobić, a wcale nie chcemy, żeby ta osoba dostała się do środka.

Wiesz, co dzieje się w domu

Tutaj przyznam, że kamery domowe rzadko tak naprawdę wykorzystuję do upewnienia się, że ktoś nie włamał się do środka. Owszem, mogą się do tego przydać, ale zdecydowanie częściej łączę się z nimi po to, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku… z moimi zwierzętami. Oczywiście nie zostają same na całe tygodnie, ani nawet na dni, ale takie rozwiązania jak malutka Inteligentna kamera wewnętrzna idealnie nadają się właśnie do tego. Tym bardziej, że w tym przypadku mamy m.in. aktywny system wykrywania ruchu i dwukierunkową komunikację, więc mogę dostać powiadomienie, jeśli pies zmierza do kuchni, a potem spróbować go przekonać, żeby jednak nie sprawdzał, co zostało na blacie.

Wewnętrzne kamery mogą nam też zapewnić spokój w jeszcze inny sposób. Kilka miesięcy temu - z czujnika innej firmy - dostałem powiadomienie, że wykryto podwyższoną temperaturę w domu i możliwe, że coś się pali. Szybkie zerknięcie na obraz wewnętrznej kamery - mimo że byłem kilkaset kilometrów od domu - pozwoliło mi się upewnić, że to tylko elektroniczna głupawka czujnika i nic się wcale nie pali. Od tego momentu zawsze zostawiam na wyjazd co najmniej jedną włączoną kamerę, bo inaczej wyjazdy byłyby dużo bardziej nerwowe.

Wiesz, że dzieje się coś naprawdę nie tak

Oczywiście może być i tak, że wszystkie te sposoby zawiodą i ktoś i tak spróbuje dostać się do naszego domu - a wtedy najlepiej wiedzieć o tym od razu i od razu poinformować całe osiedle o tym, że coś jest nie tak.

U mnie taką rolę pełni Inteligentny alarm Yale, który monitoruje i dom, i altanę ogrodową. Zasada działania jest dość banalna - mamy jedną stację bazową, podłączoną przewodowo do routera (opcjonalnie - Wi-Fi), wyposażoną w dodatkowe, wbudowane źródło zasilania na wypadek awarii prądu, która z kolei łączy się z urządzeniami dodatkowymi. Mogą to być np. zewnętrzne i wewnętrzne czujniki ruchu albo czujniki zamknięcia drzwi i okien. Za pomocą aplikacji, klawiatury, pilotów albo przycisków - tak, ten ekosystem jest bardzo rozbudowany - możemy uzbroić alarm dla wybranej strefy (maksymalnie 4) i jeśli którykolwiek z czujników zostanie naruszony albo zostanie wykryty ruch - dostaniemy powiadomienie oraz uruchomi się syrena alarmowa. Zasięg komunikacji z zewnętrznymi modułami wynosi do kilometra, więc nawet naprawdę odległa altanka może być pod kontrolą. Mało tego - możemy przy niej zainstalować nawet kolejną syrenę alarmową, żeby skuteczniej odstraszyć włamywacza.

Inteligentny alarm Yale bardzo dobrze integruje się też z resztą sprzętów tego producenta. Przykładowo możemy aktywować funkcję automatycznego nagrywania wideo z wybranych kamer, kiedy alarm zostanie rozbrojony. Dzięki temu będziemy zawsze wiedzieli nie tylko o tym, że ktoś rozbroił właśnie alarm, ale też - kto to zrobił.

Wiesz, że… najlepiej mieć wszystko w jednym miejscu

Przekleństwem smart domu jest fakt, że bardzo często nasz system składa się z masy produktów różnych producentów, gdzie każdy z nich postawił na osobną, inną aplikację. Teoretycznie można próbować je łączyć w ramach ogólnych systemów - i większość produktów Yale współpracuje np. z Google Dom - ale wtedy nie skorzystamy z wielu bardziej zaawansowanych funkcji.

System bezpieczeństwa, który funkcjonuje u mnie w domu, ma na tym tle jeden duży plus - zarządzanie wszystkimi tymi urządzeniami realizowane jest w jednej aplikacji, czyli właśnie Yale Home. Nie muszę więc sięgać po telefon i przełączać się pomiędzy kilkoma albo kilkunastoma pozycjami - wszystkie kamery, zamki, alarmy i czujniki mam od razu pod ręką.

I wystarczy jeden rzut oka, żebym od razu wiedział, że mogę dalej spokojnie wypoczywać, zamiast martwić się tym, co dzieje się w moim domu i dookoła niego.

Lokowanie produktu: Yale
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-04T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T18:10:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:30:24+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:06:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:43:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:11:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T13:27:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:12:38+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T08:20:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T21:13:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:07:30+02:00

Z tym zegarkiem Garmin nie będziesz chciał się rozstać. Seria Forerunner jest nie tylko dla biegaczy

Lokowanie produktu: Garmin

Jaki zegarek Garmin wybrać? Jeśli nie chcemy iść na żadne kompromisy, a jednocześnie dostać wszystko, co tylko Garmin ma do zaoferowania, w możliwie jak najmniejszym opakowaniu, odpowiedź jest tylko jedna.

Z tym zegarkiem Garmin nie będziesz chciał się rozstać. Seria Forerunner jest nie tylko dla biegaczy

I brzmi ona: Garmin Forerunner 970. Którego już teraz bez wahania mogę nazwać najlepszym Forerunnerem w historii, a możliwe że - przez wzgląd na niektóre cechy - może nawet najlepszym zegarkiem Garmin w historii.

Dlaczego? Już tłumaczę:

Garmin Forerunner 970 to zegarek, który wytrzyma wszystkie twoje przygody.

piotrbarycki960f  GIF

Garmin Fenix czy Garmin Forerunner? Jeszcze niedawno sporo osób decydowało się na tę pierwszą opcję - nie tyle ze względu na dodatkowe możliwości, a ze względu na wygląd czy wykorzystane w konstrukcji zegarka materiały. Na szczęście od jakiegoś czasu ten argument nie ma już racji bytu, a Garmin Forerunner 970 przenosi tę serię jeszcze o poziom wyżej.

Materiał ramki? Tytan. Materiał chroniący wyświetlacz AMOLED? Szkło szafirowe. Czyli na dobrą sprawę mamy do czynienia z wytrzymalszymi i bardziej szlachetnymi materiałami niż na przykład w podstawowych zegarkach z serii Fenix.

Jednocześnie…

… tego zegarka nie chce się zdejmować z nadgarstka.

piotrbarycki960f  GIF

Przyznaję się, jestem wielkim fanem serii Fenix i dużych zegarków w ogóle. Nie jestem jednak w stanie udawać, że mój Fenix 8 AMOLED w rozmiarze 51 mm to zegarek, o którym po założeniu na nadgarstek zupełnie się zapomina. Garmin Forerunner 970 to natomiast coś zupełnie innego.

Waga? Zaledwie 56 g, czyli nawet o połowę mniej niż w przypadku „dużych” zegarków Garmin. Jeśli dodać do tego jeszcze zdecydowanie mniejsze rozmiary (w porównaniu z moim Fenix 8 AMOLED 51 mm), dostajemy zegarek, który zakładamy raz, a potem zdejmujemy… dopiero do ładowania. Czyli pewnie raz na dwa tygodnie.

Wszystko to bez rezygnowania z jakości wykonania, materiałów premium - czasem nawet lepszych niż w serii Fenix - czy dodatkowych funkcji.

A skoro mowa o tym, w czym Garmin Forerunner 970 bryluje…

Wymarzony kompan – zegarek Garmin z wyświetlaczem AMOLED

piotrbarycki960f  GIF

Tak po prawdzie, to już od pierwszy generacji zegarków Garmin z AMOLED-em nie było na co narzekać i można było bez żalu rozstawać się z wyświetlaczami typu MIP. Teraz jednak Garminowi udało się jeszcze skuteczniej dopracować to rozwiązanie i efekt jest bajeczny - najjaśniejszy wyświetlacz w historii zegarków tej marki, który powinien już ostatecznie przekonać sceptyków.

W rezultacie więc nie tylko możemy cieszyć się naprawdę ładnym wyglądem interfejsu, przyjemnymi animacjami i standardową dla Garmina masą danych pokazanych na różne sposoby, ale też już nie musimy się obawiać tego, że w pełnym słońcu, w środku lata, przypadkiem przegapimy na takim ekranie jakąś ważną informację. Sam wprawdzie przez lata byłem orędownikiem wyższości ekranów MIP, ale czas już ostatecznie przyznać - AMOLED to jest to, co chcę oglądać na co dzień.

Wady? Nie stwierdzono.

Garmin Forerunner 970 wprowadza też absolutnie obowiązkowy dodatek.

piotrbarycki960f  GIF

Czyli latarkę, dostępną do tej pory głównie w serii Fenix i Epix. I jakkolwiek śmiesznie może to zabrzmieć - chcecie mieć prawdziwą latarkę w zegarku, a jak już będziecie ją mieć, to będziecie z niej korzystać częściej, niż wydawało wam się na początku.

Przykład? Początkowo latarka była rzeczą, która najmniej ekscytowała mnie po zakupie mojego aktualnego zegarka Garmin. Przez ostatnie miesiące stała się jednak jedną z funkcji, po które sięgam najczęściej. Niespodziewane nocne zejście z gór? Latarka w zegarku dała radę. Wieczorny powrót drogą? Migające światło zdecydowanie poprawia moją widoczność. Wieczorne poszukiwania czegokolwiek w ogrodzie? Wystarczy latarka w zegarku. Nocny montaż deszczomierza na dachu domu (nie pytajcie)? Również latarka z zegarka.

Nie będę więc ukrywał, że gdybym teraz zmieniał zegarek, w grę wchodziłby wyłącznie taki z wbudowaną latarką. I Garmin Forerunner 970 sprawia, że ta seria znowu wraca u mnie do gry.

Halo, kto dzwoni?

piotrbarycki960f  GIF

Można zadać wprawdzie pytanie, po co nam w sportowym smartwatchu premium mikrofon i głośnik, ale i tutaj szybko znajdziemy odpowiedź - prawdopodobnie wielokrotnie szybciej, niż znajdziemy porzucony gdzieś telefon.

Warto bowiem pamiętać o tym, że smartwatche Garmin dawno przestały być już po prostu zegarkami sportowymi. Pod wieloma względami to pełnoprawne smart zegarki - z powiadomieniami, wiadomościami, odtwarzaniem muzyki, płatnościami zbliżeniowymi, synchronizacją kalendarza i podobnymi funkcjami smart - więc opcja prowadzenia z ich poziomu rozmów (oczywiście z połączonym przez Bluetooth telefonem) to coś, czego z jednej strony można oczekiwać, a z drugiej - łatwo się przyzwyczaić. Zresztą to też jedna z funkcji, które w najlepszym razie traktowałem na początku jako „miło mieć”, a teraz nie wyobrażam już sobie nie móc odebrać połączenia z nadgarstka.

Halo, gdzie jesteś?

piotrbarycki960f  GIF

Trzy rzeczy, bez których absolutnie nie kupiłbym zegarka: duży wyświetlacz, mapy i dwuzakresowy GPS w połączeniu z kompletem pozostałych systemów lokalizacyjnych. I tak - Garmin Forerunner 970 ma to wszystko.

Mało tego, pomimo niewielkich rozmiarów zewnętrznych i fenomenalnej lekkości, Forerunner 970 może się pochwalić wyświetlaczem o takich samych wymiarach, co np. mój - dużo, dużo większy całościowo - Fenix 8 AMOLED 51 mm. Jeśli więc ktoś lubi zapuścić się w nieznany teren, wspomagając się głównie nawigacją z poziomu zegarka - FR 970 to opcja, która z jednej strony dostarczy wszystkich niezbędnych informacji, a z drugiej - nie będzie nam ciążyć w trakcie całodniowego albo wielodniowego marszu.

Wszystko, co najnowsze

piotrbarycki960f  GIF

Najnowsza generacja czujnika tętna od firmy Garmin? Jest na pokładzie. A wraz z nią - m.in. funkcja EKG oraz pomiaru temperatury skóry. Poza tym, tak po prostu, Garmin Elevate 5 to prawdopodobnie jeden z najlepszych nadgarstkowych czujników tętna na rynku w ogóle, a także zdecydowanie najlepszy czujnik tętna w historii zegarków Garmin.

Na tym jednak nowości się nie kończą. Garmin Forerunner 970 jako pierwszy model w gamie tego producenta zaoferował m.in. cały szereg nowych - i zaskakująco przydatnych - funkcji dla sportowców, wliczając w to chociażby ekonomię biegu (wymagany czujnik HRM 600), tolerancję biegową czy opcję tworzenia treningów wielodyscyplinowych.

Co prowadzi do prostego, ale istotnego wniosku:

Garmin Forerunner 970 to zegarek zdecydowanie nie tylko dla biegaczy.

piotrbarycki960f  GIF

Wręcz przeciwnie - to tak bardzo uniwersalny zegarek sportowy z najwyższej półki, że bardziej - w takim opakowaniu - już się nie da. Nie ma większego znaczenia, czy naszym ulubionym sportem jest bieganie, jazda na rowerze, pływanie, wędrówki, siłownia, wspinaczka, jeździectwo, golf, tenis, narciarstwo, jazda na rolkach czy triathlon albo wszystko to jednocześnie - Garmin Forerunner 970 jest gotowy, żeby sobie z tym poradzić.

Przy okazji nie grozi nam pozakupowa wątpliwość, że mogliśmy wybrać jednak inny model i mieć coś jeszcze lepszego - w tym niewielkim opakowaniu zamknięto właściwie wszystko, co tylko Garmin jest w stanie zaoferować. W tym, oczywiście, moją ulubioną latarkę.

Lokowanie produktu: Garmin
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-05T07:55:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-05T07:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T21:32:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T21:02:44+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T20:19:35+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T19:49:56+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:32:35+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:20:29+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T18:11:06+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T17:44:11+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T15:08:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T12:43:15+02:00
Aktualizacja: 2025-07-04T06:01:00+02:00
Advertisement