REKLAMA

Kamień używany jako ogranicznik do drzwi okazał się skarbem. Jego wartość zwala z nóg

Historia tego niezwykłego znaleziska brzmi jak scenariusz filmu przygodowego. W małej wiosce Colti w Rumunii przez dziesięciolecia pewna starsza kobieta nieświadomie przechowywała bursztyn wart majątek.

Kamień używany jako ogranicznik do drzwi okazał się skarbem. Jego wartość zwala z nóg
REKLAMA

Ważący aż 3,5 kg kamień, którego wartość szacuje się na około milion dolarów, służył jej jako... zwykły ogranicznik do drzwi. Ani ona, ani włamywacze, którzy kiedyś splądrowali jej dom, nie zdawali sobie sprawy, że mieli przed oczami prawdziwy skarb.

REKLAMA

Od przycisku do drzwi do muzealnego skarbu

Kiedy kobieta zmarła w 1991 r., bursztyn przeszedł w ręce jej rodziny. Jednak dopiero po kilku latach jeden z krewnych, przyglądając się mu bliżej, nabrał podejrzeń, że może mieć do czynienia z czymś więcej niż zwykłym kamieniem.

Po dalszych badaniach okazało się, że jego przeczucia były słuszne – to wyjątkowy okaz bursztynu, uznany za narodowy skarb Rumunii. Ostatecznie sprzedano go państwu, a ekspertyzy wykazały, że ma on od 38,5 do 70 milionów lat.

 class="wp-image-5404709"
To największa bryłka rumanitu. Fot. Muzeum Okręgowe Buzău

Aby potwierdzić autentyczność znaleziska, rumuńskie władze przekazały bursztyn do Muzeum Historycznego w Krakowie, które specjalizuje się w badaniach nad kamieniami półszlachetnymi.

Eksperci potwierdzili, że jest to bursztyn o ogromnym znaczeniu zarówno naukowym, jak i muzealnym. Zdaniem Daniela Costache, dyrektora Muzeum Prowincjonalnego w Buzău, to jedno z największych znanych na świecie znalezisk tego rodzaju.  

Bursztynowa kraina

Choć bursztyn kojarzy się głównie z Bałtykiem, Rumunia także posiada bogate złoża tego surowca. Szczególnie obfite są one w okolicach Buzău, gdzie występuje unikalna odmiana bursztynu znana jako "rumanit" lub "bursztyn z Buzău".

W regionie znajduje się rezerwat przyrody, w którym odnaleziono wiele cennych brył bursztynu, wyróżniających się ciemniejszymi barwami – od głębokiej czerwieni po czerń.

Niektóre z bursztynów znalezionych w Buzau zawierają bogate inkluzje pajęczaków, chrząszczy, much, skorupiaków, gadów, piór ptaków i sierści zwierząt. To prawdziwe kapsuły czasu, które pozwalają naukowcom na badanie prehistorycznego życia.

W rezerwacie znajduje się również stara kopalnia bursztynu Stramba, która była jedną z najbardziej produktywnych w pierwszej połowie XX wieku, ale została zamknięta przez reżim komunistyczny, ponieważ uznano ją za nierentowną.

Więcej na Spider's Web:

Jak powstaje bursztyn?

Bursztyn, nazywany także jantarem, to skamieniała żywica drzew iglastych, które rosły miliony lat temu. Proces jego powstawania jest fascynującą podróżą w czasie.

Wszystko zaczyna się od drzew, które w wyniku uszkodzeń kory lub zranień, wydzielały lepką żywicę. Ta substancja spływała po pniach i gałęziach, zatapiając w sobie drobne organizmy, takie jak owady, pajęczaki czy fragmenty roślin. Z czasem żywica twardniała, tworząc naturalną pułapkę dla tych drobnych stworzeń.

 class="wp-image-5404703"
Ten bursztyn wart jest ponad milion dolarów. Fot. Muzeum Okręgowe Buzău

Przez miliony lat, pod wpływem wysokiego ciśnienia i temperatury, żywica ulegała skomplikowanym procesom chemicznym, które przekształcały ją w bursztyn. W tym czasie traciła swoją lotną część, a pozostałe składniki ulegały polimeryzacji, co nadawało jej twardość i charakterystyczną strukturę. Tak uformowany bursztyn przetrwał do naszych czasów, stanowiąc cenny materiał badawczy i ozdobny.

Przypadkowe znalezisko, które stało się legendą

Historia kobiety z Colti to dowód na to, że prawdziwe skarby mogą znajdować się tuż pod naszym nosem. Włamywacze, którzy splądrowali jej dom, zabrali tylko biżuterię o niewielkiej wartości, kompletnie ignorując największy łup – gigantyczny bursztyn leżący na widoku.

REKLAMA

To przypadkowe odkrycie nie tylko wzbogaciło rumuńskie muzeum, ale również przypomniało światu o znaczeniu bursztynu z Buzău, który dziś przyciąga uwagę badaczy i kolekcjonerów z całego globu.

Na koniec warto wspomnieć, że największy bursztyn na świecie znajduje się w Polsce. Okaz waży 68 kg (!) eksponat ważący ponad 68 kg (!) trafił do Księgi Rekordów Guinnessa. Zobaczycie go w Muzeum Bursztynu w Gdańsku.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-03T16:30:24+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:06:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:43:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:11:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T13:27:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:12:38+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T08:20:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T21:13:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:07:30+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T18:41:11+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T17:48:47+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T17:15:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T16:31:51+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T15:52:23+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T15:04:04+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T13:48:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T12:07:51+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T11:38:28+02:00
REKLAMA
REKLAMA

Ochroni dane, zeskanuje i wydrukuje. Sprawdzamy urządzenie Kyocera TASKalfa 4054ci

Lokowanie produktu: Kyocera

Sprawdzamy Kyocera TASKalfa 4054ci - kolorowe urządzenie wielofunkcyjne A3 dla firm. Oto, jak radzi sobie z drukiem, skanem i bezpieczeństwem w nowoczesnym biurze.

Ochroni dane, zeskanuje i wydrukuje. Sprawdzamy urządzenie Kyocera TASKalfa 4054ci

Wydawać by się mogło, że w erze wszechobecnej cyfryzacji papierowe dokumenty odchodzą do lamusa. Nic bardziej mylnego. Choć coraz więcej procesów przenosimy do świata wirtualnego, drukarki i urządzenia wielofunkcyjne wciąż stanowią nieodłączny element wyposażenia niemal każdego biura. Wciąż potrzebujemy fizycznych dokumentów: od notatek, przez umowy, aż po kolorowe materiały marketingowe. 

Nowoczesne urządzenia wielofunkcyjne to już nie tylko maszyny do prostego przetwarzania dokumentów papierowych. To centra zarządzania, które oferują wiele funkcji – od szybkiego drukowania i kopiowania, przez zaawansowane skanowanie z digitalizacją i rozpoznawaniem tekstu, aż po integrację z systemami chmurowymi i mobilnymi. Co więcej, w dobie rosnących zagrożeń cybernetycznych, producenci kładą coraz większy nacisk na bezpieczeństwo, wyposażając swoje urządzenia w mechanizmy chroniące poufne dane przed nieautoryzowanym dostępem.

Dobór odpowiedniego urządzenia wielofunkcyjnego to niełatwa decyzja. Rynek oferuje mnóstwo modeli, różniących się parametrami, funkcjonalnością, ceną zakupu i kosztami eksploatacji. Kluczowe staje się więc dopasowanie sprzętu do konkretnych potrzeb firmy – wolumenu druku, rodzaju przetwarzanych dokumentów, wymagań dotyczących bezpieczeństwa czy oczekiwanej łatwości obsługi. To inwestycja na lata, która wpływa na efektywność pracy i komfort użytkowników.

Dziś pora na taki sprzęt – Kyocerę TASKalfa 4054ci. To kolorowe urządzenie wielofunkcyjne formatu A3, które, moim zdaniem, ma szanse stać się centrum zarządzania dokumentami w średnich i dużych firmach oraz instytucjach. W erze cyfryzacji, gdzie bezpieczeństwo i efektywność przepływu informacji są kluczowe, sprawdzamy, jak ten model radzi sobie z codziennymi wyzwaniami biurowymi.

Pierwsze wrażenia i codzienna praca: druk, kopia, skan

Urządzenie prezentuje się solidnie, a jego centralny punkt to 10,1-calowy, kolorowy i dotykowy ekran. Muszę przyznać, że interfejs, przypominający tablet, znacząco ułatwia nawigację nawet mniej zaawansowanym technicznie użytkownikom. Menu jest logicznie uporządkowane, a dostęp do podstawowych funkcji – drukowania, kopiowania i skanowania – jest bardzo szybki.

Drukowanie: TASKalfa 4054ci oferuje druk w rozdzielczości 1200 x 1200 dpi. W praktyce oznacza to bardzo wysoką jakość zarówno dokumentów tekstowych, jak i tych zawierających kolorowe wykresy czy grafiki – np. miesięczne zestawienia finansowe dla zarządu, wielostronicowe umowy dla klientów czy materiały szkoleniowe dla nowych pracowników. Prędkość druku 40 stron A4 na minutę (w trybie mono i kolor) jest więcej niż wystarczająca, by nawet obszerne dokumenty były gotowe w krótkim czasie.

Elastyczność w obsłudze papieru – od formatów A6R po SRA3, z obsługą banerów do 1220 mm długości i papieru o gramaturze do 300 g/m² – to, moim zdaniem, duża zaleta urządzenia. Umożliwia przygotowanie firmowych ulotek, zaproszeń na wydarzenia czy okładek raportów na grubszym papierze, bez konieczności korzystania z usług zewnętrznych drukarni. Czas wydruku pierwszej strony – około 5,1 sekundy dla trybu mono i 6,5 sekundy dla koloru – znacząco skraca czas oczekiwania przy pojedynczych, pilnych zadaniach.

Kopiowanie: funkcje kopiowania są równie rozbudowane jak w przypadku druku, a prędkość działania - identyczna. W codziennym biurowym pośpiechu szczególnie przydatne wydają mi się opcje takie jak kopiowanie dokumentów tożsamości (np. szybkie przygotowanie kompletu dokumentów dla działu HR), automatyczne pomijanie pustych stron przy kopiowaniu wielostronicowych oryginałów czy tworzenie prostych broszur. Funkcja „Skanuj raz – drukuj wielokrotnie” to realna oszczędność czasu, szczególnie gdy potrzebujemy przygotować zestaw identycznych materiałów, np. szkoleniowych, dla kilku odbiorców.

Skanowanie: to jeden z mocniejszych punktów urządzenia – kluczowy dla efektywnej cyfryzacji dokumentów. Automatyczny podajnik dokumentów umożliwi skanowanie z prędkością do 274 obrazów na minutę (A4, 300 dpi, dupleks)  W połączeniu z dużą pojemnością wynoszącą aż 320 arkuszy, podajnik realnie zapewni szybkie przetwarzanie nawet dużych ilości dokumentów. Wyobraźmy sobie digitalizację archiwum faktur z kilku lat – z taką prędkością to zadanie staje się znacznie mniej czasochłonne. Model DP-7170 z ultradźwiękowym czujnikiem wykrywania podwójnego pobrania papieru to funkcja, którą osobiście bardzo doceniam, ponieważ minimalizuje ryzyko przypadkowego pominięcia skanowanej strony.

Urządzenie umożliwia skanowanie do wielu lokalizacji – e-maila, folderu SMB, FTP, pamięci USB czy usług chmurowych – oraz zapis w popularnych formatach, w tym jako przeszukiwalne pliki PDF czy edytowalne dokumenty MS Office (przy wykorzystaniu opcjonalnego pakietu Scan Extension Kit). Dzięki temu np. dział HR może bezpośrednio zeskanować dokumenty aplikacyjne bezpośrednio do dedykowanego folderu w chmurze, a dział prawny – umowy do zabezpieczonego folderu sieciowego.

Bezpieczeństwo danych: kluczowy aspekt w biurze

Kyocera położyła duży nacisk na funkcje związane z cyberbezpieczeństwem. Jakie to rozwiązania? Dostrzegam osiem funkcji, które mają na celu zapewnienie firmie i jej użytkownikom poczucia bezpieczeństwa.

Wbudowane w urządzenie funkcje takie jak Secure Boot i RunTime Integrity Check dbają o integralność oprogramowania od momentu uruchomienia. W praktyce oznacza to, że firma minimalizuje ryzyko uruchomienia  na drukarce złośliwego oprogramowania, które mogłoby przechwycić drukowane dokumenty lub uzyskać dostęp do sieci firmowej.

Możliwość uwierzytelniania użytkowników (kod PIN, karty, logowanie sieciowe) jest kluczowa. Wyobraźmy sobie sytuację, gdzie w dziale kadr drukowane są listy płac. Dzięki uwierzytelnianiu tylko upoważniona osoba może odebrać wydruk, co zapobiega dostępowi do poufnych danych przez osoby postronne. To rozwiązanie, które powinno być standardem.

Standardowy moduł TPM (Trusted Platform Module) bezpiecznie przechowuje klucze szyfrujące. Nawet w przypadku fizycznej kradzieży dysku z urządzenia (standardowy SSD lub opcjonalny HDD), wszelkie dane pozostaną zaszyfrowane, a ich odczytanie poza urządzeniem nie będzie niemożliwe.

Funkcja Szyfrowanego PDF oraz obsługa S/MIME dla poczty e-mail zapewniają poufność przesyłanych dokumentów. Dział prawny wysyłający projekt umowy do klienta może skorzystać z S/MIME, aby mieć pewność, że e-mail nie zostanie odczytany przez niepowołane osoby w trakcie transmisji.

Integracja z systemami SIEM pozwala administratorom IT na centralne monitorowanie aktywności urządzenia, np. otrzymywanie alertów o nietypowych próbach logowania, co umożliwia szybką reakcję na potencjalne incydenty. A wisienką na torcie jest certyfikat Common Criteria (ISO/IEC 15408), który potwierdza wysoki standard zabezpieczeń.

W codziennym użytkowaniu oznacza to większy spokój – dokumenty są chronione na każdym etapie.

Użyteczność i integracja

Ale bezpieczeństwo to tylko jeden z filarów. Na pokładzie 4054ci znajduje się również platforma HyPAS, która pozwala na instalację aplikacji usprawniających konkretne procesy. Przykładowo, aplikacja do obiegu faktur może automatyzować skanowanie, odczytywanie danych (OCR) i kierowanie ich do systemu księgowego. Integracja z systemami zarządzania drukiem jak MyQ pozwala na monitorowanie kosztów i wdrażanie polityk druku. Wbudowana funkcja druku podążającego (secure print) stanowi dodatkowe zabezpieczenie – użytkownik wysyła dokument do druku, ale może go odebrać dopiero po zalogowaniu się przy wybranym urządzeniu, co zapobiega nieautoryzowanemu dostępowi do wydruków

Możliwości druku mobilnego i chmurowego (AirPrint, Mopria, KYOCERA Mobile Print, MyPanel, Microsoft Cloud) są nieocenione w elastycznych środowiskach pracy. Przedstawiciel handlowy w terenie może wysłać ofertę do druku w biurze bezpośrednio ze smartfona.

Testowany egzemplarz urządzenia posiadał pojemność wejściową papieru wynoszącą 2150 arkuszy, rozszerzalną za pomocą opcjonalnych podajników aż do 7150 arkuszy. W dużym dziale, gdzie drukuje się setki stron dziennie, rzadsza konieczność dokładania papieru to realna, odczuwalna oszczędność czasu.

Wydajność i niezawodność

Sercem urządzenia jest procesor ARM A53 Quad Core 1,6 GHz, wspierany przez 4 GB pamięci RAM oraz 64 GB dysk SSD (z opcją rozbudowy o tradycyjny dysk twardy HDD o pojemności 320 GB lub 1 TB). Taka konfiguracja sprzętowa ma bezpośrednie przełożenie na codzienną pracę. Z mojego doświadczenia wynika, że zapewnia płynne działanie interfejsu użytkownika, nawet gdy w tle przetwarzane są złożone zadania drukowania czy skanowania. Ani razu nie zauważyłem opóźnień, spowolnień czy zacięć, co świadczy o tym, że ten technologiczny kombajn pozwala na ekspresowe wykonanie każdego zadania.

Szybkie przetwarzanie jest szczególnie zauważalne przy obsłudze dużych plików PDF z wieloma warstwami graficznymi, skomplikowanych projektów czy przy jednoczesnym korzystaniu z urządzenia przez wielu użytkowników w sieci. Oznacza to mniej frustrujących przestojów i szybsze otrzymywanie gotowych dokumentów.

Kyocera słynie z komponentów o długiej żywotności, co jest kluczowym elementem filozofii firmy. W praktyce przekłada się to na większą niezawodność urządzenia i potencjalnie niższą awaryjność w porównaniu z rozwiązaniami, gdzie częściej wymienia się kluczowe podzespoły. 

Dla twojej firmy oznacza to mniejsze ryzyko nieplanowanych przestojów, które mogą generować dodatkowe koszty i opóźnienia w realizacji zadań. Dłuższa żywotność komponentów przekłada się również na niższy całkowity koszt eksploatacji urządzenia w dłuższej perspektywie – dzięki rzadszym interwencjom serwisowym oraz mniejszej liczbie wymienianych części.

Opcje wykończenia

Dla firm, które regularnie przygotowują większe ilości dokumentów i chcą nadać im profesjonalny wygląd bez konieczności zlecania prac na zewnątrz, dostępne są zaawansowane opcje wykończenia (finiszery). Umożliwiają one automatyzację wielu procesów, które normalnie byłyby wykonywane ręcznie lub przez zewnętrzne drukarnie.

Zszywanie: możliwość zszywania nawet do 100 arkuszy (w zależności od modelu finiszera i gramatury papieru) pozwala na tworzenie wielostronicowych raportów, analiz, ofert handlowych czy wewnętrznych biuletynów, które od razu są gotowe do dystrybucji. Dostępne są różne pozycje zszywania (np. narożne, podwójne boczne).

Dziurkowanie: opcjonalne moduły dziurkacza (2 lub 4 otwory, także w standardzie szwedzkim) pozwalają na przygotowanie dokumentów gotowych do wpięcia w segregatory. Uważam to za niezwykle przydatne przy tworzeniu materiałów szkoleniowych, dokumentacji projektowej czy archiwizowanych dokumentów.

Tworzenie broszur: bardziej zaawansowane finiszery oferują funkcję składania i zszywania grzbietowego, co pozwala na produkcję profesjonalnie wyglądających broszur, katalogów produktowych czy programów wydarzeń. Dział marketingu może samodzielnie przygotować niewielkie nakłady estetycznie zszytych i złożonych broszur, oszczędzając czas i pieniądze.

W zależności od konfiguracji dostępne mogą być również inne funkcje, takie jak składanie (np. Z-fold dla listów), sortowanie do oddzielnych przegródek (mailbox) czy dodawanie okładek lub przekładek (inserter).

Posiadanie takich możliwości wykończenia „pod ręką” znacząco usprawnia pracę, skraca czas realizacji zadań i daje pełną kontrolę nad finalnym wyglądem dokumentów, co jest istotne dla wizerunku firmy.

Podsumowanie

Kyocera TASKalfa 4054ci to zaawansowane urządzenie, które dobrze odpowiada na potrzeby biur ceniących szybkość, jakość, wszechstronność i przede wszystkim bezpieczeństwo. Szerokie możliwości konfiguracji i personalizacji oraz solidny pakiet zabezpieczeń czynią z niej bardzo wartościowe narzędzie do zarządzania obiegiem dokumentów.

Warto również wspomnieć o dostępnej ofercie promocyjnej, gdzie urządzenie można nabyć w ramach abonamentu. Więcej informacji na stronie: https://www.arcus.pl/task-alfa-4054ci-kserokopiarka-do-biura.

Lokowanie produktu: Kyocera
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-04T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T18:10:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:30:24+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:06:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:43:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:11:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T13:27:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:12:38+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T08:20:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T21:13:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:07:30+02:00

Tak przygotujesz swój dom na wakacje. Jedno kliknięcie i o nic nie musisz się martwić

Lokowanie produktu: Yale

Lato, piękna pogoda i wakacje przeważnie oznaczają dwie rzeczy. Po pierwsze - że częściej nie będzie nas w domu, co jest powodem do radości. Po drugie - że częściej nie będzie nas w domu, co jest powodem do zmartwienia. Jak rozwiązać ten problem i móc nie martwić się o nic podczas weekendowych i urlopowych podróży?

Tak przygotujesz swój dom na wakacje. Jedno kliknięcie i o nic nie musisz się martwić

„Złodzieje nie biorą urlopu” - niestety przy planowaniu wakacyjnych wypadów, zarówno tych dłuższych, jak i krótszych, trzeba pamiętać o tym powiedzeniu. Liczba włamań do mieszkań i kradzieży w okresie letnim zdecydowanie wzrasta, a powód jest oczywisty - to właśnie wtedy, korzystając z pogody, najchętniej zostawiamy domy bez opieki, często zresztą informując o tym świat w naszych mediach społecznościowych.

Jak zminimalizować szansę na to, że po powrocie z wakacji przywita nas naprawdę nieprzyjemna i kosztowna niespodzianka? Na szczęście współczesne rozwiązania dają nam sporo opcji - i to takich, które nie wydrenują naszego portfela. I żeby było jeszcze lepiej - z większości z nich korzystam na co dzień, więc wiem… że po prostu działają.

O co warto więc zadbać?

Wiesz, że… zamknąłeś drzwi

Przyznaję się bez bicia - jeszcze kilka lat temu wątpliwości odnośnie tego, czy zamknąłem drzwi do domu, były kilkukrotnie przyczyną mojego spóźnienia na spotkanie. Zdarzały się też sytuacje, kiedy byłem przekonany, że zamknąłem dom, po czym wracałem do radośnie odblokowanego zamka. Do listy wstydu mogę również dodać sytuacje, kiedy albo ja zapomniałem kluczy i musiałem czekać pod domem, albo ktoś z gości przyszedł wcześniej, kiedy mnie w domu nie było.

Na szczęście od dłuższego czasu każdy z tych problemów jest tylko zabawnym wspomnieniem. Po licznych testach i długich poszukiwaniach tego zamka, najpierw Yale Linus pokazał mi, że można o wszystkich historiach ze zgubionymi kluczami i przegapionymi zamknięciami zapomnieć, a potem jego następca - Yale Linus L2 - pokazał, że można całą tę ideę dopracować jeszcze skuteczniej. I tak, przyznaję się również, że nadal czasem zapominam zamknąć zamek podczas wychodzenia - ale kiedy sobie o tym przypomnę, po prostu sięgam po aplikację i zamykam go, nawet z drugiego końca świata (ok, najdalej z Portugalii).

Na tym jednak się nie kończy, bo Yale Linus 2 we wspaniały sposób zwalnia nas z obowiązku posiadania przy sobie kluczy i - co czasem nawet jeszcze ważniejsze - z udostępniania kluczy innym. Znajomy przyjechał za wcześnie? Otwieramy mu zdalnie drzwi. Rodzice chcą móc od czasu do czasu wpaść do nas, nawet jeśli nas nie ma, na przykład zaopiekować się psem? Kilka kliknięć i umożliwiamy im dostęp do naszego domu. Jeśli nie chcemy, żeby odwiedzali nas zbyt często, możemy nawet taki dostęp ograniczyć czasowo. Oczywiście za każdym razem dowiemy się też - jeśli mamy na to ochotę - że zamek został otwarty lub zamknięty.

Co jednak najprzyjemniejsze dla posiadaczy systemów smart home, Yale Linus L2 wykorzystuje standard Matter i współpracuje między innymi z Google Dom, Alexą czy Apple Dom. To z kolei oznacza, że możemy sterować jego działaniem z wykorzystaniem scen i na przykład automatycznie blokować drzwi, kiedy idziemy spać albo dostać powiadomienie, kiedy wyjdziemy z domu, a zapomnimy je zamknąć. Mało tego - żeby otworzyć lub zamknąć drzwi, wcale nie musimy sięgać za każdym razem po aplikację - wystarczy przyłożyć telefon do malutkiego krążka albo palec do specjalnego czujnika - i już.

Po tych kilku latach z zamkiem Linus - nie wyobrażam sobie powrotu do „analogowego” zamka. Także ze względu na to, że nawet będąc daleko od domu, mogę uspokoić swoje myśli i upewnić się, że zamek na pewno jest zamknięty.

Wiesz, że inni wiedzą (i wiesz, co robią)

Kamera zewnętrzna jest już dzisiaj właściwie obowiązkowym wyposażeniem każdego domu jednorodzinnego czy szeregówki. Znam nawet przypadki, kiedy kamera na posesji znajduje się jeszcze zanim w ogóle ruszy budowa domu.

Nie ma w tym zresztą nic dziwnego - już sama obecność kamery sprawia, że potencjalni intruzi co najmniej kilka razy zastanowią się, czy na pewno chcą się zapuścić na naszą posesję. My natomiast nie tylko dowiemy się, że ktoś wtargnął na nasz teren, ale też będziemy mogli wcześniej zaobserwować np. to, że ktoś regularnie pojawia się w tym samym miejscu, np. w celu obserwacji.

Nie trzeba przy tym wcale martwić się o to, że nie zaplanowaliśmy tego wcześniej i nie mamy wyprowadzonego zasilania do kamery. Takie urządzenia jak np. Inteligentna kamera zewnętrzna Yale, mogą być zainstalowane na naszym domu albo płocie w kilka minut i przy okazji potrzebują do pracy jedynie naładowania wewnętrznego akumulatora (opcja podłączenia do stałego zasilania oczywiście też jest, podobnie jak opcja podłączenia paneli solarnych). Nie potrzeba nam więc żadnych przewodów (komunikacja realizowana jest przez Wi-Fi) i zaawansowanego wiercenia, żeby mieć nie tylko stały dostęp do materiałów wideo Full HD, ale też dwukierunkowej komunikacji audio i algorytmów, które mogą zminimalizować liczbę przypadkowych powiadomień, ograniczając się np. tylko do wykrywania ludzi.

Inteligentna kamera Yale ma też jeden miły dodatek, który przyda się szczególnie tym, którzy zapomnieli o… oświetleniu przed domem. Wbudowany reflektor oczywiście w razie potrzeby zwróci dodatkową uwagę na intruzów, ale przy okazji każdej nocy ułatwi nam bezpieczne dotarcie do domu, bez potykania się o pozostawiony przez dziecko rowerek czy inną zabawkę.

Wiesz, kto dzwoni

Jak złodzieje sprawdzają, czy ktoś jest w domu? Częstym sposobem jest pukanie do drzwi albo dzwonienie domofonem - jeśli nic się nie dzieje, można uznać, że dom jest pusty.

Rozwiązanie? Oczywiście domofon, który przekieruje powiadomienie o wykryciu osoby oraz jej ewentualne „połączenie” prosto na nasz smartfon - niezależnie od tego, gdzie jesteśmy. A skoro już mamy zamek Yale i kamerę Yale, to najsensowniej będzie nie mnożyć aplikacji do obsługi systemu zabezpieczania domu i do kompletu dorzucić Inteligentny dzwonek do drzwi z kamerą.

Moją ulubioną cechą tego dzwonka jest to, że… jest dokładnie tym, co sugeruje nazwa. Niewielkie, eleganckie urządzenie, zasilane jest w całości akumulatorowo, więc również i tutaj nie musimy wiercić w ścianie, żeby doprowadzić zasilanie (choć możemy to zrobić). Sam zresztą po prostu przykleiłem wideodomofon do drzwi frontowych i nigdy nie miałem z nim najmniejszych problemów.

Poza tym także i tutaj możemy liczyć na całodobowy podgląd w aplikacji, inteligentne wykrywanie i bonusową funkcję, dla której warto pozostać w ekosystemie Yale. Wideodomofon można bowiem połączyć w aplikacji z zamkiem, dzięki czemu od razu z poziomu podglądu połączenia wideo będziemy mogli nie tylko porozmawiać z ewentualnym przybyszem, ale i w razie czego otworzyć mu drzwi.

Albo zamknąć, jeśli w trakcie rozmowy zorientujemy się, że zapomnieliśmy to zrobić, a wcale nie chcemy, żeby ta osoba dostała się do środka.

Wiesz, co dzieje się w domu

Tutaj przyznam, że kamery domowe rzadko tak naprawdę wykorzystuję do upewnienia się, że ktoś nie włamał się do środka. Owszem, mogą się do tego przydać, ale zdecydowanie częściej łączę się z nimi po to, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku… z moimi zwierzętami. Oczywiście nie zostają same na całe tygodnie, ani nawet na dni, ale takie rozwiązania jak malutka Inteligentna kamera wewnętrzna idealnie nadają się właśnie do tego. Tym bardziej, że w tym przypadku mamy m.in. aktywny system wykrywania ruchu i dwukierunkową komunikację, więc mogę dostać powiadomienie, jeśli pies zmierza do kuchni, a potem spróbować go przekonać, żeby jednak nie sprawdzał, co zostało na blacie.

Wewnętrzne kamery mogą nam też zapewnić spokój w jeszcze inny sposób. Kilka miesięcy temu - z czujnika innej firmy - dostałem powiadomienie, że wykryto podwyższoną temperaturę w domu i możliwe, że coś się pali. Szybkie zerknięcie na obraz wewnętrznej kamery - mimo że byłem kilkaset kilometrów od domu - pozwoliło mi się upewnić, że to tylko elektroniczna głupawka czujnika i nic się wcale nie pali. Od tego momentu zawsze zostawiam na wyjazd co najmniej jedną włączoną kamerę, bo inaczej wyjazdy byłyby dużo bardziej nerwowe.

Wiesz, że dzieje się coś naprawdę nie tak

Oczywiście może być i tak, że wszystkie te sposoby zawiodą i ktoś i tak spróbuje dostać się do naszego domu - a wtedy najlepiej wiedzieć o tym od razu i od razu poinformować całe osiedle o tym, że coś jest nie tak.

U mnie taką rolę pełni Inteligentny alarm Yale, który monitoruje i dom, i altanę ogrodową. Zasada działania jest dość banalna - mamy jedną stację bazową, podłączoną przewodowo do routera (opcjonalnie - Wi-Fi), wyposażoną w dodatkowe, wbudowane źródło zasilania na wypadek awarii prądu, która z kolei łączy się z urządzeniami dodatkowymi. Mogą to być np. zewnętrzne i wewnętrzne czujniki ruchu albo czujniki zamknięcia drzwi i okien. Za pomocą aplikacji, klawiatury, pilotów albo przycisków - tak, ten ekosystem jest bardzo rozbudowany - możemy uzbroić alarm dla wybranej strefy (maksymalnie 4) i jeśli którykolwiek z czujników zostanie naruszony albo zostanie wykryty ruch - dostaniemy powiadomienie oraz uruchomi się syrena alarmowa. Zasięg komunikacji z zewnętrznymi modułami wynosi do kilometra, więc nawet naprawdę odległa altanka może być pod kontrolą. Mało tego - możemy przy niej zainstalować nawet kolejną syrenę alarmową, żeby skuteczniej odstraszyć włamywacza.

Inteligentny alarm Yale bardzo dobrze integruje się też z resztą sprzętów tego producenta. Przykładowo możemy aktywować funkcję automatycznego nagrywania wideo z wybranych kamer, kiedy alarm zostanie rozbrojony. Dzięki temu będziemy zawsze wiedzieli nie tylko o tym, że ktoś rozbroił właśnie alarm, ale też - kto to zrobił.

Wiesz, że… najlepiej mieć wszystko w jednym miejscu

Przekleństwem smart domu jest fakt, że bardzo często nasz system składa się z masy produktów różnych producentów, gdzie każdy z nich postawił na osobną, inną aplikację. Teoretycznie można próbować je łączyć w ramach ogólnych systemów - i większość produktów Yale współpracuje np. z Google Dom - ale wtedy nie skorzystamy z wielu bardziej zaawansowanych funkcji.

System bezpieczeństwa, który funkcjonuje u mnie w domu, ma na tym tle jeden duży plus - zarządzanie wszystkimi tymi urządzeniami realizowane jest w jednej aplikacji, czyli właśnie Yale Home. Nie muszę więc sięgać po telefon i przełączać się pomiędzy kilkoma albo kilkunastoma pozycjami - wszystkie kamery, zamki, alarmy i czujniki mam od razu pod ręką.

I wystarczy jeden rzut oka, żebym od razu wiedział, że mogę dalej spokojnie wypoczywać, zamiast martwić się tym, co dzieje się w moim domu i dookoła niego.

Lokowanie produktu: Yale
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-07-04T06:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T18:10:25+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:30:24+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T16:06:16+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:43:02+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T15:11:01+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T14:55:43+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T13:27:46+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T10:12:38+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T08:20:05+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T07:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:22:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-03T06:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T21:13:39+02:00
Aktualizacja: 2025-07-02T19:07:30+02:00
REKLAMA

Rewolucja w grach przenośnych. AMD Ryzen AI 9 HX 370 vs poprzednie generacje

GPD WIN 4 2025 jako jedna z pierwszych konsol przenośnych wyposażonych w ten procesor dostarcza nam idealnej okazji do sprawdzenia, czy obietnice AMD przekładają się na rzeczywiste korzyści dla graczy.

GPD WIN 4 2025
REKLAMA

AMD Ryzen AI 9 HX 370 to prawdziwa bestia w miniaturze, łącząca w sobie nowoczesną architekturę Zen 5 z efektywnym podejściem do zarządzania energią. Procesor wykorzystuje hybrydową konfigurację rdzeni - 4 pełnoprawne rdzenie Zen 5 pracujące z częstotliwością do 5,1 GHz oraz 8 kompaktowych rdzeni Zen 5c o maksymalnym taktowaniu 3,3 GHz. Ta asymetryczna konstrukcja pozwala na inteligentne rozdzielanie zadań - intensywne obliczenia trafiają do wydajnych rdzeni głównych, podczas gdy rutynowe procesy systemowe obsługują efektywne energetycznie rdzenie pomocnicze.

Zintegrowana grafika AMD Radeon 890M stanowi kolejny element układanki. Z 16 jednostkami obliczeniowymi (1024 rdzenie shader) i taktowaniem do 2900 MHz ten iGPU ma ambicje dorównania dedykowanym kartom graficznym klasy GeForce GTX 1660. Dla urządzenia przenośnego to osiągnięcie graniczące z magią - jeszcze kilka lat temu taka wydajność graficzna była zarezerwowana dla grubych laptopów gamingowych z osobnymi kartami graficznymi.

REKLAMA

Warto również wspomnieć o jednostce NPU XDNA 2 oferującej 50 TOPS mocy obliczeniowej dla zadań związanych ze sztuczną inteligencją. Choć obecnie może wydawać się to funkcją niszową, rosnąca popularność technologii AI w grach (od generowania tekstur po ulepszanie grafiki) sprawia, że ta inwestycja może okazać się przyszłościowa.

Skok wydajności. Liczby, które mówią wszystko

GPD WIN 4 2025

Przejście z poprzednich generacji procesorów AMD na Ryzen AI 9 HX 370 to nie ewolucja, lecz rewolucja. W testach PassMark urządzenie osiągnęło wynik 8225 punktów, co oznacza spektakularny 40 proc. wzrost wydajności względem modelu z procesorem 6800U oraz solidny 10 proc. skok w porównaniu do 8840U. Te liczby nie powstały w próżni - to efekt przemyślanej modernizacji każdego aspektu architektury.

W benchmarku Cinebench 2024 GPD WIN 4 2025 uzyskało 120 punktów w teście jednordzeniowym i 953 punkty w wielordzeniowym. Oznacza to 30 proc. i 50 proc. poprawę względem modelu 6800U, oraz 17 proc. i 24 proc. wzrost w porównaniu do generacji 7840U/8840U. Podobnie imponujące rezultaty zanotowano w Geekbench 6, gdzie single-core i multi-core osiągnęły odpowiednio 40 proc. i 37 proc. przewagę nad 6800U, oraz 17 proc. i 10 proc. nad 8840U.

Szczególnie interesujące są wyniki w testach 3DMark, gdzie GPD WIN 4 2025 zdominowało konkurencję. W benchmarkach Time Spy, Night Raid i Fire Strike urządzenie osiągnęło najwyższe wyniki spośród wszystkich handheldów w bazie aplikacji, z poprawami sięgającymi 36 proc. względem 6800U i 19 proc. względem 8840U. To dowód na to, że nowy procesor nie tylko lepiej radzi sobie z obliczeniami CPU, ale także znacząco poprawił możliwości graficzne.

Praktyczne testy gamingowe - gdzie guma spotyka asfalt

Benchmarki syntetyczne to jedno, ale prawdziwym sprawdzianem dla każdej konsoli przenośnej są rzeczywiste gry. W tym aspekcie GPD WIN 4 2025 z procesorem HX 370 również nie zawodzi. W Forza Horizon 5, tytuł tradycyjnie faworyzujący procesory AMD, zanotowaliśmy 33 proc. wzrost wydajności względem 6800U oraz 15 proc. poprawę w porównaniu do 8840U przy rozdzielczości 1080p.

Cyberpunk 2077, jedna z najbardziej wymagających gier ostatnich lat, pokazuje 69 klatek na sekundę przy rozdzielczości 720p - to 20 proc. więcej niż w przypadku 6800U, choć różnica względem 8840U wynosi bardziej skromne 5 proc. Warto jednak pamiętać, że każda dodatkowa klatka w tym tytule to znacząca poprawa płynności rozgrywki.

GPD WIN 4 2025

Shadow of the Tomb Raider potwierdza trend – 20 proc. wzrost wydajności względem 6800U i 14 proc. względem 8840U. Te wyniki zostały osiągnięte przy niskich ustawieniach graficznych, co sugeruje, że przy średnich czy wysokich detalach różnice mogą być jeszcze bardziej zauważalne.

Testy wykazały również, że procesor HX 370 może pracować w zakresie TDP od 15 do 54 watów. W praktyce oznacza to możliwość grania przez 60-90 minut na jednym ładowaniu przy maksymalnym obciążeniu, podczas gdy w mniej wymagających zastosowaniach czas pracy na baterii znacząco się wydłuża.

Porównanie z konkurencją - jak AMD wypada na tle Intela?

Procesor Ryzen AI 9 HX 370 nie funkcjonuje w próżni - musi mierzyć się z ofertą konkurencji, przede wszystkim z procesorami Intel Core Ultra. W bezpośrednim starciu z Intel Core Ultra 7 258V AMD wykazuje średnio 75 proc. przewagę wydajności w 16 popularnych grach przy wykorzystaniu technologii poprawiających wydajność takich jak AMD FSR 3 i Intel XeSS.

Jeszcze ciekawiej wygląda porównanie z Intel Core Ultra 9 185H. W testach jednordzeniowych PassMark Ryzen AI 9 HX 370 osiągnął 4213 punktów, plasując się przed Intel Core i9-13900HX i Apple M2 Max, choć nadal za sztandarowymi modelami Raptor Lake. W zastosowaniach wielordzeniowych wynik 37 700 punktów może wydawać się skromny, ale trzeba pamiętać o znacznie niższym poborze mocy procesora AMD. Warto też zwrócić uwagę na możliwości graficzne. Radeon 890M konsekwentnie przewyższa Intel Arc Graphics w grach.

Efektywność energetyczna - klucz do sukcesu handheldów

GPD WIN 4 2025 i kontroler Xbox dla skali

W świecie konsol przenośnych wydajność to tylko połowa sukcesu - druga połowa to umiejętne zarządzanie energią. Ryzen AI 9 HX 370 z TDP wynoszącym 28W (z możliwością skalowania do 15-54W) prezentuje znacznie lepszy stosunek wydajności do poboru mocy niż poprzednie generacje.

Ta elastyczność w zarządzaniu mocą oznacza, że użytkownicy mogą dostosować profil wydajności do swoich potrzeb. Przy lżejszych grach lub zadaniach biurowych urządzenie może pracować w trybie niskiego poboru mocy, znacząco wydłużając czas pracy na baterii. Z kolei podczas wymagających sesji gamingowych można uwolnić pełną moc procesora, akceptując krótszy czas pracy na akumulatorze.

Przyszłość gier przenośnych w naszych rękach

Odsunięcie ekranu dotykowego w GPD WIN 4 2025 ujawnia klawiaturę. Oprócz tego mamy jeszcze zaskakująco wygodny gładzik (kwadracik pod prawym joystickiem)

AMD Ryzen AI 9 HX 370 w GPD WIN 4 2025 to znacznie więcej niż tylko kolejny procesor w kolejnej konsoli przenośnej. To dowód na to, że granica między handheldami a pełnoprawnymi komputerami do gier staje się coraz bardziej umowna. Możliwość uruchomienia współczesnych gier AAA przy zachowaniu rozsądnego czasu pracy na baterii była jeszcze niedawno marzeniem - dziś staje się rzeczywistością.

Szczególnie obiecująca jest hybrydowa architektura rdzeni, która może stać się standardem w procesorach mobilnych przyszłości. Inteligentne rozdzielanie zadań między wydajne rdzenie główne a efektywne rdzenie pomocnicze pozwala osiągnąć optymalny balans między mocą a czasem pracy - coś, czego desperacko potrzebują urządzenia przenośne.

GPD WIN 4 2025 jest fantastycznej jakości wykonania

Jednostka NPU, choć obecnie niewykorzystana w pełni, może okazać się kluczowa w najbliższych latach. Wraz z rozwojem technologii AI w grach - od proceduralne generowanych światów po inteligentne skalowanie grafiki - posiadanie dedykowanego układu do obliczeń AI może dać znaczącą przewagę.

Warto czy nie warto?

AMD Ryzen AI 9 HX 370 w GPD WIN 4 2025 ustanawia nowy standard dla konsol przenośnych. 40 proc. wzrost wydajności względem 6800U to nie kosmetyczna poprawa, lecz generacyjny skok, który realnie wpływa na doświadczenia gamingowe. Możliwość grania w Cyberpunk 2077 z płynnością 60 kl./s czy osiąganie imponujących wyników w Forza Horizon 5 pokazuje, że konsole tego typu przestają być urządzeniami kompromisowymi, a stają się alternatywą dla tradycyjnych laptopów gamingowych.

Oczywiście nie jest to sprzęt dla każdego. Cena GPD WIN 4 2025 plasuje go w segmencie premium, a specyficzny form factor może nie przypadać do gustu graczom przyzwyczajonym do większych ekranów. Jednak dla entuzjastów gier przenośnych, którzy szukają maksymalnej wydajności w kompaktowej obudowie to urządzenie może okazać się strzałem w dziesiątkę.

Dla fanów Switcha taki wylot powietrza jest pewną niespodzianką. WIN 4 2025 jest jednak niezestawialnie potężniejszą maszyną
REKLAMA

Procesor HX 370 udowadnia, że AMD pozostaje liderem w segmencie procesorów dla handheldów gamingowych. Połączenie nowoczesnej architektury Zen 5, wydajnej grafiki Radeon 890M i inteligentnego zarządzania energią tworzy spójny ekosystem, który może służyć jako fundament dla kolejnej generacji konsol przenośnych. Czy to rewolucja? Być może nie. Czy to znaczący krok naprzód? Zdecydowanie tak.

Konsolę do testów użyczył mi sklep Geekbuying.pl, który dodatkowo zdecydował się nieco zaprzyjaźnić ze społecznością czytelników Spider’s Web. Do 30 sierpnia przy zakupie absolutnie dowolnego produktu ze sklepu można dodać kod rabatowy spidersweb6. Upoważnia on do 6 proc. zniżki, więc tym bardziej nie ma co zwlekać. Konsole na AMD Strix Point to nie wydmuszki, a szokująco wydajne i sprawne sprzęty. Szerzej o samej GPD WIN 4 2025 niebawem na łamach Spider’s Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA

Z tym zegarkiem Garmin nie będziesz chciał się rozstać. Seria Forerunner jest nie tylko dla biegaczy

Lokowanie produktu: Garmin

Jaki zegarek Garmin wybrać? Jeśli nie chcemy iść na żadne kompromisy, a jednocześnie dostać wszystko, co tylko Garmin ma do zaoferowania, w możliwie jak najmniejszym opakowaniu, odpowiedź jest tylko jedna.

Z tym zegarkiem Garmin nie będziesz chciał się rozstać. Seria Forerunner jest nie tylko dla biegaczy

I brzmi ona: Garmin Forerunner 970. Którego już teraz bez wahania mogę nazwać najlepszym Forerunnerem w historii, a możliwe że - przez wzgląd na niektóre cechy - może nawet najlepszym zegarkiem Garmin w historii.

Dlaczego? Już tłumaczę:

Garmin Forerunner 970 to zegarek, który wytrzyma wszystkie twoje przygody.

piotrbarycki960f  GIF

Garmin Fenix czy Garmin Forerunner? Jeszcze niedawno sporo osób decydowało się na tę pierwszą opcję - nie tyle ze względu na dodatkowe możliwości, a ze względu na wygląd czy wykorzystane w konstrukcji zegarka materiały. Na szczęście od jakiegoś czasu ten argument nie ma już racji bytu, a Garmin Forerunner 970 przenosi tę serię jeszcze o poziom wyżej.

Materiał ramki? Tytan. Materiał chroniący wyświetlacz AMOLED? Szkło szafirowe. Czyli na dobrą sprawę mamy do czynienia z wytrzymalszymi i bardziej szlachetnymi materiałami niż na przykład w podstawowych zegarkach z serii Fenix.

Jednocześnie…

… tego zegarka nie chce się zdejmować z nadgarstka.

piotrbarycki960f  GIF

Przyznaję się, jestem wielkim fanem serii Fenix i dużych zegarków w ogóle. Nie jestem jednak w stanie udawać, że mój Fenix 8 AMOLED w rozmiarze 51 mm to zegarek, o którym po założeniu na nadgarstek zupełnie się zapomina. Garmin Forerunner 970 to natomiast coś zupełnie innego.

Waga? Zaledwie 56 g, czyli nawet o połowę mniej niż w przypadku „dużych” zegarków Garmin. Jeśli dodać do tego jeszcze zdecydowanie mniejsze rozmiary (w porównaniu z moim Fenix 8 AMOLED 51 mm), dostajemy zegarek, który zakładamy raz, a potem zdejmujemy… dopiero do ładowania. Czyli pewnie raz na dwa tygodnie.

Wszystko to bez rezygnowania z jakości wykonania, materiałów premium - czasem nawet lepszych niż w serii Fenix - czy dodatkowych funkcji.

A skoro mowa o tym, w czym Garmin Forerunner 970 bryluje…

Wymarzony kompan – zegarek Garmin z wyświetlaczem AMOLED

piotrbarycki960f  GIF

Tak po prawdzie, to już od pierwszy generacji zegarków Garmin z AMOLED-em nie było na co narzekać i można było bez żalu rozstawać się z wyświetlaczami typu MIP. Teraz jednak Garminowi udało się jeszcze skuteczniej dopracować to rozwiązanie i efekt jest bajeczny - najjaśniejszy wyświetlacz w historii zegarków tej marki, który powinien już ostatecznie przekonać sceptyków.

W rezultacie więc nie tylko możemy cieszyć się naprawdę ładnym wyglądem interfejsu, przyjemnymi animacjami i standardową dla Garmina masą danych pokazanych na różne sposoby, ale też już nie musimy się obawiać tego, że w pełnym słońcu, w środku lata, przypadkiem przegapimy na takim ekranie jakąś ważną informację. Sam wprawdzie przez lata byłem orędownikiem wyższości ekranów MIP, ale czas już ostatecznie przyznać - AMOLED to jest to, co chcę oglądać na co dzień.

Wady? Nie stwierdzono.

Garmin Forerunner 970 wprowadza też absolutnie obowiązkowy dodatek.

piotrbarycki960f  GIF

Czyli latarkę, dostępną do tej pory głównie w serii Fenix i Epix. I jakkolwiek śmiesznie może to zabrzmieć - chcecie mieć prawdziwą latarkę w zegarku, a jak już będziecie ją mieć, to będziecie z niej korzystać częściej, niż wydawało wam się na początku.

Przykład? Początkowo latarka była rzeczą, która najmniej ekscytowała mnie po zakupie mojego aktualnego zegarka Garmin. Przez ostatnie miesiące stała się jednak jedną z funkcji, po które sięgam najczęściej. Niespodziewane nocne zejście z gór? Latarka w zegarku dała radę. Wieczorny powrót drogą? Migające światło zdecydowanie poprawia moją widoczność. Wieczorne poszukiwania czegokolwiek w ogrodzie? Wystarczy latarka w zegarku. Nocny montaż deszczomierza na dachu domu (nie pytajcie)? Również latarka z zegarka.

Nie będę więc ukrywał, że gdybym teraz zmieniał zegarek, w grę wchodziłby wyłącznie taki z wbudowaną latarką. I Garmin Forerunner 970 sprawia, że ta seria znowu wraca u mnie do gry.

Halo, kto dzwoni?

piotrbarycki960f  GIF

Można zadać wprawdzie pytanie, po co nam w sportowym smartwatchu premium mikrofon i głośnik, ale i tutaj szybko znajdziemy odpowiedź - prawdopodobnie wielokrotnie szybciej, niż znajdziemy porzucony gdzieś telefon.

Warto bowiem pamiętać o tym, że smartwatche Garmin dawno przestały być już po prostu zegarkami sportowymi. Pod wieloma względami to pełnoprawne smart zegarki - z powiadomieniami, wiadomościami, odtwarzaniem muzyki, płatnościami zbliżeniowymi, synchronizacją kalendarza i podobnymi funkcjami smart - więc opcja prowadzenia z ich poziomu rozmów (oczywiście z połączonym przez Bluetooth telefonem) to coś, czego z jednej strony można oczekiwać, a z drugiej - łatwo się przyzwyczaić. Zresztą to też jedna z funkcji, które w najlepszym razie traktowałem na początku jako „miło mieć”, a teraz nie wyobrażam już sobie nie móc odebrać połączenia z nadgarstka.

Halo, gdzie jesteś?

piotrbarycki960f  GIF

Trzy rzeczy, bez których absolutnie nie kupiłbym zegarka: duży wyświetlacz, mapy i dwuzakresowy GPS w połączeniu z kompletem pozostałych systemów lokalizacyjnych. I tak - Garmin Forerunner 970 ma to wszystko.

Mało tego, pomimo niewielkich rozmiarów zewnętrznych i fenomenalnej lekkości, Forerunner 970 może się pochwalić wyświetlaczem o takich samych wymiarach, co np. mój - dużo, dużo większy całościowo - Fenix 8 AMOLED 51 mm. Jeśli więc ktoś lubi zapuścić się w nieznany teren, wspomagając się głównie nawigacją z poziomu zegarka - FR 970 to opcja, która z jednej strony dostarczy wszystkich niezbędnych informacji, a z drugiej - nie będzie nam ciążyć w trakcie całodniowego albo wielodniowego marszu.

Wszystko, co najnowsze

piotrbarycki960f  GIF

Najnowsza generacja czujnika tętna od firmy Garmin? Jest na pokładzie. A wraz z nią - m.in. funkcja EKG oraz pomiaru temperatury skóry. Poza tym, tak po prostu, Garmin Elevate 5 to prawdopodobnie jeden z najlepszych nadgarstkowych czujników tętna na rynku w ogóle, a także zdecydowanie najlepszy czujnik tętna w historii zegarków Garmin.

Na tym jednak nowości się nie kończą. Garmin Forerunner 970 jako pierwszy model w gamie tego producenta zaoferował m.in. cały szereg nowych - i zaskakująco przydatnych - funkcji dla sportowców, wliczając w to chociażby ekonomię biegu (wymagany czujnik HRM 600), tolerancję biegową czy opcję tworzenia treningów wielodyscyplinowych.

Co prowadzi do prostego, ale istotnego wniosku:

Garmin Forerunner 970 to zegarek zdecydowanie nie tylko dla biegaczy.

piotrbarycki960f  GIF

Wręcz przeciwnie - to tak bardzo uniwersalny zegarek sportowy z najwyższej półki, że bardziej - w takim opakowaniu - już się nie da. Nie ma większego znaczenia, czy naszym ulubionym sportem jest bieganie, jazda na rowerze, pływanie, wędrówki, siłownia, wspinaczka, jeździectwo, golf, tenis, narciarstwo, jazda na rolkach czy triathlon albo wszystko to jednocześnie - Garmin Forerunner 970 jest gotowy, żeby sobie z tym poradzić.

Przy okazji nie grozi nam pozakupowa wątpliwość, że mogliśmy wybrać jednak inny model i mieć coś jeszcze lepszego - w tym niewielkim opakowaniu zamknięto właściwie wszystko, co tylko Garmin jest w stanie zaoferować. W tym, oczywiście, moją ulubioną latarkę.

Lokowanie produktu: Garmin
Najnowsze
Advertisement