Wysiłki ratowników koncentrują się na próbach odholowania wielkich zwierząt na głębsze wody. Nie jest to łatwe, bo mielizna, na której utknęły, rozciąga się na 500 metrów, a dorosły grindwal ma 6 do 7 metrów długości i może ważyć nawet 4 tony.
Jak czytamy na stronie australijskiego nadawcy ABC News, Pia Courtis z regionalnego Departamentu Różnorodności Biologicznej poinformowała, że zginęło 29 waleni, przy czym przed ich usunięciem z plaży zostaną od nich pobrane próbki DNA. Courtis jednocześnie pocieszyła, że ponad 100 grindwali wróciło już do morza, choć nie wyklucza ich powrotu. - Posiadamy odpowiednie łodzie oraz samolot zwiadowczy, dzięki którym możemy na bieżąco obserwować ruchy waleni - mówiła. - Jak dotąd nie wróciły one na brzeg. Ostatni raport z samolotu zwiadowczego potwierdził, że wypłynęły na tyle daleko w morze, że zniknęły z radaru, co jest dobrym znakiem - stwierdziła.
Jak relacjonuje portal, tego ranka na plaży w pobliżu miasta Dunsborough zgromadziło się mnóstwo ludzi, co początkowo utrudniło działaczom ochrony przyrody akcję ratowniczą. "Zdajemy sobie sprawę z tego, że ludzie chcą pomóc, ale wydaliśmy polecenie, by nie robili tego bez naszej wyraźnej zgody. Takie działanie może doprowadzić do większej krzywdy tych zwierząt i utrudniać profesjonalną akcję ratowniczą" - poinformował departament w mediach społecznościowych.
Zdaniem zoologów wieloryby mogły wpłynąć do płytkiej zatoki, by pomóc któremuś ze zwierząt, które znalazło się w kłopotach. To częste zachowanie wśród osobników tego gatunku, znanych z silnie rozwiniętych więzi społecznych. W lipcu ubiegłego roku na jednej z plaż zachodniej Australii doszło do podobnego wypadku. Mimo akcji ratunkowej zginęło wtedy 50 wielorybów. Największy w Australii Zachodniej miał miejsce w roku 1996, kiedy to morze wyrzuciło na brzeg 320 waleni, z których na szczęście zginęło jedynie 20. Grindwale są gatunkiem walenia z rodziny delfinów oceanicznych.