"Dziwne" zmiany na biegunie południowym. Widać to na tym wykresie

Naukowcy patrzą na dane z Antarktyki i zastanawiają się: czy to pojedyncza anomalia, czy na biegunie południowym zaszła trwała zmiana? W ubiegłym roku "brakowało" wokół Antarktydy lodu o powierzchni pięć razy większej od Polski, a teraz nie jest dużo lepiej.

Antarktyda nie tylko pokryta jest lądolodem, ale też otoczona tzw. lodem morskim na powierzchni oceanu. Ten wraz ze zmianą pór roku przyrasta - osiągając maksymalny zasięg we wrześniu, po zimie na półkuli południowej - i zmniejsza się, gdy przychodzi tamtejsze lato. W ubiegłym roku jego powierzchnia rosła jednak wolniej niż kiedykolwiek w historii pomiarów. Gdy osiągnął maksymalny zasięg, powierzchnia lodu była 1,75 miliona kilometrów kwadratowych mniejsza niż zazwyczaj. 

Zobacz wideo Przemysław Sadura o kontrowersyjnych protestach klimatycznych

Tak potężne anomalie przyciągają uwagę naukowców. Tym bardziej że możemy widzieć ich dalszy ciąg. Przez pierwsze miesiące roku zasięg lodu znów był mniejszy niż kiedykolwiek wcześniej z wyjątkiem ubiegłego roku. A możliwe, że pomimo końca lata na półkuli południowej lód znów będzie przyrastał bardzo powoli. Na wykresie poniżej widać, jak ten i poprzedni sezon (odpowiednio niebieska i zielona linia) odstają od poprzednich lat (zaznaczonych na szaro).

embed

Serwis Carbon Brief opisuje, że naukowcy z uwagą, ale i zdziwieniem obserwują dane z bieguna południowego. I zastanawiają się, czy to czasowa anomalia i sytuacja w Antarktyce wróci do normy, czy też zmiana klimatu i ocieplenie oceanów zaszło na tyle daleko, że to trwała zmiana zachowania antarktycznego lodu.

"Dziwne zachowanie" na biegunie

Ważnym wyznacznikiem przyszłości Antarktydy będzie to, co stanie się w tym roku. W lutym lód morski osiąga swój minimalny zasięg w ciągu roku - i był on ex aequo drugi najmniejszy w historii pomiarów. Od tego czasu przyrasta powoli. Na poniższej mapie wiać stan na 26 marca. Pomarańczowa linia wyznacza średni zasięg lodu w ciągu 30 lat. Widać, że w wielu obszarach woda jest tam, gdzie zazwyczaj ocean jest zmarznięty. 

embed

- Antarktyka zachowuje się dziwnie - przyznaje w rozmowie z Carbon Brief dr Mark Serreze z amerykańskiego centrum badań polarnych NSIDC.

Co dziwnego obserwują naukowcy? W ostatnich latach zasięg lodu był rekordowo niski. Ale jeszcze kilka lat wcześniej (np. w 2014 i 2015 roku) - lodu było rekordowo dużo. Co się zmieniło? - Zdaje się, że odpowiedzi trzeba szukać w oceanie. Coraz więcej ciepłej wody dostaje się bliżej powierzchni, przez co lód topnieje lub ocean nie zamarza. Czy to tymczasowe zjawisko, czy - jak przekonuje wielu - weszliśmy w nowy "sposób działania" i ocean będzie silniej wpływał na lód? Musimy czekać i obserwować - mówi dr Serreze.

- W Antarktyce globalne ocieplenie może działać z opóźnieniem, co pokazywały już modele klimatyczne. I możliwe, że dopiero teraz widzimy skutki ocieplenia, które przyspieszyło dziesiątki lat temu - mówił komentując ubiegłoroczną anomalię oceanolog prof. Jacek Piskozub w rozmowie z jedennewsdziennie.pl.

Jeśli ubytki lodu na tak ogromną skalę zostaną z nami na dobre, to konsekwencje będą bardzo poważne. Po pierwsze, może to dodatkowo napędzić ocieplenie klimatu. Jasna powierzchnia lodu odbija większość energii ze słońca, podczas gdy ciemne wody oceanu pochłaniają znacznie więcej, co prowadzi do wzrostu temperatury.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.