Spis treści
Nie mieści się w kieszeni, waży jak mały laptop i świeci jaśniej niż niejeden reflektor. Ale też… działa nawet kilka dni bez ładowania. Doogee V Max S nie próbuje być kolejnym zgrabnym, designerskim gadżetem do kawiarni. Ten telefon to sprzęt dla ludzi, którzy częściej noszą latarki niż AirPodsy, a survival to dla nich nie tylko hashtag na Instagramie.
Powerbank? Nie, to tylko bateria
Jednym z najważniejszych atutów Doogee V Max S jest bateria. Producent zdecydował się na zastosowanie ogniwa o pojemności aż 22 000 mAh. Dla porównania, to ponad cztery razy więcej niż w typowym smartfonie. W praktyce oznacza to możliwość korzystania z urządzenia przez kilka dni bez ładowania, nawet przy intensywnym użytkowaniu.
To rozwiązanie kierowane do osób, które pracują w terenie, podróżują z dala od cywilizacji lub po prostu nie chcą zaprzątać sobie głowy codziennym sięganiem po ładowarkę. Telefon obsługuje ładowanie o mocy 33 W, co, jak można się domyślić nie należy do najszybszych przy tej pojemności. Uzupełnienie energii może zająć nawet kilka godzin, więc warto planować to z wyprzedzeniem.
Latarka, która nie udaje, że „coś tam świeci”
Na tle konkurencji V Max S wyróżnia się jeszcze jednym elementem, którym jest potężna latarka LED o deklarowanej jasności aż 1200 lumenów. To wartość porównywalna z profesjonalnymi latarkami taktycznymi. Do dyspozycji użytkownika są trzy tryby: standardowy, stroboskopowy i SOS, a także możliwość regulacji jasności. W praktyce to nie tylko gadżet, ale realne narzędzie, które może się przydać w wielu sytuacjach – od nocnych wędrówek, przez pracę w ciemnych pomieszczeniach, po awaryjne oświetlenie w samochodzie czy na biwaku.
Solidna specyfikacja techniczna
Doogee V Max S został wyposażony w 6,58-calowy ekran IPS o rozdzielczości Full HD+ i odświeżaniu 120 Hz. To dobrej jakości panel, który zapewnić powinien płynne przewijanie i wystarczającą czytelność na zewnątrz. Chroni go szkło Corning Gorilla Glass 5. Za wydajność odpowiada MediaTek Dimensity 7050, czyli 8-rdzeniowy układ klasy średniej, wspierany przez 8 GB RAM i 256 GB pamięci wewnętrznej (rozszerzalnej przez kartę microSD). To wystarczający zestaw do codziennego użytkowania niezależnie od tego, czy chodzi o pracę w terenie, oglądanie filmów czy uruchamianie aplikacji offline. Na pokładzie jest Android 14, co również można uznać za plus.
Główny aparat ma rozdzielczość 108 Mpx i wykorzystuje matrycę Samsunga. Wspiera go 20-megapikselowy moduł noktowizyjny, który działa również w całkowitej ciemności, bez użycia latarki. Do selfie służy z kolei kamerka 16 Mpx. Zestaw fotograficzny nie aspiruje do rywalizacji z flagowcami, ale dla typowego użytkownika V Max S będzie wystarczający. Szczególnie noktowizja może się okazać praktyczna, np. przy pracy w nocy, eksploracji budynków czy w sytuacjach awaryjnych.
Wytrzymałość przede wszystkim
Doogee V Max S spełnia normy IP68, IP69K i MIL-STD-810H, co oznacza odporność na wodę, kurz, wstrząsy i ekstremalne temperatury. Obudowa została wzmocniona w narożnikach, a wszystkie porty są zabezpieczone gumowymi zaślepkami. Z tyłu znajdziemy charakterystyczne, metalowe wykończenie z widocznymi śrubami i gumowanymi wstawkami. To telefon, który może znieść znacznie więcej niż przeciętny smartfon i właśnie z myślą o tym został zaprojektowany.
Imponująca bateria i wzmacniana konstrukcja mają swoją cenę. V Max S waży aż 536 gramów i ma 26,3 mm grubości, co sprawia, że korzystanie z niego jedną ręką jest praktycznie niemożliwe. Nie mieści się w większości kieszeni i zdecydowanie nie należy do najporęczniejszych urządzeń. Z drugiej strony, jeśli ktoś decyduje się na taki telefon, robi to świadomie. To narzędzie do pracy, nie akcesorium modowe.
Cena i dostępność
V Max S dostępny jest w oficjalnym sklepie Doogee oraz na platformach takich jak AliExpress. W zależności od promocji, ceny wahają się od ok. 1440 do 1840 złotych.
Źródło: Doogee
Chcesz być na bieżąco? Śledź ROOTBLOG w Google News!